poniedziałek, 30 lipca 2012

Basen, sen i pielgrzymka

     Wczoraj zaliczyliśmy pierwszy basen z Córą. Wybieraliśmy się odkąd skończyła 3 miesiące i w końcu nastał ten dzień. Szatnia rodzinna, przewijak, świetna sprawa. Mała pod prysznicem zdziwiona, ale tylko tyle. Wody na początku troszkę się bała, ale z każdą minutą było coraz lepiej. Bardzo się jej podobało. Po basenie, zjadła i padła w samochodzie. Obudziła się przed domem, jak zawsze, troszkę się pobawiła, zjadła ogromną, jak na nią kolację, poszła spać o 9 i... dospała do 7. 30 rano. Dziecko mi dorasta.
     W piątek szła koło nas pielgrzymka. Mała zachwycona, bo machali i całusy posyłali, machała do nich i śmiała się. Ale ja nie o tym chciałam. Szli ludzie z maluchami tak małymi, jak ona, z mniejszymi nawet. I szczerze mówiąc, nie rozumiem. Wiem, że dziecko w wózku. Ale właśnie. Cały dzień w wózku to raczej średni komfort i odpoczynek też. Upał, droga. Rozumiem chęć pójścia na pielgrzymkę, tradycję w chodzeniu i tak dalej. Ale nie rozumiem męczenia dzieci, bo dla mnie te dzieci się męczą. Moim zdaniem można sobie ten rok odpuścić, albo można po prostu pojechać na same uroczystości. Czy ktoś mi może wyjaśnić, co przyświeca takim ludziom? Wiem, że Marta chodziła, może mi to wyjaśnisz jakoś łopatologicznie?

czwartek, 26 lipca 2012

7 miesięcy

     Jako się rzekło, moja Córa kończy dziś 7 miesięcy. A że tradycją stało się podsumowanie, to i dziś śpieszę donieść, że moja Córa:
- je z miseczki, sporadycznie z użyciem łyżki, najczęściej łyżkę to chce sama trzymać - mała Zosia Samosia
- kubek niekapek jest fantastyczny i pije z niego dla samej przyjemności picia, nadmiar wypluwa
- siedzi długo i z upodobaniem, leżenie jest be
- podciągnięta za rączki staje pewnie, przytulona twarzą do kogoś też prostuje nogi
- odstawia się od piersi, jedząc już tylko rano, wieczorem i w nocy, czasem w ciągu dnia
- sama zasypia w łóżeczku, próba uśpienia jej inaczej kończy się płaczem
- robi tuli tuli już nie tylko nam, ale i zabawkom, a nawet krzesełku do karmienia
- odkrywa, czy na pewno upuszczony przedmiot spadanie na dół
- wymusza i histeryzuje, czyli płacze bez łez, jak nie patrzę, przestaje i podgląda, czy faktycznie nie patrzę
- śpi na brzuchu i tylko na brzuchu, w ogóle cały dzień by najchętniej spędziła na brzuchu
- robi kosi kosi, czasem tylko się te niesforne ręce nie stykają
- coraz delikatniej głaszcze kota

poniedziałek, 23 lipca 2012

Opowieści różnej treści

     Tak się jakoś złożyło, że piszę co poniedziałek. Nie wiem, czemu, przypadek.
     Wczorajsza impreza stała pod znakiem zapytania. A to dlatego, że Córa od piątku marudna, w sobotę dostała gorączki, która z soboty na niedzielę osiągnęła 39.8 pomimo podania leków. Wygoniło to nas na pogotowie, czy jakaś infekcja się nie wdała. Na szczęście w płucach i gardle czysto. Pogoda piękna, więc zapadła decyzja, że jedziemy. I to był bardzo dobry wybór. Córa wśród ludzi odzyskała humorek, zjadła nawet kilka ziemniaczków pieczonych. Oczywiście sama, bo ona teraz Zosia Samosia i tylko to, co sama włoży do buzi toleruje. Po gorączce ani śladu. Po zębach, które tą gorączkę prawdopodobnie wywołały niestety też.
     Marzy nam się mahoniowa stolarka w domu. Oczywiście, że jest nietypowa. Dobranie drzwi i okien będzie wyzwaniem. Na razie planujemy jeszcze w tym roku wstawić drzwi do kotłowni i prowizorycznie wstawić okna. Stare, które zostały po wymianie u mnie w domu. Dzięki temu mój Bardzo Osobisty Mężczyzna będzie mógł coś tam dłubać i posuwać prace do przodu.
     14 sierpnia czeka nas kolejna impreza, tym razem w domu, rodzice mają 30 rocznicę ślubu. Zaraz się zabieram za liczenie osób, ale wyjdzie na pewno sporo. Na szybko wychodzi mi pod 20 osób. Będzie się działo.
      Jak już przy 14 jesteśmy, to podzielę się pewnym planem. Plan powstał bardzo dawno temu, całe wieki, czyli dwa lata. Mianowicie jako że sukni ślubnej nie miałam zamiaru od początku sprzedawać, powiedziałam, że każdego 14 sierpnia będę ją mierzyć, żeby się nie zapuścić. W tamtym roku mierzenie się odbyło, ale, powiedzmy szczerze, mało ambitnie, bo zamek na dole się wcale nie dopiął. Brzuszek przeszkadzał już nieco. W roku zamierzam przymierzyć i się zmieścić. Problemu raczej nie będzie, bo po ciążowej wadze ani śladu, a poza nią spadło już 2 kilo. To tyle z chwalenia się.

środa, 18 lipca 2012

16 miesięcy i jeden tydzień

Nic tego nie zapowiadało. Żadnych przesłanek, wstępów, ostrzeżenia żadnego nie dostałam. Spadło na mnie może nie jak grom z jasnego nieba, ale zaskoczona byłam ogromnie. Po 16 miesiącach i tygodniu dostałam okres. Tia. Rozpaczać nie będę, mogę się świadomie nie starać o dziecko. Jak powiedziałam Córze, że teraz jak pójdzie coś nie tak, to będzie miała rodzeństwo, to przestała z zapałem kopać po łóżku i zrobiła zrozpaczoną minę. Ja wybuchnęłam śmiechem, a mój Bardzo Osobisty Mężczyzna powiedział do niej, "Będziesz jedynaczką?", na co Córa zaczęła znów kopać. Przestała na moja "O nie, nie, żadne jedynaczką." Wniosek prosty, trzeba się zebrać, nim o zdanie ją trzeba będzie pytać ;)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Koniec

     13 w piątek sezon murowania się zakończył. Dach prawie gotowy, brakuje pół gąsiora. Nie doliczył się. W piątek było wielkie sprzątanie, teraz wkracza mąż. Kanalizacja, prąd i tak dalej. A w tą niedzielę planujemy budowlane ziemniaki. Schować się jest gdzie, w razie draki i deszczu, a kuzynka już marudzi o ziemniaki od dwóch lat. Doczeka się w końcu. Może jeszcze jakiś grill, chłopaki zostawili po sobie taki fajny, wykorzysta się.
     Dziecię moje odmawia mleka. Odstawia się konsekwentnie od piersi, a z butelki też średnio. Białe jedzenie jest złe, więc kaszkę na wieczór je na soku marchewkowym. Cudak nasz. Mój Bardzo Osobisty Mężczyzna stwierdził, że po takich rodzicach nie mogło być nic innego. Głęboka prawda w tym tkwi. Poza tym ma ostatnio bardzo marudny czas, aż mi dziwnie, bo Córa z reguły nie płacze, a ostatnio jej się zdarza. No i obcych zaczyna się bać. Objawia się to tym, że lekko się uśmiecha, a nie chichra wciąż.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Doniesień kilka

Prawie cały weekend został nam darowany. Bo czas dla siebie ostatnio jest ogromnym darem. Zero komputera, zero telefonów, tylko nasza trójeczka, w porywach do dwójeczki, jak Córa śpi. Ładuje akumulatory na cały tydzień. Nawet, jak w poniedziałek o 5.20 budzi mnie telefon: Musisz po mnie przyjechać i zawieźć mnie do pracy. Mam zepsuty tłumik. No i po 7, jak tylko Cór wstała, nawiasem mówiąc, jak potrzeba, to śpi do późna, wsiadłam w auto i natrzaskałam kilometrów. I tyle na temat tego, że może bym sprzedała swoje Lwiątko. Potrzebne jest, choć humorzaste.
Wczoraj Córa zaliczyła pierwszą kąpiel na siedząco i coś mi się zdaje, że to stanie się już zwyczajem, bo tak jej się spodobało. Właśnie, psa miałam wykąpać. Ale to za chwilkę jeszcze. Będzie latała jak oparzona, tak ma, jak jest mokra. Ale brudna już jest strasznie, a ostatnio to ją kąpałam, jak jeszcze w ciąży chodziłam.
Dom ma już okna dachowe. W piątek, 13 kończymy sezon murarski. Spełniło się moje życzenie, by na drugą rocznicę ślubu mieć dach.
Pięknie.

sobota, 7 lipca 2012

Wojna

Owszem, nie rozłożyłam im czerwonego dywanu, ani nie przywitałam kwiatami. Stosunek do nich miałam raczej wrogi i pojawienie się ich nie ucieszyło mnie wcale. Ale czy to oznacza, że trzeba mnie atakować? Kto im dał do tego prawo? Wkroczyły w moją przestrzeń życiową i jeszcze się oburzały, jak protestowałam. Bitwę przegrałam, uzbroiły się po zęby, zorganizowały partyzantkę i ruszył na mnie zwartym szeregiem. Tego już nie wytrzymałam. Wytoczyłam im wojnę. Przy radosnym Agugu, dede i meme zwyciężyłam. O czym dumna donoszę z placu boju. Mrówki przegrały.

czwartek, 5 lipca 2012

11 pytań

Nominowana przez Martę spieszę udzielić odpowiedzi na jej 11 pytań:

1. góry czy morze - góry, zdecydowanie aktywnie... oj, pojechałabym
2. wiosna czy jesień - wiosna
3. wyjazd zorganizowany czy samodzielny - samodzielny, nie lubię narzucania, pełen spontan
4. romantyzm czy twarde stąpanie po ziemi - romantyzm z przebłyskami realizmu ;)
5. spaghetti czy pizza - pizza-kebab w Pepez (reklama, a co)
6. jabłko czy banan - jabłko
7. optymista czy pesymista - optymista
8. rodzina czy praca - rodzina
9. piłka nożna czy siatkówka - piłka do oglądania, narty do aktywnego uczestnictwa
10. marchew czy kalafior - marchew, ale tylko surowa
11. dzień czy noc - a to zależy do czego ;)

A teraz moje 11 pytań:
1. Lody mleczne czy sorbety?
2. List czy E-mail?
3. Miłość francuska czy klasyczna?
4. Postęp czy tradycja?
5. Satysfakcja z pracy czy spora wypłata?
6. Książka czy film?
7. Szaleństwo czy opanowanie?
8. Ciastko czy lody?
9. Dom czy mieszkanie?
10. Ciąża czy kariera?
11. Wielu znajomych blisko czy jeden przyjaciel daleko?

Do odpowiedzi wywołuję:
Panti, A-normalną, Smoczycę i Myślącego ;)