niedziela, 22 maja 2022

Pedagog o Huggy Wuggy

 Internet wrze. Fb zalewa fala apeli pedagogów, zdjęć informacji z przedszkola i innych takich napiętnujących... W sumie nie wiem kogo czy co. Zabawkę? Rodziców? Dzieci?

Znam niebieskiego stwora z potwornym uśmiechem (nawiasem mówiąc kot z Alicji w Krainie Czarów też raczej milutkich zębów nie ma). Jest jeszcze różowy, wiecie? I nazywa się Kissy Missi. A ja jestem pedagogiem i jednak 1+1 nie równa się dwa. Bo ja nie umiem potępić zabawki. Tak, wiem, że ona pochodzi z horrorów, ale na litość boską, z gry powyżej 16 roku życia, a maskotkami bawią się dzieciaki dużo młodsze. Które zazwyczaj nie mają pojęcia co to jest ta maskotka. Pewnie mogą sobie znaleźć w internecie, moje znalazły i wiedzą, że przyjemniaczek przytula na śmierć i nic z tego nie wynika. Nie mają ochoty zabijać, tulić do utraty tchu, ani nic złego się z nimi nie dzieje. Owszem, maskotki nie chcą, bo jest dla nich brzydka, ale jakby chciały, to by miały. To tylko zabawka, ona do niczego nie namawia, nie czyni nikomu nic złego.

Maskotka jest maskotką, nie ma w sobie intencji, do niczego nie namawia, nie jest dobra, ani zła, po prostu jest. Czy nóż jest dobry, czy zły? Można nim zabić. Ale można też pokroić nim chleb i komuś dać. To tylko rzecz. To ludzie nadają mu znaczenie, cel. Tak samo jest z Huggy Wuggy. Może być, lekko upiorną, ale tylko przytulanką, a może też służyć do walnięcia kogoś w łeb. Nie umiem sobie wyobrazić, by namawiała do morderstwa. Za naszych czasów były Pokemony, Wojownicze Żółwie Ninja, czy Elwirka mocno kochająca zwierzątka i problemu nie było. O strusiu i kojocie czy Tomie i Jerrym już nie wspomnę. I wtedy było ok. Powiem więcej, dziś ok jest kupowanie dziecku pistoletów i karabinów, które intencje mają dość jednoznaczne, a afery o to nie ma, a oberwało się biednej niebieskiej wyszczerzonej maskotce.

środa, 18 maja 2022

Wiosna ... najgorsze te pyłki

 Trawa rośnie. Jak głupia, nie mogę już na nią patrzeć, bo Osobisty nie może kosić, ja tak trochę koło domu zrobiłam. I rośnie sobie radośnie. Jak to na wiosnę.

Mam żółte auto. Dziwne, bo kupowaliśmy grafitowe. I bordowe też jest żółte. Rzepak pyli, brzoza pyli, lipa też chyba pyli. Nawet nie myję. Choć w niedzielę mamy rocznicę komunii, to może jednak tak w niedzielę rano jedno przepłukam. Żeby nie wyglądały tak, jak te, co stoją latami opuszczone na ulicach. I żeby biała kieca też nie była żółta. Trochę jest przykrótka, ale poza tym nawet ok.