Doczekałam się odbioru prezentu urodzinowego. Co prawda plan był jeszcze inny, ale ostatecznie nie było źle.
Pierwotny plan zakładał, że Osobisty jedzie ze mną, ja idę na koncert z Przyjacielem, oni na plac zabaw, potem razem na jakiś obiadek. Ale cała trójka mi się rozłożyła, więc zostali w domu, a ja autobusem do Krakowa, zgarnięcie z przystanku i koncert.
Weszliśmy sobie wcześniej, balkon, super widoczność i nie trzeba się tłoczyć do plastikowych krzeseł, bo u góry były wygodne, kinowe. Kto był w Rotundzie, ten wie Jak się okazało, miało to kolosalne znaczenie.
Wyszedł Szkot z Mechaników, zaśpiewali, potem zaprosili kolegów. Były Ryczące Dwudziestki, Stare Dzwony, Zagrali i poszli, Perły i Łotry, Chór Zawisza Czarny, jakiś Irish coś tam - wybaczcie, koszmarnie mi się nie podobali, więc no, nazwa umknęła. Ktoś chyba jeszcze, ale zapomniałam. Koncert zaczynał się o 12. Koło 14 uznaliśmy, że zaraz koniec. Gdzież tam... Wyszli znowu Mechanicy i polecieli Bitwą, Maui, Pacyfikiem i kilkoma innymi, a potem jeszcze bis :) Booosko mi. Wyszliśmy o 15,20, wiedząc, że przebimbali czas, bo już koło 14,30 mówili, że są pół godziny w plecy. Baardzo mi się podobało to opóźnienie.
Jak było? Bajecznie. Muzycznie, lirycznie, erotycznie, śmiesznie, jak to z szantami. 30 lecie Mechaników zobowiązuje. Zrobili fajne show, z kawałem dobrej muzyki i kawałeczkiem kiepskiej. A za rok, jak znowu będzie Zawisza grał, to idę na bank. Są niesamowici. Na Mechaników to nawet się nie będę zastanawiać :P Kocham ich miłością pierwszą jednak.
Mieliśmy iść potem na kawę, ale... pojechaliśmy na kawę do mnie po tym, jak się odsiedzieliśmy na koncercie prawie 3 i pół godziny :P
Koncerty dla dzieci też super. Klang zrobił kawał dobrej roboty z szukaniem skarbów, pirackimi butelkami ze wskazówkami - jedną mamy na własność, bo dobrze usiedliśmy. W związku z tym Córa była na scenie i była cała szczęśliwa. Drugi koncert, sobotni, dla starszych dzieci, niż nasze, ale też bardzo fajny. Choć nagłośnienie w Klubie Studio kiepskie mieli i chwilami nie było słychać. Ale oboje się wyszaleli, wyśpiewali na tych koncertach, a to najważniejsze.
A z mniej przyjemnych rzeczy. Kot mi wlazł we wnyki, wczoraj byliśmy u weterynarza. Udo ma strasznie poharatane, paluszki u łapy też, ale kości i ścięgna całe. Miał kupę szczęścia, dziś idziemy do kontroli. Założę mu kartę stałego klienta, na bank. Ostatnio był w środę...
To gdzieś blisko Was te wnyki by zastawione, że udało Wam się kota znaleźć? Jak gdzieś blisko to aż strach myśleć co by było gdyby na spacerze któreś z Was albo dzieci w nie wpadło... brrr
OdpowiedzUsuńKot się wyrwał i sam przylazł do domu. Ja nie wiem, jak on daleko chodzi, ale od nas blisko do pół. Weterynarz jest pewny, że to to, nie pierwszy raz widział, a po jakimś zwierzu byłyby inne ślady
Usuńmój Zbójca miał to samo, skóra z łapy zerwana prawie do kości, wyszedł z tego ale co się namęczył..
OdpowiedzUsuńU nas lepiej, ale do takich co sidła zakładają bym strzelała.
Usuń