środa, 30 grudnia 2009

Odmawiam jeżdżenia w takich warunkach

            Ledwo sięspod domu wyskrobałam. A miałam odśnieżone. Tak, ja wiem, że ci, co podjazdznają określają go mianem hardcoru, ale ja sobie radzę. Dziś prawie się niewyskrobałam. Potem było jeszcze gorzej. Biało, biało i jeszcze raz biało nieodzwierciedla tego, co dziś było. Nawet przelotówki nie były odśnieżone. A japrzelotówką to jadę może z pięćset metrów. Potem mam górki, takie konkretne, zeznakami ostrzegawczymi. Jechałam dziś dwójeczką modląc się, żeby nikt niewyjechał, żebym nie musiała używać hamulca.

Kiedyś jechałam w niedzielę, torozumiem, że drogowcy dzień święty święcili i ich nie było, ale co świętowalidziś, nie wiem. Ani pół pługa nie widziałam. Chyba, że siebie zaliczę za służbędrogową. Ja rozumiem, że mam niskie auto, rozumiem, naprawdę. Ale ja dziśrobiłam za pług! Przodem zgarniałam śnieg przed sobą. Od jutra wożę saperkę.

niedziela, 27 grudnia 2009

Świąteczne wspomnienia

            Powielogodzinnych przygotowaniach, które głównie spadły na moją mamę, przyszedłczas na wypatrywanie. Ale nie pierwszej gwiazdki. U nas rozpoczęcie Wigiliiwyznacza przyjazd mojego Osobistego Mężczyzny. I właśnie dzięki Niemu to byłynajpiękniejsze święta. Cudownie usiąść do wieczerzy obok siebie, przytulić sięprzy życzeniach, potem zwyczajnie siedzieć wtuloną w niego, wśród resztyrodziny. Potem zwyczajna, niezwyczajna Pasterka, bo w Czernej, w miejscu, gdziedużo się zaczęło. Zresztą, całe święta takie są. To w Wigilię przegadaliśmypierwszy dzień z naszej permanentnej rozmowy.

            Skarbie,jesteś najpiękniejszym prezentem bożonarodzeniowym, jaki mogłam sobie wymarzyć.Choć nasza rocznica dopiero za miesiąc, to w Święta właśnie zaczęliśmy nasząprzygodę na całe życie. Dziękuję. Za obecność, za cierpliwość, za miłość… Zaogrzanie dłoni w kościele. I za blask w oczach, który prowadzi mnie wnajciemniejszych chwilach mojego życia.

czwartek, 24 grudnia 2009

Bardzo cicha noc...

„Bóg się rodzi, moc truchleje…”

W Betlejemskiej stajence narodził się Chrystus, maleńkie Dzieciątko niosące światu radość, pokój i nadzieję, zmieniające wszystko. W ten szczególny czas wielkiego cudu pora podzielić się opłatkiem i życzyć sobie wzajemnie tego, co najlepsze. Miłości i ciepła, obcowania z bliskimi w radosnej atmosferze, cierpliwości i dobroci. Niech światło Niebieskiej Dzieciny dochodzące do nas z daleka opromieni najpiękniejsze chwile naszego życia i złagodzi te pełne goryczy.

A wśród zapachu wieczerzy wigilijnej i przy błyszczącej choince poślijcie ciepłą myśl dla tych, którzy spędzają te Święta poza domem... Taki bardziej symboliczny biały talerz...


W ilu domach będzie dziś
Puste miejsce blisko drzwi?
Miejsce, co nie zajmie go
Żaden nocny, zagubiony gość.
Bardzo cicha noc.
Radość przystanęła w drzwiach,
Nie chcę wejść, choć dom ten zna,
Wszystko pozbawione barw,
Każdy dźwięk ma dziś tęsknoty smak.
Bardzo cicha noc.
Znów zasypie wszystko śnieg,
Prócz pustki po kimś, co
Tutaj zawsze z nami był,
A teraz nie ma go.
Jakie morza dzielą nas?
Pustynia, czas czy mrok?
Zapada w nas
Bardzo cicha noc.
W ilu domach będzie dziś
Puste miejsce blisko drzwi?
Zdjęcie w ramce, kartka, list,
Zamiast tych, co tu nie mogą być.
Bardzo cicha noc.
Bardzo cicha noc.
Bardzo cicha noc.


wtorek, 22 grudnia 2009

Arbeit Macht Frei

            Tablicaznad miejsca, które budzi grozę. Które wywołuje ciszę. Wielką ciszę. Z miejsca,które zgina kark. Kradzież zainteresowała wszystkich. Wstrząsnęła wielomaludźmi. W tym mną. Nie umiem powiedzieć, co czułam. Dla mnie historia jestważna, mam do niej ogromny szacunek. A to jest fragment historii. Topozostałość po wojnie, która jest czarną kartą historii całego świata. Nietylko Polski, Niemiec, czy Wielkiej Brytanii, a całego świata właśnie. Boudowodniła, że ludzie nie umieją ze sobą żyć, że potrafią stworzyć piekło naziemi innym ludziom. I jest to rzecz, której nie wolno nam zapomnieć. Bozapomnieć, znaczy zaprzepaścić ofiarę tych, którzy szli do obozów, którzy szliprzelewać krew za marzenia o wolnym świecie. I w tym kontekście ta kradzieżjest oburzająca. I nie ma tu wielkiego znaczenia, że to nie Polacy zlecilicałość. Bo to kradzież dobra kultury, świadectwa bestialstwa, które dokonywałosię przy zezwoleniu całego cywilizowanego świata.

Nie wiem, czy można coś bardziejzbezcześcić. Nie wiem, czy można bardziej uchybić pamięci ofiar. Nie wiem, czyjest adekwatna kara za coś takiego… Bo co innego wycenić kawałek metalu, a coinnego wycenić kawał historii. Takiej historii.

sobota, 19 grudnia 2009

Zimnoooo

            Ktoś nacałego zepsuł ogrzewanie. Nie wierzyłam, jak zapowiadali mrozy. No niewierzyłam i mam za swoje. Utarło mi nosa. Dziś prawie mi od tego ucieraniaodmarzł. No zimno jest niemiłosiernie. A jutro mam kiermasz prac. Super,prawda? No super. Na polu mam stać. Przedpołudniem niedzielnym. Takim zimnym.Więc, proszę państwa, odezwę się, jak odtaję. Może na wiosnę mi się uda. Doodtajania.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Jak pozbyłam się rogów

            Rogi miurosły. Na pewno pamiętacie. Skarb twardo utrzymywał, że to nie jego zasługa,więc wybrałam się do chirurga. Skoro on nic nie wie, to czas usunąć.Szczególnie, że jeden pękł. Termin miałam na zeszłą środę. Z całą gamą wsuwek,opasek i środków przeciwbólowych pojawiłam się pod gabinetem. Opisy sobiedaruję. Bolało. Tylko tyle powiem. To znaczy pierwszy bolał, ale inaczej sięnie dało. Pozbywania się drugiego nawet nie poczułam. Potem też nic nie czułam,co mnie trochę zdziwiło, ale nie powiem, że nie cieszyło. Teraz czasempobolewa, ale do wytrzymania. Niestety całe to wycinanie wiąże się zopatrunkami. Tak więc od tamtej środy kombinuję z fryzurami, żeby nie byłowidać, ale jednocześnie, by nie przyciskać opatrunków, bo wtedy boli. W środęmam iść do kontroli. Może mi zdejmą szwy. A wiecie o czym marzę? O normalnymumyciu włosów. Bo do dziś mama mi je myła i to na trzy podejścia, bo opatrunkównie można zamoczyć. Tak więc zaczynało się z prawej strony, potem lewa i tył.Grzywkę myłam już sama. Koszmar. Półgodzinny. A włosy umyte muszą być codzienniei już. Byle do środy!

            Mamnadzieję, że rogi nie odrosną. Ich usuwanie jest kłopotliwe. A teraz swędzi…

piątek, 11 grudnia 2009

Ludzie, nie widać Was!!

            Do pracyjeżdżę jak jest jeszcze ciemno. Nie wszędzie mogę użyć długich świateł. I przezto widoczność mam naprawdę ograniczoną. Szczególnie, jak mi wyjdzie na środekdrogi ktoś ubrany od stóp po głowę na czarno. Ludzie, ja wiem, że czarny jesttwarzowy, stylowy i wyszczupla, dodatkowo nie widać na nim zabrudzeń. Ale wasna drodze wtedy też nie widać. Kierowca powinien jeździć ostrożnie, jasne. Aleod momentu, w którym was w końcu zobaczy, ma ułamki sekund na ewentualnehamowanie. To jest stanowczo za mało, za krótko. Bo droga hamowania jestdłuższa niż ta odległość. A wystarczy mieć na sobie coś jasnego, już nawet nieodblaski. Biały szalik, jasne buty choćby zwiększają wasze szanse na przejścietego fragmentu, gdy nie ma chodnika bezpiecznie. Tak mało, a tak wiele…


                      >>Tyle widzi kierowca po zmroku<<

wtorek, 8 grudnia 2009

Jeżdżę

            Od dziś nadrogach jest jakoby mniej bezpiecznie. Mianowicie wczoraj odebrałam prawo jazdyi wyruszyłam na podbój szos. To znaczy po prawdzie to najpierw okropniepokłóciłam się ze Skarbem, bo uważałam, że sama, bez niego obok to ja przezpierwszy tydzień nie pojadę i już. No to "minął" tydzień. Wczoraj pojechałam zanim do pracy, dziś od jego domu do pracy właśnie, a popołudniu całkiem sama zpracy do domu. Trzęsę się cała, ale jadę. To znaczy jak jadę to się nie trzęsę,ale wychodzenie z auto to wyzwanie, bo się pode mną nogi uginają. No ale będziedobrze, musi być. Bo suche nogi są bezcenne.

wtorek, 1 grudnia 2009

Krzyże przy drodze

            Wielkieoburzenie zapanowało, bo w stolicy z poboczy usuwają krzyże upamiętniające ofiarywypadków. A ja jestem jak najbardziej za. Wszędzie powinni je pousuwać. Drażniąmnie i denerwują, a dodatkowo rozpraszają. Bo jak ktoś tam zginął, to może jabędę następna i bach, wypadek gotowy. Tak samo jestem przeciwna kapliczkom copięć metrów. A wierzcie mi, że znam takie miejsce. To chyba w ramach nieoddawania czci bożkom i posągom. Bardzo sprytne. Za to robimy dyskotekę kołodróg z lampek i wyścig prawie jak na cmentarzach, przy czyim krzyżu będzieładniejszy kwiatek. Kiedyś słyszałam opinię, że to ma „mordercy” przypominać,jakiej zbrodni dokonał. Mordercy napisałam w cudzysłowiu, bo czasem to naprawdęjest nieszczęśliwy wypadek, nie spowodowany alkoholem, czy narkotykami. Ale takpo ludzku trzeba dobić człowieka, który zapewne tą chwilę będzie miał całeżycie przed oczami. Brawo współczucie i wybaczanie.

            Krzyż przydrodze nikomu życia nie wróci. A może komuś je zniszczyć… Więc po co?