wtorek, 26 lutego 2019

Koła autobusu kręcą się...

A raczej mojego auta. Zatankowałam w piątek, wracając do domu, czyli wtedy zrobiłam tylko 10 km. Na chwilę obecną mam na liczniku 400. W te i we w te, jak kot. Do tego trzeba doliczyć mnóstwo nowych obowiązków i milion starych, których Osobisty nie może zrobić, np przygotowanie herbaty. Wieczorem pomagam mu się umyć, przebrać i padam. Nic nie czytam, dziś obejrzeliśmy jeden odcinek Star Treka, ale to do południa.
Na szczęście już go nie boli, jest lepiej, choć zmienianie opatrunku nadal działa na mnie rozgrzewająco i po jednej ręce muszę odpocząć. Ale i tak robię to lepiej, niż pielęgniarka, bo po niej to w nocy już mu spadło z dwóch palców. Pominę, że robią byle szybciej i mało delikatnie. A wyczekał się wczoraj ponad dwie godziny, bo zamiast zmienić mu opatrunek, to chirurg wezwał wcześniej ludzi do zabiegów. Taka polityka.
U jednego brata spokój, u drugiego stabilnie. Mama się mniej denerwuje, ale co jej zaserwowaliśmy na 72 urodziny, to jej. Oby się tylko nie odbiło na zdrowiu.
Dziś usmażyłam faworki, tyłek rośnie od samego patrzenia. Nie są tak wybite, jak być powinny, ale trochę mnie zrelaksowały. I dzieciakom smakują.

niedziela, 24 lutego 2019

Zażagliło i zaplątało nam się życie

Zażagliło, bo w piątek zaczęliśmy szanty, koncertem dla dzieci i bawiłam się świetnie. Fantastycznie przygotowany program o Magellanie, dzieciaki chłonęły wiedzą, jak gąbki i wyszły rozśpiewane i zachwycone. W sobotę też hasały pod sceną, kupiliśmy płytę, ale już w kolejce do podpisu nie chciało nam się stać, za rok też będzie okazja. Potem szybkie zakupy butów, dzieciaki obłowiły się w pięć par, Osobisty w jedną, a ja wyszłam z niczym, nic nie spełnia moich wymagań wizualnych, a jak spełnia, to jest z zamszu, a bez chodnika w śniegach, zaspach, błocie i kałużach takich butów nie widzę. Jedzenie i do mojej mamy, zostawić dzieci i znów na Kraków, na dorosły koncert. Uczucia mam po nim mieszane. To był benefis Atlantydy, wielu gości i goście mnie w większości zachwycili, na Ryczących dwudziestkach znów popłynęły łzy za losem Qni, o którym chłopaki pamiętają i dla mnie to o nim jest tekst Ale jutro pójdziemy na piwo <---klik .="" a="">
Na Zejmanie znów popłynęły łzy, ale tym razem ze śmiechu. Perły i łotry oraz Zniecacka Project też mnie setnie ubawili. Natomiast Atlantyda obroniła się tylko dwoma piosenkami, choć Pożegnalnym tonem prawie się uratowali. Wiecie, że to była szanta, jedyna, którą graliśmy na naszym weselu? I zaśpiewali z kobietą, z której udziałem wersję kocham najbardziej.

No a teraz trochę poplątania. W czwartek Osobisty chciał wyczyścić odpowietrznik na zbiorniku na wodę. Po odkręceniu tej części powinien zadziałać zawór bezpieczeństwa. Nie zadziałał. Nie było go. Na dłonie Osobistego poleciała 80 stopniowa woda. Zawołał mnie, ja przekonana, że leci woda z sufitu mówię, żeby zakręcił wodę, bo on był w takim szoku, że o tym nie pomyślał. Zakręcił i się zwija, myślałam, że poharatał ręce, a on mówi, że poparzył. Wysłałam go pod wodę i dowiedziałam się, że on wsadził tam jeszcze raz ręce, żeby to zakręcić, bo sam nie wiedział, co zrobić. W efekcie całą noc wisiał nad miską z wodą, bo mimo zażycia przeciwbólowych nie był w stanie tych dłoni wyjąć. Rano było ciut lepiej, to znaczy pojawiły się pęcherze, i mogliśmy jechać do lekarza. Oczywiście na szybko, bo ja z dziećmi na 11 na koncert. Zwolnienie do 4 marca, komplikacje w codziennym życiu i dłonie całe w bandażach. I na koncercie niby fajnie, ale ja się nawet boję go dotknąć w te dłonie.
A wczoraj do mamy przyjechałam ja i moi dwa\j bracia, którym też się życie poplątało. Nigdy jeszcze nasza trójka nie miała problemów tak w jednym czasie. Koszmarny weekend pod tym względem.

środa, 20 lutego 2019

Młodość to stan umysłu

I starość też i ten mój umył właśnie tak podszedł do urodzin. Poprzedni post dotyczył mnie i tylko mnie, mojego myślenia i postrzegania świata i jak ktoś się poczuł urażony, przepraszam, nie było to moim celem. Ja czułam się staro, jakby jakiś rozdział się zamknął. Tak po prostu, bez powodu, bez głębszych przemyśleń, czy podsumowań. Niektóre urodziny po mnie spływają, niektóre nie. Te nie spłynęły. Nie przeszkadza mi to jednocześnie myśleć o moich braciach (w tym roku 51 i 53 lata) jak o młodych, nie wspominając o mojej mamie, która za cztery dni kończy 72 lata i ta cyfra wcale jej nie definiuje. Znam wiele osób po 60, które nadal mają młodą duszę i 30-latków, którzy zachowują się, jakby byli na emeryturze.
Wam życzę młodej duszy do 100, a potem już tylko troszkę starszej. I nie bierzcie moich postów zbyt poważnie. Nadal chodzę na burleskę, nadal szukam idealnych muszkieterek na szpilce, bo te, co mam, już się kończą i nadal cieszy mnie chodzenie po płytkach bez nadeptywania linii.

wtorek, 19 lutego 2019

Wiosna?

Tak nieśmiało pytam, czy to wiosna już? Ja wiem, że świat piękniejszy, bo zmyłam w końcu kocie łapki z okien i chwilowo nie ma nowych, bo w nocy przymrozek i nie wali mi błotem po szybach, ale jednak jakoś jakby przyjemniej. I kwiatki mi wyrastają i wiciokrzew puścił listki. Mam więc nadzieję, że to jednak wiosna i nie przyjdzie mróz, żeby to zniszczyć.
Wczoraj wielki dzień, zarówno dla mnie, jak i dla Córy. W tamtym tygodniu tak z głupia jej zaproponowałam, że może by poszła do przedszkola poczytać dzieciakom. Tak zamiast mnie. Ona się zgodziła, jej była wychowawczyni była zachwycona i wczoraj nadszedł ten dzień. Przeczytała dwie bajki, opowiedziała o szkole i zdaje się, że zrobiła większe wrażenie, niż pani, która dzieciom mówi to samo. No ale co pani może wiedzieć o szkole, prawda? Na początku szalenie się denerwowała, ale potem już poszło. Tylko brat ją zignorował w myśl zasady króla Juliana "musisz do mnie mówić  głośniej, kiedy cię wcale nie słucham".
W końcu się doczekaliśmy, już w tym tygodniu idziemy na szanty, w piątek jednak też, bo się dzieciaki zdecydowały i wtedy w trójkę, a w sobotę już w czwórkę, potem dzieci do babci, a my znów na koncert. Ten nasz to taki trochę przypadkiem, bo nie byłam zdecydowana, ale wrzuciłam do koszyka i już nie umiałam wyrzucić. Odczytując to jako znak - kupiłam. Ale już chyba o tym pisałam. Musicie mi wybaczyć, ale ja już stara jestem. A przynajmniej tak się czuję. Stuknęło mi 35 lat niedawno i wrzuciła w taką czarną dupę, że masakra. Nie mogłam sobie z tym poradzić, że ta młodość już prawie ma się ku końcowi. Na co Osobisty stwierdził zdziwiony, że długą tą młodość miałam. Grunt to wsparcie. Otrząsnęłam się jednak i teraz jest już ok.

czwartek, 14 lutego 2019

Dla miłości

Kochajcie się, sprawiajcie sobie małe przyjemności i niech ta radość i miłość wywołana zalewem czerwieni trwa w Was przez cały okrągły rok.

Miłość to nie pluszowy miś ani kwiatyTo też nie diabeł rogatyAni miłość kiedy jedno płaczeA drugie po nim skaczeBo miłość to żaden film w żadnym kinieAni róże ani całusy małe dużeAle miłość kiedy jedno spada w dółDrugie ciągnie je ku górze”.

Happysad Zanim pójdę

poniedziałek, 4 lutego 2019

Feriowo

Tak, wiem, że ferie u nas się już skończyły, ale Córa postanowiła przedłużyć, była w szkole dwa dni w tamtym tygodniu i postanowiła pochorować. Dziś niestety musieliśmy dodać do leków antybiotyk, bo ucho się nie leczyło. Gramy w planszówki, będziemy robić chrust lub oponki, ja się wybieram na aquaaerobik, zobaczymy, czy mi wyjdzie, ale plecy mnie bolą i kaloria trochę przesadziła ze zwężaniem ciuchów. Najgorzej marudzi Syn, bo to niesprawiedliwe, że on chodzi do przedszkola, a ona zostaje w domu. No cóż, czas się nauczyć, że życie nie jest sprawiedliwe.
Przeżyliśmy też Dzień Babci i Dziadka w przedszkolu. Teść, zgodnie z przewidywaniami, olał, teściową ja zawiozłam. Tak, możecie mi bić brawo i podziwiać i w ogóle :P Z moimi rodzicami ją wzięłam, Osobisty mi ją do domu przywiózł, żeby Córa mogła w domu zostać. Potem przywiozłam ją do nas, a sama pojechałam odwieźć moich rodziców. Co prawda jeździłam w te i we w te, ale dzięki temu nerwów trochę oszczędziłam, a ona posiedziała z dziećmi, jak mnie w domu nie było. Osobisty to wymyślił i zdecydowanie podoba mi się ten tok myślenia.
A co do ferii, mam też ferie od czytania, nic mi nie idzie, nie mogę się skupić, rozpraszam się.