piątek, 28 kwietnia 2017

Plany na Majówkę. Oby nie

Majówka z piaskiem i wodą? Marzenie, prawda? No nie do końca. A nam się może taka właśnie uszykować. Od północy do 10 stan wody w Wiśle w naszej miejscowości podniósł się o 60 cm i ma 507 cm. Do stanu ostrzegawczego brakuje ponad 70, ale stany Wisły, która zaraz do nas dopłynie też są podwyższone. Nietrudno będzie przekroczyć stan ostrzegawczy, a nadal leje.
Od domu do wałów w linii prostej mamy kilometr, tu podobno nie było wody od wojny, ale ja pamiętam ludzi w łódkach blisko centrum. Osobisty pamięta godziny na wałach, ładowanie piachu i walka o każdy centymetr. Dziś pewnie też pojedzie na wały, zobaczyć, na co się trzeba szykować.
Boję się wody, koszmarnie się jej boję. Wiem, że nawet, jak podejdzie pod dom, to mamy go wyżej, specjalnie go podnosiliśmy i nie mamy piwnicy, ale wiem, że wielu ludziom da w kość. A od wody nie ma ratunku.

czwartek, 27 kwietnia 2017

Jeśli dziś środa to jesteśmy w kinie

Środa była wczoraj, wczoraj też była wizyta kontrolna po zapaleniu ucha u Córy, z pozwoleniem wyjścia na chwilę, więc i kino było. Zając Max ratuje Wielkanoc był marzeniem Córy, odkąd zobaczyła zajawkę w telewizji. Ale tak nam schodziło, aż wczoraj zapadła decyzja. Kino puste, zaraz pewnie zdejmą z afisza, byliśmy tylko my.
Film przyjemny, ładna animacja i bardzo dobre przesłanie. Oczywiście kilka tekstów, które zrozumieją tylko dorośli, ale taki ich urok, prawda? Naprawdę dobrze spędzony czas.
Dziś i jutro jeszcze siedzimy w domu, dzieciaki właśnie założyły oba swoje łóżka autami, kosiarką, która jeszcze rezyduje w domu, maskotkami... ogólnie armagedon, ale od godziny bawią się grzecznie, więc nie interweniuję.
Grilla mi się chce, a może tylko pola, a majówkę zapowiadają koszmarną...

sobota, 22 kwietnia 2017

Postapokaliptycznie i o bibliotece

Jakoś się wszystko udało wczoraj ogarnąć, leki działają, choć podobno nadal boli, ale wysięku nie ma. W pompie zmywarki był kawałek plastiku, nie mam pojęcia, jak przeszedł przez filtr. Do tego zapchał się wąż. Podejrzewam, że to od tego, że kiedyś zapchał mi się zlew, przepchałam i pewnie to, co zapchało, wlazło w odpływ zmywarki, trochę dodało, a ja ostatnio nie puszczałam na 70 stopni i zalazło na amen. W każdym razie działa.
Wywiad przełożony.
A Osobisty się wkurzył na błoto na dnie kubków i kupił nam Britę. U nas naprawdę jest syf w kranie i mimo tego, że mamy założony mocny filtr, nadal przełazi. Czajnik muszę czyścić co najmniej co tydzień, bo inaczej takie mikrodrobinki kamienia latają i robią błoto na dnie. Jak na razie z Brity jestem zadowolona, choć to dopiero jeden dzień.
Z facetem od sukienki się dogadałam, chciał nawet wczoraj wysyłać, jakby trzeba było na już.
I już, już było cudownie, bo jeszcze przyszły farby na domek dla dzieci i kamienie do ścianki wspinaczkowej, dzieci sprzątały, aż nagle... Synowi z nosa leci ciurkiem krew. Za dobrze by było, jakby dobrze było, nie?

Ale dziś wszystko mi wynagrodziło. Syn zaczął rozkładać kolejkę na środku salonu. W ogóle mamy wszystko rozłożone, jak to przy chorych dzieciach. I mówię do Osobistego, że chyba w dużym pokoju na górze rozłożymy ją na bardziej stale, tylko nie wiem, jak to pogodzić, bo ja tam chciałam książki, kolejka, jakieś materace do ćwiczeń, piłki i moje książki biedne... Na co on, że on tam książek nie widzi. I się zjeżyłam, czy mam rozumieć, że w naszym domu nie będzie miejsca na moje książki. Osobisty spojrzał na mnie z politowaniem i przypomniał, że w jego gabinecie będzie regał i będzie miejsce. Na co ja nadal niezrażona mówię mu, że ok, przyjdą do niego ludzie, a tam stoi Grey i inne romansidła.
- Przecież u góry jest jeszcze garderoba - mówi dalej spokojnie.
- Ale że cała na moje książki? Bo ja to bym tam jeszcze fotel chciała, wiesz, żeby mi zazdrościli.
- A kto ci broni go mieć?
- A ciuchy gdzie? - mówię do siebie? - Hm, książki czy ciuchy, wybieraj, kobieto. Jasne, że książki, czytać można nago.
- To dużo nie poczytasz.
- Drzwi z kluczem poproszę :P

Ogłaszam więc, że w miejscu garderoby będzie moje miejsce z półkami od góry do dołu (w końcu je zapełnię) i z biurkiem, bo gdzieś muszę pracować. Ach... Dobrze mi :)


Te dwa po prawej, to pokoje dzieci, na wprost schodów sypialnia, skośne drzwi ma łazienka no i wielki pokój ogólny :)

piątek, 21 kwietnia 2017

Wszystko nie tak

Od wczoraj idzie wszystko nie tak, a nawet od przedwczoraj wieczora, kiedy Córa przyznała, że od rana boli ją ucho. Nie mówiła wcześniej, bo chciała jechać do teatru. Więc wczoraj z samego rana kurs do lekarza i diagnoza: na pograniczu ostrego zapalenia ucha. Dostała proszki robione, antybiotyk do ucha i antybiotyk na recepcie, jakby było gorzej. W związku z tym wywiad, na który umówiłam się z dziewczyną, która pisze pracę magisterską o dzieciach 4, 5 letnich i bajkach, zakupach, musiał się przełożyć na popołudniu. Tia... A Osobisty wrócił do domu i powiedział, że teraz wraca, jak wróci, bo tyle roboty. Bez sensu, żeby dziewczyna czekała, bo może się nie doczekać, do mnie dojechać nie może, bo auto popsute, a wywiad z dziećmi... Ta...
Może ktoś z Was zechce jej pomóc? To poproszę o kontakt na maila, z lewej strony jest :)
Wczoraj wieczorem Syn puścił zmywarkę, poszedł spać, a zmywarka zrobiła sobie wolne. Nie wypuści wody i już. Pompa. W związku z tym dziś ja wyciągałam z niej wodę, cały wsad myłam ręcznie... A nalewając wody do miednicy... okazało się, że jest zimna. Węgla w domu brak, trzeba na pole z wiadrem. Napaliłam w kominku, bo w domu też się wyziębiło, w piecu też, wodę zagrzałam w czajniku i umyłam przy asyście dzieci: "Mamusiu, ale się napracujesz, to musi być ciężkie" i takie tam ;) Kochani są.
A jeszcze zapomniałam. Zamówiłam Córze sukienkę na występ. I przyszła o dwa rozmiary za duża, muszę zwracać :(

wtorek, 18 kwietnia 2017

Jak ze świętami było

W tym roku prawie udało się zrealizować plan. Nie poszliśmy tylko w Wielki Czwartek do kościoła. W piątek początek przygotowań, na czele z fryzjerem chłopaków. Ja nie poszłam przed świętami, bo katar mam taki, że ledwo dycham i się bałam czegoś gorszego, a z lekami to u mnie krucho :P Na szczęście ostatnie pasemka i farba są takie, że nie widać, tona odżywek i olejowanie działa cuda i nie musiałam tak na już.
W Wielki Piątek zrobiliśmy tak, by zdążyć na nabożeństwo, Syn na początku współpracował, a potem się uśpił, więc mieliśmy naprawdę długi wieczór. Nawet myśleliśmy, że w Sobotę, na wieczorne nabożeństwo już nie pójdą, tylko pójdziemy święcić, ale oboje chcieli. Na południe święcenie, już po wspólnym malowaniu jaj i przygotowaniach. Oni sami robili rafaello, znaczy dzieci i Osobisty, sałatkę robiłam z nimi ja, dzieciaki kroiły w plasterki, ja w kostkę. Święcenie na dwunastą, potem porządki i zbieranie najmniejszego kwiatka. Do kościoła lecieli, jak na skrzydłach, bo będzie ognisko (Córa nawet pytała, czy też kiełbaski ;) ) Syn znów oddalił się w objęcia Morfeusza i o ile Córa kazała sobie zatkać uszy na odwieszeniu dzwonów, tak on... spał... Niestety Córa zaczęła się nudzić i zamiast powiedzieć, zaczęła się awanturować, więc wyszliśmy wcześniej.
Niedziela to pobudka o 5 rano, doprowadzanie dzieciaków do pionu i Rezurekcja. Kwiatków nam starczyło do 2/3 trzeciego okrążenia, więc uważam, że nie było źle. Bibuły nie cięłam, bo to sprzątać trzeba, a ksiądz się nie chce godzić. W kościele było im ciężko usiedzieć, ale dali radę do końca. Na popołudnie byliśmy umówieni u mojej mamy, całe rodzeństwo, a Syn o 11.20 oświadczył, że idzie spać i jak powiedział, tak zrobił. Zanieśliśmy śpiocha do auta, Córa uśpiła się po drodze ;)
Bracia minęli się o jakieś piętnaście minut, więc mama nie miała nas wszystkich na raz, ale i tak miała nas dużo ;)
W poniedziałek oczywiście woda poszła w ruch, ale symbolicznie, do południa Osobisty zabrał dzieci do teściów, a po południu przyjechał starszy starszy brat z rodzinką, bo bratanica jeszcze nie widziała naszego domu. Przy okazji pozbyłam się resztek rzeczy dla malutkiego dziecka, bo moje już nie będą najmłodsze :) Szkoda, że nie wyrobiła się wcześniej, bo miałam więcej, ale cóż.

To były dobre święta :)

Ulepimy dziś bałwana...

Narzekałam Osobistemu, że nie zmienił mi opon na zimowe, a jednak chłop miał rację. Dziś u nas całe 2 stopnie na plusie i deszcz ze śniegiem łamany przez śnieg. Zimno w balerinkach, a zimowe przed świętami popakowałam. Tia...
Kurtyna.

sobota, 15 kwietnia 2017

Wesołych Świąt

Kiedy już nadejdzie niedzielny poranek, niech łaskami obdzieli bez skazy Baranek. Zmartwychwstałego miłość i moc niech obudzi w Was nadzieję na lepsze jutro i chęć czynienia wszystkiego, by lepszym się stało.
Czy wierzycie, czy nie wierzycie, niech te dni będą dla Was piękne, magiczne, pełne spokoju, wytchnienia i czasu, który nie pędzi. Bądźcie dobrymi ludźmi dla innych, ale też dla siebie.
Słodyczy, radości, wzruszeń i zamyślenia, zdrowia i zadowolenia.

środa, 12 kwietnia 2017

Świąteczna tradycja

Rzeżucha, zasiana w poniedziałek, już kiełkuje. Pościel zmieniona, okna umyte, zostało tylko salonowe wewnątrz, ale czeka, aż Osobisty mi odsunie sofę. Dziś jedziemy do spowiedzi, a potem będziemy piec baranki. Dzieci zażyczyły sobie wziąć dwa do przedszkola, na Śniadanie Wielkanocne. Do tego dla nas, teściów, rodziców i wychodzi całe stado.
Mamy to szczęście, że jako młoda rodzina możemy sami tworzyć własną tradycję. I tak od dwóch lat pieczemy baranki i robimy mazurki. Oczywiście babka też obowiązkowa ;) W wersji dużej i malutkich babeczek muffinkowych. Do koszyczka. W tym roku też Córa chce iść na Rezurekcję, sypać kwiatki. Zbieram wszystko, co widzę (forsycja mi przemarzła i nie kwitnie), a resztę będzie sypać bibułą. Pójdziemy też na Triduum Paschalne. Do tej pory mam przed oczami śpiącego Syna na zawieszeniu, czy odwieszeniu dzwonów. Magia.
Postanowiliśmy też, że wyrabiamy się ze wszystkim do święcenia (najpóźniej u nas o 12, a potem mamy wolne i zaczynamy święta. W moim domu rodzinnym to się udawało raz lepiej, raz gorzej, czasem zostało odkurzyć, czasem pomieszać sałatkę, ale zasada działała i naprawdę mi się podoba.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Ponad podziałami

If tomorrow never comes...
7 lat temu byłam w galerii na zakupach, gdy dostałam smsa: Prezydent nie żyje. Samolot się rozbił.
Czytałam go kilka razy i nie dochodziła do mnie jego treść, nie wierzyłam. Weszłam do sklepu, za koleżanką, przeczytałam jej i ekspedientka potwierdziła. W głowie pustka i niedowierzanie. Bo może ktoś przeżył, wiadomo, jak jest z informacjami...
W domu czekały na mnie obrazy, takie nierealne, jak z jakiegoś filmu, z chorej wyobraźni. Pamiętam z tamtych dni trumny wynoszone z samolotów, kwiaty rzucane pod nogi konduktom i słone łzy.
Staram się nie pamiętać podziałów i kłótni. Bo tam zginęli ludzie, nie politycy tej czy tamtej partii, tylko ludzie, którzy kochali, nienawidzili, rządzili, dzielili i popełniali błędy. Jak każdy z nas. Ludzie, którzy mieli plany, marzenia i przyszłość. Tylko jutro nie nadeszło.
Sprawa nadal jest żywa, niewyjaśniona, bo niestety historię piszą zwycięzcy i to nie ci, co wygrali na papierze, jak my II wojnę... Może, kiedyś, moje wnuki będą się o tym uczyć bez przekłamań, jak ja zaczynałam o Katyniu. A teraz po prostu wspominam ludzi i w przededniu Wielkanocy mam nadzieję, że odebrali swoją sprawiedliwość.
Wieczne odpoczywanie ślę w niebiosa, a rodzinom, które zostały życzenia znalezienia ukojenia.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Kiedy kredyt ciąży, o ciąży i w ogóle też

Kiedy kredyt ciąży, trzeba go spłacić, więc tadaaaam! Wczoraj zamknęliśmy kredyt, nie mamy już żadnych zobowiązań, dom jest całkiem nasz, a raczej sprzęty i auto, bo to na nie był wzięty. Ale nam dobrze :) pomijając, ile gotówki się zwolniło, to fajne uczucie nie musieć komuś płacić.

Dziś mija 4 lata, odkąd się dowiedziałam, że jestem w drugiej ciąży. Minęło, jak z bicza strzelił, a Syn w niedzielę, kiedy Osobisty ich poganiał z obiadem, bo nie ma czasu, spojrzał na niego z takim spokojem i powagą na twarzy i oświadczył:
- Jest czas. Do końca życia.

Trudno odmówić mu racji.

W końcu zamówiliśmy wakacje. Jedziemy 12 sierpnia, wracamy w kolejną sobotę. Do Krynicy, bo tym razem padło na bardziej górzysty teren. A tam można nie robić nic i nadal jest super :) Zdradziliśmy tylko miejsca na takie bliżej centrum, żeby można było spokojnie zostawić samochód. Na majowy weekend też rozważaliśmy wyjazd, ale zrezygnowaliśmy na rzecz zwiedzenia Dolinek Krakowskich czy Ojcowa. Dawno nie byliśmy.

sobota, 1 kwietnia 2017

7

Zapach ogrodu po wiosennym deszczu nadal mi towarzyszy. Małe, czerwone pudełko i jego silne ramiona.

- Jeśli kiedyś zechcesz być moją żoną, załóż go.

Pierścionek jest bardzo delikatny, nie noszę go na co dzień, ale dziś znów lśni na mojej dłoni.