wtorek, 21 lipca 2020

Kotowo wakacyjnie

Dużo się dzieje, ale jakoś siąść i napisać to nie mam kiedy.
Na froncie kotowym wielkie zmiany, kitki jedzą już same, w piątek kończą sześć tygodni, powoli rozglądamy się za nowym domem. Dla trzech. Dwa zostają, na szczęście, w nieszczęściu, biało bura kocica ma zostać, bo i tak by musiała, bo ma przepuklinę. Bardzo dużą i to niby źle, ale jednak dobrze, bo mniejsza szansa, że coś uwięźnie i trzeba będzie operować na cito. Tak to może wytrwać do sterylizacji. Ale tak, czy inaczej, chorego kota nikomu nie oddam. Jeden już ma dom, więc została czarno ruda szylkreta i bury chłopak.
W tamtym tygodniu Osobisty namówił mnie, byśmy wraz z dziećmi pojechali na lody na rowerach. Do tej pory uprawialiśmy jogging koło nich, ja się bałam brać ich na ulicę, ale kiedyś trzeba. W sumie przejechaliśmy prawie 10 kilometrów, Syn na takim malutkim, jeszcze 12 calowym rowerze. Byli tak zachwyceni, że podjęliśmy decyzję o kupnie nowego roweru dla Syna, bo ledwo nadążał. Córa dzielnie uznała, że ona zostawi na razie swój 16", a na komunię kupi sobie większy. Stary rower Syna poszedł w świat, nowy przybył i wczoraj był wielki test. Rano baliśmy się, że pogoda nie dopisze, ale popołudniu zrobiło się pięknie. Tym razem 21 kilometrów. Przez pola, trochę przez wieś, nad jeziorko i pod skałki. Wrócili zachwyceni i pełni energii. Zdecydowanie częściej będziemy jeździć. Przyszła niedziela odpada, bo wybierają się na parę dni do babci, najpierw jedno, potem drugie i akurat w niedzielę ich nie będzie, ale jeszcze sporo dni przed nami.
Przymierzamy się do odwiedzenia Skamieniałego Miasta.
A na razie idę kopać skalniak, wymarzył mi się, to do pracy, rodacy!

poniedziałek, 6 lipca 2020

Porażkę przekuć w sukces i zabawę

W sobotę zagotowałam wody, którą dostaliśmy z beczkowozu, miskę na pranie wstawiłam do brodzika, wlałam tej wody, dolałam mineralnej i zarządziłam kąpiel. Dzieciaki zachwycone samym faktem składania się do miski ;)
Wczoraj nogi myli pod konewką, deszczówką, od razu była kałuża i skakanie po niej.

Jest źle, nie ma w czym noża umyć, bo automatycznie się idzie do kranu i dopiero tam się człowiek reflektuje, że musi sobie gdzieś nalać z garnka. Zęby też się myje dziwnie, o podmywaniu się z butelki nie wspomnę. Ale ze wszystkiego da się zrobić zabawę. A gonienie beczkowozu, bo zbyt długo zastanawialiśmy się co za debil jeździ i trąbi po całej wsi, nim zorientowaliśmy się, że to woda, dla Syna było najzabawniejsze na świecie.

sobota, 4 lipca 2020

Patowa sytuacja

Mamy często myć ręce, bo koronawirus.
Nie możemy myć rąk (ani niczego innego), bo mamy skażoną wodę.

Wczoraj się dowiedzieliśmy, od razu auto i na zakupy, możliwie daleko, by tu nie uszczuplać zapasów. A na FB gminy fala hejty, bo za mało dają wody i w ogóle brakło, a i tak na pewno do niczego się nie nadaje bo byle jaka. Taaaa...