Obejrzałamniedawno popularny program. I włos mi się zjeżył na głowie. „Kochanie, usuńciążę, pojedziemy na wycieczkę, na wczasy…” Nie istotne, a może właśnie bardzo,że ta kobieta uległa.
Co to za zdanie? Najpierw„kochanie”, a potem „pozbądź się dziecka”, ich dziecka. W głowie się niemieści, że ktoś może to powiedzieć, a ktoś posłuchać. Jak mężczyzna tak mówi,to nie ma tu miejsca na miłość. Chyba jedynie na miłość własną. Jakby mi takpowiedział mężczyzna, to bez zastanowienia zostałby wyrzucony z domu i mojegożycia. Pominę już powody, które szanowny pan wymienił są nieistotne, bo głupie.Samo zdanie mnie poruszyło. Nieważne, czy ktoś jest katolikiem, czy poczęło siędziecko, czy zarodek, nieważne, co mówi czy nie mówi o tym rodzina i znajomi.To zdanie wyklucza wszystko, przekreśla całe życie we dwoje, zarówno przeszłejak i przyszłe. Jeśli ktoś tak lekko potrafi podejść do aborcji to co dalej?
Mężczyzna ma wspierać kobietę,kobieta mężczyznę, to w skrócie, bardzo wielkim, idea związku. W powyższejsytuacji wsparcia nie ma. Bo wręczenie pieniędzy na zabieg wsparciem nie jest.Nie wymagam szerokiej wiedzy psychologicznej, ale utrata dziecka to jedna znajgorszych, o ile nie najgorsza rzecz, jaka kobiecie się może przydarzyć.Jeśli dziecko jest oczekiwane to prawdziwy dramat. Piekło na ziemi, możnapowiedzieć. I z miłości mężczyzna to piekło funduje. Bo on chce zabrać kobietęna wycieczkę.