czwartek, 24 grudnia 2020

Wesołych świąt

 Bądźcie szczęśliwi, radośni, bo mimo wszystko mamy za co być wdzięczni. Bądźcie ze sobą, dla siebie. Łapcie chwile i cieszcie się nimi.

Zdrowia, bo ono teraz najważniejsze, szczęścia, uśmiechu i miłości.


wtorek, 15 grudnia 2020

Przed świętami

 W sobotę odsunęliśmy lodówkę i zmywarkę, choć próbowałam przemówić Osobistemu do rozumu mówiąc, że przychodzi Jezus, a nie sanepid, czy teściowa (tak stopniując napięcie). Ale się uparł i odsunął. Czego tam nie było! No dobra, wiem czego, takiego nożyka do wydrążania środka z jabłek nie było. Już dawno zaginęło i nijak nie wiemy, gdzie się podziało, a jak już tam nie ma, to czas kupić nowe.

Muszę jeszcze okno umyć, przynajmniej w kuchni, ale to chyba w wigilię, żeby było chwilę czyste. Mamy kota, który drapie po szybach, jak chce zmienić stronę okna, czyli jakieś milion razy dziennnie plus za każdym razem, gdy inny kot chce wejść, lub wyjść, bo wchodzą oknem kuchennym i to okno wygląda, jakby miało jakąś przyklejoną żaluzję. Firanka w zasadzie nie lepsza, ale te wypiorę też tuż przed. Wieszam mokre, wypłukane w ulubionym płynie i pięknie potem pachnie. Choinkę już mamy, nie bacząc na rany kłute przywiozłam ją jeszcze na początku grudnia i stoi i czeka na wniesienie. Jednak znów żywa.

Uszka zamrożone, krokiety też, kartki wczoraj napisałam, czekają na wysłanie, ale to dziś pojadę i nadam. mam dwie nowe, piękne formy do pieczenia. I co z tego, że baby?  W zasadzie święta mogłyby już przyjść.

Jeszcze tylko rezonans w piątek. Wie ktoś, ile trwa rezonans stawu biodrowego? Spokojnie, nic się strasznego nie dzieje, mam podejrzenie zespołu mięśnia gruszkowatego, a on jest bardzo głęboko i usg nie sięga.

niedziela, 13 grudnia 2020

Na kota

 Wczoraj zrobiłam zamówienie na jedzenie dla kotów. Puszki normalne i suche na kule włosowe. Kupujemy niekoniecznie najdroższe, promocji szukamy, ale trzymamy się zasady, że ma to być bez zbóż i z mięsem, a nie buda zmielona z psem z przewagą budy. No i wyszło nam tego pięćset złotych. Normalnie chcę 500+ na kota. Może być na jednego, nie będę pazerna.

Brat jutro jedzie na rehabilitację do Zakopanego. Wszyscy chcą jechać, nie mogą, a on marudzi, że w zimie, że co on tam będzie robił. Kazałam mu narty zabrać. Będzie dobrze.


niedziela, 6 grudnia 2020

O włos

To był normalny dzień. Wstał, ubrał się i ruszył do pracy. Tam przesiadł się na ciężarówkę i ruszył w zadaną trasę. Czas mijał normalnie, aż poczuł, że coś jest nie tak, auto ściąga w prawo, a on nie umie nad nim zapanować. Chciał manewrować, ale nie umiał, aż nagle usłyszał, że ktoś stuka w  szybę...

Potem było szybko. Karetka, która przyjechała ekspresowo, utrata przytomności i obudzenie się w szpitalu. Maksymalnie szybki zabieg. Wiadomość do rodziny. I stąd wie, że ściął barierki, wypadł z autostrady i zatrzymał się na pasie zieleni. Że ktoś znajomy akurat jechał i pobiegł zobaczyć, co się dzieje. Nie uznał, że pijany, czy za szybko jadący. Uratował mu życie, bo to był udar.


Bardzo bym chciała napisać, że to kolejny post z cyklu, żebyśmy nie byli obojętni, że to nie wydarzyło się naprawdę. Bo się niestety wydarzyło. Kierowcą ciężarówki był mój brat. Jest w szpitalu, ma niedowład jednej strony ciała. I kupę szczęścia. Bo ściągnęło go na prawo, bo nie wjechał pod inne auto. Bo to ciężarówka, a nie osobowy. I nie po pracy, gdzie jedzie przez pola. A przede wszystkim ktoś się zatrzymał i pomoc przyszła błyskawicznie, uratowali mu życie. Bo trafił do świetnego szpitala, bo był blisko, do świetnego specjalisty.

Rokowania są pomyślne, choć to nie ujmuje nerwów. Jestem kłębkiem nerwów, uśmiechającym się do dzieci, pocieszającym mamę i próbującym wierzyć.