piątek, 31 lipca 2009

URLOP!!

Niby oficjalny urlop mam od poniedziałku, ale już dziś go ogłaszam. A zaczęłam go fantastyczną imprezą w gronie pracowników :)

wtorek, 28 lipca 2009

Aborcja czyli prawo do ciała

            Ciałoniewątpliwie jest własnością osoby. Możemy sobie zrobić na nim tatuaż, możemyje oddać komu chcemy. I kobiety podnoszą, że ich sprawą jest też aborcja.Owszem. I moim zdaniem prawu wara od tego. Nie powinno być w prawie mowy o tym,czy wolno, czy nie wolno. Bo nie każda kobieta podoła wychowaniu dzieckaniepełnosprawnego czy dziecka z gwałtu. Nie każda chce też mieć w pamięci całeżycie, że dziecko oddała i nie wie komu. Jedyną regulacją powinna być regulacjaczysto medyczna. Lekarz powinien określić czy ciąża zagraża kobiecie czydziecku, a wybór pozostawić kobiecie. Prawo może określić do którego tygodniażycia płodu można wykonać zabieg. Reszta nie powinna być regulowana prawnie. Bonie oszukujmy się, jeżeli ktoś się chce poddać aborcji to to zrobi. Niejesteśmy też krajem całkowicie katolickim i zasłanianie się tym aspektemogranicza wolność gwarantowaną w Konstytucji reszcie społeczeństwa. Konstytucjagwarantuje też ochronę życia, więc po co dodatkowe ustalenia odnośnie tejkwestii?

            Ale!Dlaczego kobiety uzurpują sobie prawo do decydowania w tej kwestii? I tylkosobie. Przecież istnieje ojciec dziecka, który ma absolutnie niczym niekwestionowane prawo do wypowiedzenia się w tym temacie. I kobieta może uznać,że nie da sobie rady, ale mężczyzna może myśleć inaczej! Kobieta może niechcieć dziecka, ale mężczyzna tak! I tu należy podjąć dyskusję, przeanalizowaćwszystkie za i przeciw. Bo ojciec też ma prawo do nienarodzonego jeszczeczłowieka. I głupi jest argument, że to kobieta rodzi i chodzi w ciąży. Bo ontego, owszem, nie robi, ale nie znaczy, że nie kocha małego człowieka.

            Osobną kwestiąjest to, co dzieje się po. Ale to już kwestia sumienia każdej pary, każdejkobiety… Jeżeli chce podjąć takie „wyzwanie” to prawu nic do tego…

poniedziałek, 27 lipca 2009

Muzycznie

Dziś będzie tylko muzycznie... Bo oderwać się nie mogę, bo zasłuchałam się...
Tak mało o życiu
Pamiętaj o mnie
I reszta utworów tej Pani też jest na mej liście, ale te... Zakochana, zaczarowana...


p.s. Zmarł podopieczny... Grał w teatrze, jutro teatr obchodzi 10-lecie... Już nie pracuję z nimi. A tak mi smutno, że w gardle dławi...
Niech Ci tam Anioły służą, jak Ty służyłeś tu Bogu przy Jego ołtarzu...

sobota, 25 lipca 2009

Wolność jest zła

    Mam za dużo wolnego czasu… Wstałam za dwadzieścia dziesiąta. Powoli zjadłam śniadanie, z całą ceremonią picia herbaty. Potem posprzątałam dom. Wytarmosiłam psa tak, że padł na pysk i wstał po trzech godzinach mimo trzaskania przeze mnie mytymi garnkami i lodówką. Kot, który jest pieszczochem, dziś ma na mój widok odruch ucieczki prawie, bo tyle razy był na kolanach. Przeczytałam sto stron książki. Obleciałam ogródek. Przeleciałam sieć z dziesięć razy wzdłuż i wszerz. Znaczy to, co mnie interesowało. Zagrałam w Blokusa i znów parę razy przegrałam z kretesem. Poukładałam trochę nieba w puzzlach z żaglówkami… I jest dopiero ósma!
    Dziwnie mi… A to dopiero pierwsza całkiem wolna sobota… Co będzie po tygodniu urlopu?

piątek, 24 lipca 2009

Czystość przed ślubem czyli o jakim poświęceniu mowa?

            Podobnozachowanie dziewictwa do ślubu jest poświęceniem i ofiarą. Już pominę, żemiłość ofiar nie potrzebuje, więc po co? Ale jeżeli postanowienia składa osoba,która nigdy seksu nie próbowała to o jakim poświęceniu mówimy? Dla mnie to nicnie znaczy. Bo ta osoba nie zna smaku połączenia ciał, nie zna tej rozkoszy,nie spróbowała, więc nie wie i nie może mówić czy jej się podoba czy nie. Totak jakby rezygnowała z jedzenia małż, nigdy ich wcześniej w ustach nie mając inie wiedząc jak smakują. Ja mogę powiedzieć, że bym się poświęciła. Bo wiem, żeseks lubię, że mi się podoba, że czuję się przez to bliżej osoby, z którą jestemi czuję się spełniona. To jest dopiero poświęcenie, bo zrezygnowałabym zczegoś, co sprawia mi niewątpliwą przyjemność. Dla kogoś, czy czegoś. A tacyniedoświadczeni? Z czego rezygnują, co poświęcają?

            Idei niepotępiam, nawet całkiem sympatyczna mi się zdaje, ale mówienie o poświęceniumnie irytuje. Po co? Żeby pokazać światu jakim się jest świętym człowiekiem?Czy po to, by mówić jakim się jest cudownym i odważnym bo się poświęca i składaofiarę? Bo chce, a nie robi? To ja też tak chcę, bo nie skakałam nigdy zespadochronem i to jest moje poświęcenie, bo chciałabym a tego nie robię.

czwartek, 23 lipca 2009

O wychowawcach kolonijnych tylko źle?

            Stała sięniewątpliwie tragedia, zginęło dziecko. Zginęło na kolonii, bo wypadło z okna.W nocy. I pierwsze co robią dziennikarze to napad i nagonka na opiekunów. Czybyli trzeźwi, co robili, gdzie byli. I zaraz, że źle pilnują, że są nieodpowiedzialni.A czy ktoś się zastanowił nad tą całą sprawą? Opiekunowie nie mają oczu dookołagłowy. Nie mają miliona rąk i nie mają swoich klonów. Nie mogą być wpięćdziesięciu miejscach równocześnie. Naprawdę nie mogą, choćby bardzochcieli. Jakby zaproponowali spanie z podopiecznymi w jednym pokoju podniosłybysię głosy, że ograniczają dzieciaki. Teraz oskarża się ich o zaniedbanie ispowodowanie tragedii…

            Byłamopiekunką na wyjeździe wakacyjnym. Co dzień opiekuję się ludźmi. I naprawdęczasem się czegoś nie zauważy bo się jest człowiekiem. Spróbujcie czasem zająćsię piątką ruchliwych dzieci w obcym miejscu, a poznacie o czym mówię. Poznaciestrach, że się coś stanie. I poznacie chęć posiadania kilku postaci siebie. Izrozumiecie, że czasem to nie wystarcza. I przestańcie oskarżać kogoś, kto madwie ręce, dwoje oczu, jedną głowę i jest tylko człowiekiem. Człowiekiem,któremu równie mocno jak rodzicom, a może nawet bardziej zależy nabezpieczeństwie powierzonych im osób…

środa, 22 lipca 2009

Patent na picie

            Niki ma patent na picie. Podłącza się do konewki. Dokładniej wygląda to tak, że jak mama podlewa, to Niki najpierw chłepce z szaflika, gdzie jest zebrana deszczówka lub inna woda do podlewania, potem leci za mamą niosącą konewkę. I jak zaczyna się lać woda, pies bierze w pysk wylew konewki i pije. Wylewa się jej oczywiście po bokach, przez co jest mokra strasznie i dokumentnie. Ale, że woda jest fajna w każdej postaci, wybitnie jej to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Zresztą, co się dziwić, to jest pies, który na deszczu siada na chodniku i bierze prysznic…

wtorek, 21 lipca 2009

Odpocząć....

      Wchodzę do pracy i już mam jej dość. O wstawaniu rano nie wspomnę, bo najchętniej bym tego nie robiła. Odliczam dni. Już tylko 8. A może aż. Chyba jednak aż. Świadomość, że do urlopu tak blisko dobija...



     Chcę odpocząć...

poniedziałek, 20 lipca 2009

Feministki samo zło

            Gdzieś podpoprzednim postem dostałam zarzut, że to kolejny atak feministyczny. Wybaczcienonszalancję i to, że jestem laikiem w tej dziedzinie, ale nie widzę za bardzozwiązku tematu z ruchem feministycznym. Raczej skojarzyło mi się to z tym, żewszystko co złe to feministki, a jak nie ma argumentu na nie to też lepiejzwalić na nie, bo to jakoby wyjaśniało wszystko. Kiedy ludzkość zrzuci na nieodpowiedzialność również za dur brzuszny i głód na świecie?

            A tak pozawszystkim to jestem całkiem przeciwna ruchom feministycznym w ich dzisiejszymwydaniu. Bo kobiety tak usilnie walczą o swe prawa i możliwość pracowania jakmężczyźni, że zdają się nie zauważać, że wywalczyły prawo do pracy na dwóchetatach. W domu i w pracy. Bo facet jak nie pomagał tak teraz też się niepoczytuje do tej odpowiedzialności. Nie chcę takiego równouprawnienia i się zniego wypisuję. Do tego podobają mi się staniki, o czym świadczy ilośćposiadanych egzemplarzy, i nie uważam ich za więzy nałożone przez facetów, seksteż nie jest metodą dominacji, chyba, że kobiety nad facetami, a nie odwrotniejak głoszą radykalne odmiany…

Więc może zejdźmy z tych biednychfeministek opluwanych na każdym kroku i zacznijmy myśleć i wymyślać swojeargumenty zamiast się posiłkować takim prawie dorównującym „nie bo nie” i „takbo tak”. Bo czerwonka też nie jest ich winą.

niedziela, 12 lipca 2009

"Wyrzućcie dziecko do kosza" powiedział ksiądz

    Człowiek jest człowiekiem od chwili poczęcia. Ochrona życia nienarodzonego. Duchowe adopcje dzieci zagrożonych w łonie matki. Takie i inne frazesy słyszymy w kościele. A obok…
    Ksiądz nie chce pochować poronionego płodu. Bo to nie człowiek. To co to jest? Śmieć? Na to wychodzi, bo poroniony płód trafia w szpitalu do tego samego kubła co wycięte migdałki. Niepotrzebny, odrzucony. W oczach kościoła człowiek od chwili poczęcia…
    W szpitalu leży trzydniowe dzieciątko. Umiera. Rodzice proszę o chrzest dla niego. Ksiądz każe odłączyć od aparatury podtrzymującej życie, bo on nie będzie chrzcił przez rurki. Jeżeli spełnią jego prośbę, dziecko nie ma szans na przeżycie nawet na chwilę przyjęcia sakramentu. A martwego nie ochrzci, bo przecież martwe… Dzieciątko ochrzciła pielęgniarka. Dziecko Boże… Odrzucone z grona aniołków przez sługę swego Pana…
    Jak ma się czuć matka, która nosiła pod sercem nowe życie, kochała je i straciła, a ksiądz, ostatnia nadzieja, odmawia chrztu czy pochówku? Do kogo się zwrócić? Gdzie opłakiwać stratę, skoro nawet nie został po niej skrawek ziemi?
    Człowiek. Puch marny. Śmieć. Czasem dla kościoła nie ma różnicy.

Zamiast komentarza:

Historia zawarta w powyższymtekście wydarzyła się naprawdę. Owszem, i tu woda na młyn pieniaczom, niedotyczy bezpośrednio mnie, ale to nie zmienia faktu jej zaistnienia. Danych niepodam, bo jak mądrze zaznaczyła MM nie wolno mi tego zrobić, bo każdy mnie możedo sądu podać i wygrać. Poza tym, nie mam na to najmniejszej ochoty.

NIGDZIE NIE NAPISAŁAM, ŻE WSZYSCYKSIĘŻA SĄ ŹLI. Absolutnie nie są, są to dwa znane mi przypadki. I nie twierdzęteż, że byli to do cna zepsuci księża. Może zbłądzili, może było coś innego, conimi kierowało, nie mnie osądzać. Ja oceniłam tylko pewną obłudę, która pojawiasię też w innych środowiskach.

NIGDZIE NIE NAPISAŁAM, ŻEUTOŻSAMIAM KSIĘŻY Z WIARĄ. Jest wręcz przeciwnie, a wielu z Was mi to zarzuca.I nadal obstaję przy tym, że jak ktoś odszedł od kościoła z powodu jednegoksiędza to nie miał w sobie wiary. I wolno mi tak sądzić.

            Niechciałam nawoływać do nienawiści, a do przemyśleń, treści komentarzy niepodlegają moderowaniu, więc o zawartą w nich agresję proszę oskarżać autorów.Ja nie ponoszę za nie odpowiedzialności, bo wydźwięk tego postu nie miał byćtaki. Widać ze zrozumieniem kiepsko.

 

            Dziękujęosobom, które zrozumiały. Które dostrzegły o co naprawdę chodziło. Współczujętym, którzy doświadczyli tego lub jeszcze gorszego zakłamania od strony księży. Ale pamiętajcie, że to jednostki, nie każdy jest taki. I życzę szczęścia dalej.

 

 

I tak jeszcze pytanie do kogośżądającego danych szpitala i grożącemu, że jak tego nie zrobię, to pozwie mnieo nawoływanie do nienawiści do kościoła. To do kościoła, czy do szpitala, bonie widzę związku. I oskarżaj. Powodzenia.



Szczęście

    Trzymać Cię za rękę i czuć się bezpiecznie.
    W spojrzeniu widzieć miłość.
    To, że dotykiem budzisz dreszcz i sprawiasz, że świat wiruje w oczekiwaniu i powietrze jest gęste od pożądania.
    To, że nadal chcę wierzyć i wierzę…
    Największe szczęście.

piątek, 10 lipca 2009

Jak nie oddałam cytadeli

            Broniłamsię wczoraj, to wiecie. Mieliśmy wchodzić alfabetycznie, ale ubłagałam grupę,żebym mogła wejść pierwsza, a nie bliżej środka, bo o 17.30 musiałam być wKrakowie. Ważna sprawa, o której może kiedy indziej. Obrona zaczynała się o15.30 w miejscu oddalonym o jakieś 50 kilometrów. No iweszłam. Choć z opóźnieniem. Siadam, przedstawiam się i… Stres. Nie ma mojejteczki. Panie nawet pytały, czy jestem pewna, że nie zmieniłam nazwiska. Nonic, jedna pani szuka, druga pyta. Przetrzepała mnie z każdego pytania, fakt,pobieżnie, ale z każdego. Na szczęście teczka się znalazła. Za miesiąc mogęodebrać dyplom ukończenia studiów podyplomowych.

            A jutroimpreza. Z okazji obrony. Ale bynajmniej nie mojej. Jak ja dawno nie byłam naimprezie…

czwartek, 9 lipca 2009

Obrona

          Bronię się dziś. Po raz trzeci w życiu. Już mi powszednieje.
          Do mojej specjalności dodano nowy moduł, terapię pedagogiczną. Rozważam, zastanawiam się. Jeżeli to nie tylko terapia dla maluchów, to pewnie się kiedyś skuszę na jeden semestr.
          Na razie chcę odpocząć. Bo marzeniem nadal pozostaje terapia właśnie lub socjoterapia.

22:47 - już nie jestem studentką. Dziś się obroniłam i na chwilę obecną nie mam ochoty dalej się kształcić. Cudownie mieć świadomość, że się będzie miało wolne weekendy :)

wtorek, 7 lipca 2009

Leczo... I obandażowany nadgarstek

Leczo... Pierwsze tego roku, nie licząc tego w pracy, no ale pierwsze mojej mamy :) Niebo w gębie :) Kocham lato :) Teraz czekam jeszcze na fasolkę szparagową i mogę zostać królikiem.
Znów nadwerężyłam nadgarstek. Boli jak sto diabłów, a przydałby mi się do wszystkiego, bo przecież to prawa ręka. A bez niej ani rusz. Na razie mykam w opasce uciskowej. Przez dzisiejszy dzień latałam z bandażem na nadgarstku, a że wyżej miałam blizny po kocich pazurkach, ludzie patrzyli na mnie podejrzliwie. Miałam w pracy malować, a tu nici z tego, chyba wypełnię papiery metodą krzyżyków...
Niech mi ktoś się karze uczyć... Bo naprawdę powinnam... A jakoś mi się nie chce. Jakby nie ta ręka to pewnie bym posprzątała a może i okna umyła...

poniedziałek, 6 lipca 2009

Po krótkich wakacjach

            Wróciłamcudnie opalona, gładka po saunie i zadowolona. Wypad w góry zamienił się nasłowackie gorące źródła, bo planowane polskie okazały się troszkę większymbajorkiem. Jeden dzień naładował mnie na przyszły tydzień, a to się przyda, boczeka mnie obrona. Obrona i… Ale o tym cicho sza ;)

piątek, 3 lipca 2009

Tupecik

            Pracazapukała do drzwi. Przyszła nieproszona. O pracobiorcy pracodawca dowiedziałsię z polecenia osoby dokładnie rzecz biorąc trzeciej, bowiem od koleżankikoleżanki. Pech chciał, że koleżanką drugą byłam ja. I teraz mi głupio. Czemu?Już mówię.

            Szanownypan pracobiorca, na warunki pracy się zgodził, nawet zadowolony był. Dostał zafree mega drogie szkolenie, żeby pracę mógł zacząć. I zaczął. Za zadaniepierwsze miał urządzić sobie biuro o przestrzeni na biurko i krzesło. Potemzrobić reklamę i zwołać ludzi do siebie. Kasę na to miał wydaną. Za tych ludziwłaśnie dostawał kasę, więc motywację miał. Widać za małą. Zaczął się burzyć,że on kasy nie dostał, że go oszukano, że wyzysk. Ludzi nie znalazł, znalazłich dopiero szef, jak się tam pofatygował. Od chłopaczka dowiedział się, że onnic nie chciał, że ok. i że aniołek… Do czasu jak się okazało. Potem chciałskłócić ze sobą szefów. Bo kasy mało. A dostał tyle, że ja dwa miesiące muszena nią pracować po 8 godzin, a on godziny ustalał pod siebie. Chciał ugrać cośdla siebie. Ugrał. Brak zaufania i teraz może szukać pracy. Ale nowa mu dodrzwi nie zapuka, a na pewno nie za taką kasę.

            A ja czujęsię wykorzystana. Jasno przedstawiłam kogo szuka pracodawca. Pracodawcę znam iszanuję za postawę w interesach. Wiem, że przedstawił jemu takie warunki, ojakich mówił mnie. I nie ważne, że to koleżanka polecała. Ja ręczyłam za zdaniekoleżanki i to ja jestem nie w porządku. Tak się zwyczajnie nie robi. Kolejnasfera, gdzie już nie pomogę, nie polecę nikogo. Chyba, że będę go znała odpodszewki. Choć i tu pewnie będzie mocno ograniczone zaufanie. Bo nie mamochoty szargać własnego dobrego imienia.