piątek, 5 lutego 2016

Zaciesz na Cieszyn się skończył

Miałam 20 jechać do Cieszyna, choć cokolwiek się jeszcze wahałam. Odkrywanie kobiecości z Anitą kusiło oj, kusiło, jak nie wiem co ;) Ale w środę Córa przyniosła z przedszkola zaproszenie na turniej tańca, ma wystąpić, jeśli ją chcemy puścić. Osobisty ich dwójki nie ogarnie, więc... Odpuściłam. Może będzie jeszcze raz Cieszyn, a Córa niech się wdraża, dla niej taniec to drugie życie. A nie mam szans dojechać z Cieszyna w pół godziny do Krakowa, no nie ma mowy. Trochę pożałowałam, ale potem mi przeszło. Będzie okazja.
Chodzę ostatnio nakręcona, jak zegarek. Wczoraj wieczorem co prawda mi się dół załapał i Osobisty chciał dzwonić po dźwig, ale go powstrzymałam. Zdarza się, trzeba iść dalej. No to poszłam. I zasnęłam przy Synu, jak on poszedł spać. Obudziła mnie zmywarka, jak wypuszczała wodę, bo wczoraj Syn się fochnął i poszedł do salonu, a ja zasnęłam przy nim na sofie. Na siedząco! Ale mi było zimno... No to prysznic i oczy, jak pięć złotych. Osobisty usnął przy Córze, ale jego nie wybiło i poszedł spać o ludzkiej porze. A ja o 22 zasiadłam i zaczęłam pisać. Najpierw powkurzałam się na mój własny netbook, bo nie chciał mi miliona stron otworzyć, ale potem poszło. Położyłam się spać tuż przed drugą w nocy.
Uwielbiam pisać po nocach, ale zazwyczaj jestem zbyt zmęczona i piszę rano, wstaję z Osobistym i piszę do oporu, aż dzieci nie wstaną, ale noc jest lepsza. Szczególnie do pisania o mrocznych tajemnicach bohaterów, czy nocnym życiu Paryża.
Niestety Syn o 4 uznał, że dość spania i kręcił się do 5, a przy nim nie da się spać, bo on ciągle gada. Ciekawe, po kim on to ma? Hm... O 5,40 obudził mnie budzik Osobistego, który niestety też obudził koty. Drzemałam jeszcze do 7,30, kiedy Syn obudził się już na dobre. I mam wrażenie, że zaraz popełnię kawę, a kto mnie zna ten wie, że nawet sesja mnie nie zmotywowała. Ale energię mam nową, entuzjazm wrócił i dźwigu mi już nie potrzeba.
Zrobiłam naszą stronę na FB i nie wiem, co z tym zrobić, bo chciałam jednak jakąś anonimowość zachować. Z drugiej strony chcę się z Wami podzielić nie tylko radością, ale też fragmentami, a nie każdy zna mnie prywatnie. Wiem, że ta anonimowość to pozorna często, jak widać na przykładzie gościa z wesela, ale połączenie z FB pociągnie za mną Osobistego i dzieci... Muszę się namyślić.

6 komentarzy:

  1. A ja Cie znam i mam dostęp do fragmentów :) Zapowiada się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, a ja nie mam dostepu...a tez bym chciala....

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo chciałabym przeczytać choć fragmencik :)

    OdpowiedzUsuń