Albo i dwie. Na wszelki wypadek, bo strach zajść w ciążę.
Jako matka i jako osoba pracująca kiedyś z osobami niepełnosprawnymi jestem przerażona. Oni są fajni, są cudowni, ale nie wszyscy. A niektórzy z tych "uratowanych" będą umierać w męczarniach, na oczach zrozpaczonych rodziców. Nie mnie oceniać, czy gorszy jest ból po aborcji spowodowanej nieodwracalnymi uszkodzeniami płodu, czy po śmierci takiego dziecka. I nikt nie ma prawa tego oceniać, nikt nie ma prawa zabrać nam, wszystkim kobietom i mężczyznom, prawa wyboru. Bo to nie jest tak, że to tylko walka kobiet, wielu mężczyzn odchodzi, ale są tacy, co cierpią razem z partnerką. Są też kobiety, które nie wytrzymują, więc powstrzymajmy agresję, nie wrzucajmy do jednego wora.
Aborcja, jakakolwiek, nie powinna być regulowana prawem. Niech to będzie kwestia sumienia, rozumu, czy jakkolwiek to nazwać każdego człowieka. BO to nie Trybunał (choć może powinnam napisać z małej litery), czy prawnicy będą życz konsekwencjami aborcji lub jej braku. Nie oni będą patrzeć na krzywdę rodziny lub na rodziców nad małą, białą trumienką.
Jestem przerażona, bo mam dzieci, które kiedyś będą chciały mieć dzieci. I mam nadzieję, że do tego czasu to wszystko się zmieni.