niedziela, 31 października 2010

Na kocią łapę...

            Ślubu sięnie chce z różnych przyczyn. Przez strach, przez wcześniejsze zobowiązania,jest sporo możliwości… A dziś zobaczyłam to w jeszcze innym świetle. Jest para,nieważne, długo, krótko, mieszkają razem, ale do ślubu im nie po drodze. Czysię nie kochają? Zapewne się kochają, ale… Żyjemy w czasach Romea i Julii,seriali, wielkich kinowych miłości. Takich na zawsze i na wieczność, z porywamiserca, wielkimi przeszkodami do pokonania, porwaniami. Żyjemy w czasachmiłości, która nie jest zwyczajna, nie jest codzienna. Tęsknimy za takąwłaśnie. Szaloną, namiętną… Ale nie każdemu się trafia. Czasem spotyka siękogoś, kocha się go, ale tak… Normalnie, na co dzień, bez wielkiego entuzjazmu,nie ma ogromnej euforii i motyli w brzuchu. Jest za to codzienna kawa, uśmiech,leniwe wieczory. Takie mało romantyczne, nie kinowe, zwykłe. Więc ślub zamknąłby drzwi dla wielkiej miłości, co to nie wybiera, wielka siła i aż po grób,wbrew wszystkiemu. Nie bierze się go, bo można odejść do kogoś, kto przyniesiez sobą te wszystkie wyśnione, wymarzone uczucia. Tak łatwiej, bezpieczniej,nadal można marzyć…

            Po co? Poco czekać na coś, co może nigdy nie nadejść? Co złego jest w rutynie,przywiązaniu, spokoju i stabilizacji? Nie ma nic złego w codziennej miłości okazywanejzwykłymi gestami. Nie potrzeba zwaśnionych rodów, trucizn, porwań i szalonychnocy. Wystarczy miłość. Taka tu i teraz. Namacalna. Realna.

            Pewnieznajdzie się ktoś, kto zaprzeczy. A jesteście pewni, że przetrwacie wielkąpromowaną w kinach miłość? Bo miłość rodem z telenoweli nie jest łatwa. Niesieza sobą trudne wybory, okrutne decyzje i ciężkie chwile. Naprawdę wytrwacie?Naprawdę chcecie?

Cudowne wrażenie...

Wczoraj wróciliśmy od Przyjaciółki, zamykałam bramę za A., bo On prowadził. I tak sobie pomyślałam, że jeszcze rok temu zwyczajnie byśmy się rozstali do kolejnego spotkania. Cudownie wiedzieć, że nie trzeba się żegnać. Że tak będzie zawsze. Stabilizacja, pewność. To coś, o czym gdzieś tam się marzy... To daje taką siłę, która wszystko pokona. Ulatuję. Na nowo zakochana. Wciąż kochająca...

czwartek, 28 października 2010

Jesiena nostalgia

            Czas pędzinieubłaganie. Niedawno był sierpień, za chwilę już Święto Zmarłych. Dziwnie sięobchodzi, jak niedawno był pogrzeb. Tyle śmierci w tym roku…

            Kochamjesień. Taką żółto-czerwoną. Do pracy jeżdżę przez las, o tej porze piękny.Poszycie zasypane liśćmi, pomarańczowe, ciepłe, z góry lecą liście, jak anioły…I te tumany wzbijane przez samochód. Porównywalne uczucie do chodzenia poliściach, jak żywe wspomnienie z dzieciństwa… Cudnie się jedzie przez takąleśną, polsko jesienną drogę. A w tylnej szybie widać tańczące liście poderwanedo życia przez koła samochodu. Bajka po prostu…

            p.s.Skończyłam kleić zdjęcia do albumu ślubnego. Teraz czas na opisy…

środa, 20 października 2010

Do M***

            Na tymblogu padło parę słów w gniewie, głupiej dumie i … Nie wiem czym. Ale skoropadły, czas na przeciwwagę. Brakowało mi pomarańczowej kuchni, a jeszczebardziej jej Właścicielki. Brakowało mi Twojego „Kasieńko”. Nadal tylko Ty maszprawo tak mówić, wiesz? Potraciłyśmy sporo chwil z życia. Oby nigdy więcej, bobrak Ciebie jest mocno uciążliwy. Jak taka zadra, nie do usunięcia. Dziśzniknęła. Dziękuję. Przepraszam.

            Dziękuję zaherbatkę.

sobota, 16 października 2010

Przeciążone busy. SZOK. A staliście kiedyś na mrozie?

            Wszystkieportale i wszystkie media po tragedii w Nowym Mieście rozpisują się na tematkontroli busów. Co więcej grzmią na alarm, bo ktoś przewoził więcej ludzi, niżmiał prawo. Ludzie oburzają się na równi z nimi. Jasne, kto ma w ręku media, mawładzę, największa siła opiniotwórcza tkwi w mediach właśnie. Ale… Doskonalepamiętam czasy studenckie, kiedy jeszcze jeździłam busami, a nie pociągiem.Zajęcia czasem kończyłam tak, że musiałam jechać ostatnim kursem. Zdarzało się,że długo na niego czekałam, wcześniejszy mnie nie wziął, bo miał pełno. Wtedy znadzieją czekałam, aż przyjedzie ten ostatni, że weźmie i choć na szybie dojadędo domu. Jak ktoś nie wie, co to czekać na 20 stopniowym mrozie na busa, niechsię nie wypowiada. Nie wierzę, żeby choć połowa grzmiących teraz osób niejechała jako ta osoba „nad stan”. Nie wierzę, że po imprezie ktoś nie wsiadłjako szósty, siódmy do auta. Byle dojechać do domu. Niebezpieczne, ale nie dopogodzenia, dlatego praktykowane.

Zrozumcie tych, którzy wsiadają,wiedząc, że nie mogą. I w końcu zrozumcie kierowcę feralnego busa. On brał tychdodatkowych ludzi do swojego auta, by mogli zarobić i mieli na chleb.

wtorek, 12 października 2010

Co zmienia ślub

            Kiedyobudziłam się rano 14 sierpnia nadal uważałam, że ten dzień nic nie zmieni.Przecież to tylko papier, poświadczenie miłości, która nie stanie się innaprzez fakt posiadania obrączki. Jakże się myliłam. Największą widoczną zmianąjest oczywiście to, że mieszkamy razem. I mogę z ręką na sercu powiedzieć, żesądząc, że się znamy, myliłam się. Są takie szczegóły, które wychodzą dopiero,gdy się razem zamieszka. Ale nie ta zmiana jest najważniejsza. Jest coś, cotrudno określić słowami. Siła, pewność, coś takiego, co odwraca się w głowie o180 stopni. Dzięki temu przetrwaliśmy razem chyba najtrudniejszy okres w naszymżyciu. Gdyby nie to, że jesteśmy małżeństwem, pewno byśmy się rozstali. I niechodzi o to, że trzeba rozwód, czy coś, nawet nie pomyśleliśmy, że prawniejesteśmy związani. Jesteśmy związani Sakramentem, który uniemożliwia poddawaniesię nawet w beznadziejnej sytuacji. Wiem, że to brzmi patetycznie, ale inaczejnie umiem. To moje odczucie. Nasza miłość, czułość i szacunek względem siebiesię nie zmienił, ale nabrał pewnej nie opisywalnej jakości.

No i dziwnie się czuję jakojedyne małżeństwo wśród znajomych.

poniedziałek, 11 października 2010

Żyję

Wrócił nam net. Co prawda na kartę i jest szybki jak ślimak po przetrąceniu kręgosłupa (tak, wiem, ślimak nie ma kręgosłupa, to pomyślcie jak się musi poruszać), ale jest. Mam dostęp do świata. Pewnie niedługo skrobnę notkę co się zmieniło. Bo nadal pozostaję w szoku z faktu bycia żoną, posiadania Męża i tych wszystkich wydarzeń.

niedziela, 10 października 2010

DOWNload



               0% IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII 50% .......................100%

                     Trwa ładowanie Internetu. Proszę czekać.



          Czyli nadal off line. Jak się będę chciała podenerwować to to wszystko opiszę...