Z okazji egzaminu ósmoklasisty moje dzieci od przedwczoraj mają wolne. I pierwszy dzień przesiedzieliśmy w domu. Pogoda była fatalna, więc akurat czas na puzzle, gry i telewizor, jak znalazł. Wczoraj za to pojechaliśmy do mojej mamy z życzeniami, ja do kosmetyczki na masaż kobido, dzieciaki w tym czasie szalały u mamy, potem tańce i lody, dużo lodów. Dziś za to postanowiliśmy spędzić dzień w naszej miejscowości, wzięliśmy hulajnogi i znów na lody. Po lodach był obiad, a kto zabroni nam zaczynać od deseru, a potem poszliśmy na plac zabaw, bo był w sumie naprzeciwko.
I tu się zaczyna opowieść właściwa, tamtą w sumie mogliście pominąć, bo bardziej ku mojej pamięci.
Na placu trójka dzieci w wieku różnorodnym. Nagle mały chłopiec rzuca się na dziewczynkę, ciut starszą i ... gryzie ją w plecy. Mała w krzyk, mały się śmieje, matka nie reaguje, babcia podbiega i mówi, uwaga! Że on nie chciał! Powtarza to dwa razy i nawet pyta małego, czy chciał, a on radośnie, że nie. Dopiero matka stwierdziła, że owszem, chciał.
A mnie ręce opadły. Nie chcieć to można kogoś potrącić podczas biegu, niechcący można zerwać łańcuszek (akurat u nas na czasie), a nie ugryźć tak, że krew się leje! Cieszę się, że ta matka zareagowała, bo musiałabym się wtrącić i zostałabym tą niewychowaną. Ale nie ma we mnie przyzwolenia na przemoc. tak, to jest przemoc, dziecka wobec dziecka. I nie ma we mnie na to pozwolenia, bo jak można nie chcieć gryźć, tylko tak samo wychodzi, to tak samo można nie chcieć kopnąć, uderzyć, a w końcu może i zabić. Nie, nie przesadzam, przemoc, na którą się nie reaguje nie znika sama, ona ewoluuje i uczy się, że jest bezkarna.
Moje dzieci gryzły. Córa raz dziabnęła Osobistego tak, że krew leciała mocno i długo się goiło. Jednak najdłużej gryźli jeden dzień. I nie, nie klepałam ich po pupie, jak babcia na placu zabaw - ze śmiechem, bardziej dla zabawy, niż w jakimkolwiek innym celu. Są sposoby na gryzące dzieci. I nie jest to śmiech i mówienie, że nie chciał. Chciał i to zrobił. A po takiej reakcji będzie robił częściej.
Wkurza mnie tłumaczenie dzieci przez dorosłych. Owszem, to małe i często nieświadome. Ale nie wolno z nieświadomości robić nieświadomość konsekwencji i ich brak. Bo potem takie matki będę przed prokuratorem płakać, że to takie dobre dziecko było. I on/ona na pewno nie chciało, tylko się pogubiło. Tak, gdzieś tam, w dzieciństwie, kiedy było tak tłumaczone i usprawiedliwiane.