wtorek, 28 kwietnia 2020

I nic

Auta nie umyję. Jest zakaz w gminie, bo zaczyna brakować wody. A z oknami jeszcze się nie wyrobiłam.
Wczoraj pojechałam po książki z przedszkola, bo skończyli jedną część. I tak mi się smutno zrobiło, bo jak to tak? Nie wracać? To takie dobre, sympatyczne miejsce, a takie puste. Syn kończy zerówkę, już mi tylko na zakończeniu roku zależy, żeby nie było tak bylejak, że wyszedł i tyle...

niedziela, 26 kwietnia 2020

Koniec

Żarty się skończyły. Czas umyć okna. I samochód. Z dwa razy, dla pewności.
Jest tak sucho, że trawa zaczyna usychać. Padało w lany poniedziałek, ale dość symboliczne, wcześniej gdzieś na początku marca. Bo wtedy umyłam okna. Trzy dni padało. Jutro się biorę do roboty.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Kwarantanny dzień kolejny

Jak ja się cieszę, że nie muszę wychodzić z domu. Błogosławiona izolacja!
Nie, nie zwariowałam. W róże poszłam. Bez rękawiczek, bo to wiadomo, że do rękawic czepiają się jeszcze bardziej i człowiek i tak wyłazi podrapany. Dużo musiałam przyciąć, bo ja nie tnę na jesień, pozwalam im tak rosnąć, jak rosną i tylko wiosną wycinam to, co nie przeżyło. W tym roku niestety sporo umarło. W pnącej też, a ta mocno czepliwa. Podrapane mam całe ręce i naprawdę lepiej, żeby mnie ludzie nie widzieli.

sobota, 18 kwietnia 2020

Ale kulek nawarzyliśmy...

Nie miała baba kłopotu, kupiła hydrożel. Ale po kolei.
Dzieciaki chciały mieć gwiazdki na suficie. A że ja rozsądnie do pracy podchodzę, a do swoich zdolności plastycznych jeszcze rozsądniej, to kupiliśmy postanowiliśmy im kupić takie fluorescencyjne plastikowe gwiazdki. U chińczyka tanie, jak barszcz. I ten chińczyk na innej aukcji miał gwiezdny pył zamknięty w słoiku. Normalnie rzecz nazywając odpad produkcyjny, ale na zdjęciu wyglądało magicznie i "chcęęęę". No i przyszło. Ale nijak się miało do tego ze słoika, bo przecież ten pył sam mi się unosić nie będzie. W galaretkę nie włożę. No i wymyśliłam hydrożel. Zamawialiśmy to cudo jeszcze przed wirusem, ale teraz każda paczka chwilę czeka w wiatrołapie, potem się ją myje i dopiero włazi do domu. Ale w końcu przyszła, radośnie odpakowaliśmy kuleczki, wsypaliśmy do słoika gwiezdny pył, trochę kulek i sru wody do tego. Kto by czytał instrukcję... Skoro po chińsku była. Kulki rosły, dolewaliśmy wody... Aż kulki zaczęły uciekać. W efekcie zrobiliśmy zasłonę z papieru, słoik na talerz, kulki pospadały, resztę wyjęliśmy do dużej miski, zalaliśmy wodą i dopiero jak urosło, jak trzeba włożyliśmy do słoika (po odcedzeniu pyłu, dobrze, że to takie milimetrowe kuleczki, to zostały na dnie miski). Efekt oczywiście nijak się ma do tego na zdjęciu, ale to dlatego, że te kulki rozpraszają światło. Jednakże świeci i wygląda dziwnie (przecież nie napiszę, że jak na Halloween :) ) A reszta kulek leży w pudle po żelkach, takim kilowym z lidla i się suszy, bo nie mam na nie pomysłu. Rozważam wrzucić do osłonek storczyków, ale nie wiem, czy im nie odetnę dostępu powietrza.

piątek, 17 kwietnia 2020

Po świętach

Pojechałam wczoraj do mamy, bo miała iść do apteki, tata się pochorował, i po chleb. Ona psioczy, że po co robię specjalnie 25 km w jedną stronę, jak ona jakoś pójdzie po te zakupy, ale się uparłam. Cieszyłam się, jak przed wakacjami życia. Już mam trochę dość tego siedzenia w domu, a jednocześnie boję się z tego domu wyjść. Boję się też, że moje dzieci będą miały powtórkę z Czarnobyla. Ja jestem rocznik 84, mnie to dotknęło, nie sądziłam, że będę o to drżeć w stosunku do moich dzieci. Ale dość o strachu, czas na wkurzenie :P taaa... Bo ci ludzie to mnie naprawdę wkurzają. Mają maski, w większości. Wychodzą ze sklepu, szur maskę na szyję, wchodzą - szur na twarz. Gdzie sens i logika? Przecież to wszystko wdychają. A ile osób marudzi, że w ogóle nosi, bo to podrażnia skórę i ciężko się oddycha i na pewno nic nie daje. Nie daje może dużo, ale jak ja mam maskę i ktoś ma maskę i trzymamy odległość, to większość tego syfu nie przeleci. Gorzej z kichaniem, ale jednak coś daje. Ja się czuję bezpiecznie i będę nosić.

A z miłych rzeczy, wczoraj jechałam koło ogrodniczego i akurat nie było nikogo, tylko pani na polu układała kwiaty. I kupiłam sobie po dwie werbeny różowe i czerwone i dwa złocienie. I ziemię, bo mam pelargonie do wsadzenia. Wczoraj sadziłam do doniczek, tylko pelargonie się nie doczekały, bo długie doniczki wywiozłam do mamy i nie przywiozłam z powrotem. Poczekają do następnej wizyty tam. Ale już radośniej pod drzwiami, już lepiej.

Z rozmówek damsko męskich przed i po świątecznych.

Ja: Normalnie nic nie będę robić, nie chcecie mi powiedzieć, co zjecie, to nic nie zrobię. O.
Osobisty: Ej, ale nie pozbawiaj nas jedynej przyjemności...
Patrzę na niego z uwagą.
Ja: Czyli od dziś celibat, skoro jedzenie to jedyna przyjemność? - pytam z żalem.

J: Wsadź te kotlety do zamrażalnika.
O: Że niby gdzie? Sama je tam upchnij - bo mamy pełno plus pełno.
J: No dobra, to jutro będą kotlety na obiad, jak tak stawiasz sprawę.
O: Mięczak.
Upchnął. Od tamtego czasu tylko on wyjmuje za zamrażalnika.

O: Stary już jestem, pamięć już nie ta.
J: A kiedy ostatnio widziałeś ładne cycki? Obce.
O: A co to ma do rzeczy?
J: Pamięć ci sprawdzam. Kiedy?
O: Ale tak w telefonie czy na żywo?
J: Na żywo to nie miałeś okazji od miesiąca.
O: No widzisz, co narobili, jak ja cierpię.
Prawie mnie udusił śmiechem :P

sobota, 11 kwietnia 2020

Spokojnych Świąt

Wczoraj minęło 10 lat od katastrofy smoleńskiej. Od chwili, kiedy świat zamarł, wstrzymał oddech. Nadal doskonale pamiętam rzędy trumien przywożone do kraju i uczucie niedowierzania. Dziś świat też stoi w miejscu, też widzimy trumny. Ale to dziś bardziej nas dotyka, łapie strachem za serce i nie można o tym mówić w czasie przeszłym.

A mimo to stajemy u progu świąt. Świąt życia, nadziei, miłości, radości. Bez bliskich, tylko we własnym gronie. Bo lepiej nie ryzykować. Nie, to nie kwestia braku zaufania do rodziny. To brak zaufania do siebie samego, to najwyższy przejaw troski i miłości. I choć serce się rwie, choć dziś bardziej, niż kiedykolwiek chciałoby się jechać, to my zostajemy w domu. I o to Was proszę. Zadbajcie o siebie, o bliskich, niech Wasz świat nadal się toczy, niech nie stanie w miejscu zatrzymany bólem i nieszczęściem.
Na te Święta życzę Wam przede wszystkim spokoju i zdrowia. Zazwyczaj życzę Wam, żebyście odpoczęli od internetu, dziś życzę Wam tego jeszcze mocniej. Zostawcie za sobą wiadomości, portale, wszystko, co pokazuje lub przekazuje wiadomości. Rzeczywistość i tak nas dopadnie, dajcie sobie te parę dni oddechu. I cieszcie się tym, co mamy, bliskością tych, z którymi jesteśmy, dajcie im uśmiech i radość.Zresetujcie siły, by od nowa walczyć, ale już z wiarą i nadzieją w sercu.

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Piękny czas i trudne wybory

Za nami cudowny, choć i pracowity weekend. To znaczy pracowita była sobota i to do tego stopnia, że wieczorem lewa ręką już odmówiła współpracy. Złożyliśmy dzieciakom trampolinę. W jesieni kupiliśmy im nową, wielką, 4,6 m, bo stara była już na nich za mała, poza tym potrzebowała nowej siatki i nowej osłony na sprężyny. Zdecydowaliśmy więc o nowej. I w sobotę ją rozkładaliśmy. O masakra, mnóstwo rurek, jeszcze więcej sznurka do zaplecenia. Jeszcze dokończyliśmy im plac zabaw i od toru przeszkód z opon do kopułki z opon Osobisty dokręcił im taką rurę do przechodzenia. Teoretycznie środkiem, praktycznie chodzą też górą, a ja oczami wyobraźni nie widzę złamanych odnóży. Zbyt często. Pod kopułą rozłożyliśmy też włókninę, by trawa tam nie rosła. Pod trampoliną na razie nie, bo nie wiemy, czy zostanie w tym miejscu, gdzie ją postawiliśmy, a gdzie indziej będziemy kopać, jak uznamy, że nam starczy kasy, bo korporacja też już płacze i nie wiemy, co z wypłatą.
Odnośnie tej wypłaty, to chciałam uszyć maseczki, dla nas. Ale ręcznie, to nie ma szans, a mamy maszyna uznała, że nie szyje, tylko pętelkuje. I zajrzałam na allegro, kupiłam kilka maseczek. I trochę mam wątpliwości, bo wiadomo, to ktoś musi zrobić, zapakować, wysłać, dostarczyć. Ale z drugiej strony może ktoś sobie dorobi do wypłaty, która nie przyszła taka, jaką się spodziewał. W ten sam deseń myślimy zamawiając dzieciom domek do ogrodu. Zwlekaliśmy, kombinowaliśmy, ale teraz uradziliśmy, że może ten ktoś dzięki temu zamknie miesiąc. I zamówiliśmy. Kupuję też ebooki. Normalnie, sama się nie poznaję, ale przeszłam na czytnik. Bo zawsze mogę go wziąć i choć parę zdań w ciągu dnia przeczytać. I nie zamyka się przy jedzeniu, bo książce musiałabym złamać grzbiet, a tego nie znoszę. No dobra, przy jedzeniu nie czytam, ale przy gotowaniu już tak, czytnik gdzieś leży, nie zamyka się, a ja coś robię, przy lekcjach z dziećmi, jak akurat mam chwilę też czytam. No i kupuję te ebooki, sporo jest promocji to też korzystam. I nawet minęło mi wrażenie, że kupując taką formę książki nie czuję, że ją mam.
Inna zagwozdka. Pewnie taka sama, jak u wszystkich. Święta. Po ludzku, normalnie nie umiem sobie poradzić z tym, żeby nie jechać. Bardzo bym chciała, serce się rwie, choć nawet mama mówi, żebyśmy siedzieli w domu. Ale może choć na ogrodzie, z dala od siebie...

czwartek, 2 kwietnia 2020

Kto śpi na podłodze?

Skoro na spacer muszę iść 2 metry od Osobistego to jak mamy spać? Bo jak też na odległość to mamy za małe łóżko. Czas rzucać losy, kto będzie spał na podłodze.
I nie zapomnijcie o metrze na spacerze, żeby mierzyć odległość, bo za zbyt małą też mają być kary.
To z kategorii absurdów.
A co do lekcji w TVP. Są dziwne, chwilami sztywne, nudne, ale ja w klasie drugiej nie trafiłam na błędy merytoryczne. Ale moim dzieciom się podoba i faktycznie odpowiadają pani z ekranu. A co do tej osławionej pary przy liczbach parzystych - Córa też się uczyła, że parzyste są te (rzeczy), które mają parę i dzięki temu można je podzielić przez dwa. Także tego. Tak wygląda teraz szkoła, nie tak, jak za starych czasów, przynajmniej te wcześniejsze klasy. Dzieciaki uczą się przez zabawę, różnymi formami. Oczywiście w klasie mają tablicę multimedialną, korzystają z różnych pomocy, ale części rzeczy nie da się zrobić bez dzieci w klasie, a ci nauczyciele tak robią. To musi być wykład, bo nie ma szans na interakcję, a doskonale też widać, że prowadzący są koszmarnie zestresowani. No cóż, to też ich zaskoczyło, też musieli zrobić coś na szybko, bez przemyślenia. Kto krytykuje, niech sam spróbuje. Oczywiście odnoszę się tylko do lekcji w klasie drugiej, innych nie widziałam.

środa, 1 kwietnia 2020

10

Dziś mija dziesięć lat odkąd powiedziałam tak.
Jestem bardzo wdzięczna za to, że jestem właśnie z tym człowiekiem. W tym czasie, kiedy spędzamy ze sobą każdą chwilę, nie mam go dość. Zwyczajnie mi z nim dobrze w domu i choć czasem potrzebuję czasu dla siebie, to czas z nim nadal mi się nie nudzi. Nadal mam z nim o czym rozmawiać. Dzięki niemu ten czas nie jest tak trudny, potrafi mnie podnieść na duchu i dać w łeb, jak trzeba, dzięki niemu wszystkim nam jest łatwiej. I choć powierzchnia, którą dzielimy, mocno ogranicza, cieszę się, że on jest obok.