piątek, 19 lutego 2016

Chora

Poniedziałkowy power dzień zakończyłam w łóżku, bo coś mnie zaczęło brać. Niestety podjęte środki zaradcze nie wygoniły choroby i do dziś nie jestem w formie. Mam co prawda nadzieję, że grypa, czy co to jest przerazi się i ucieknie, jak zobaczy ilość wypijanych leków, ale na razie jest twarda. Za to nadrobiłam zaległości w czytelnictwie -> patrz Moje (i nie moje) czytanie.
Wczoraj Osobisty wrócił z pracy z 4 nowymi kubkami. Popatrzyłam, zrobiłam im miejsce i... przyjęłam jak swoje, bo jak wiecie, kubków nigdy dość. Co z tego, że pod koniec stycznia kupiłam jeszcze cztery, żeby mieć na zastępstwo, jak cztery główne w zmywarce. Syn co prawda jednego już pozbawił życia, ale no... No i dostałam jeszcze power banka, maluteńki, ale przydatna rzecz, jedno ładowanie obskoczy.
Dziś dzień pod znakiem puzzli, gotowania (ja się do naleśników tylko zniżyłam, ale dzieciaki w swojej kuchni robią cuda na kiju;) ), grania na instrumentach wszelakich (w tej chwili Syn wali o siebie pokrywkami, na szczęście nie moimi), memo, kolejki no i oczywiście czytania... Czyli wszystko jest rozwalone. Potem będą sprzątać.

2 komentarze: