Pierwszy raz było tak, że tylko część z nas jechała na wakacje. Wczoraj odwiozłam chłopaków i wróciłam z Córą do domu. Dziwnie mi. I chyba zdecydowanie mi się nie podoba, choć wizja wolnego tygodnia już do mnie bardziej przemawia.
Wczoraj martwiłam się, jak oni sobie tam poradzą, bo to koniec świata. A Osobisty się martwi, jak ja sobie poradzę sama, bo sama. I Syn nie mógł zrozumieć, po co się tak o siebie nawzajem martwimy, zamiast martwić się tylko o siebie. A to właśnie miłość.