Dziś Sejmwznawia pracę. Ma głosować między innymi nad zmianami wymagań dlafunkcjonariuszy policji i o aborcji. Znów. I znów podział. PiS chce koniecznieabsolutnego zakazu aborcji, chce wykluczyć trzy istniejące od 1993 roku wprawie polskim wyjątki. PO i SLD jest w większości przeciwne.
Nie chcęroztrząsać politycznych rozgrywek, nie chcę rozstrzygać o sumieniach ludzi,którzy na aborcję się decydują. Ale myśląc czysto po ludzku, po kobiecemu,uważam, że ustawa w obecnej formie jest najlepszym kompromisem.
Ciążę możnaprzerwać w trzech przypadkach: jeżeli poród zagrozi życiu matki, jeżeli badaniaprenatalne wykażą głębokie upośledzenie płodu lub ciąża jest wynikiem gwałtu.Dla wielu ludzi nie do przyjęcia żadna z tych form. I ok., nikt nie zmusza dowykonania aborcji. Ale całkowity zakaz spowoduje ogromne rozrośnięcie sięczarnego rynku aborcyjnego. W okropnych, mało mających z higienicznościąwspólnego warunkach kobiety będą usuwały ciąże. Albo co gorsze będą łykać tonyproszków, robić niestworzone rzeczy, by ten płód, brzydko mówiąc, spuścić.Niektórym się uda, niektóre urodzą nieuleczalne kaleki, dzieciaki, które niemają szans na adopcję i normalne życie.
Sama jestemw ciąży. Zastanawiałam się, nie raz, wiele dni te myśli chodziły mi po głowie,co będzie, jak badania genetyczne wyjdą źle. Jestem jeszcze przed prenatalnymi,myśli wracają. I nie wiem, co bym zrobiła. Zapewne bym jakoś przywykła do tejmyśli do porodu. Ale zapewne jest wiele rodzin, które po prostu wiedzą, żesobie nie poradzą. Że nie dadzą temu dziecku, ani miłości, ani ciepła, anipotrzebnej opieki. I co wtedy? Można urodzić, można oddać. I skazać dziecko nawieczną tułaczkę, po zakładach, po domach opieki, nie zawsze będących rajem naziemi. Na życie w ciągłym pragnieniu ciepła, miłości i ludzkiej obecności,takiej zwyczajnej, a nie dyżurowej, opłaconej. Takie dzieciaczki nie mają szansna adopcję. Tu już tylko instytucja. I może nie popieram, ale nie potępiam.
Nieumiałabym też potępić kobiety, która została zgwałcona i która już przeżywakoszmar, powiększający się wraz z rosnącym brzuchem. Owszem, dziecko niczemunie jest winne, ale nie każdy na ma tyle silna psychikę, by to w sobieprzetrwać, przetrawić i przyjąć, jak jest. Tak samo walka o własne życie, gdyporód zagrozi matce. Pewnie, że można wtedy w ogóle nie zachodzić w ciążę, aco, jak się nie wie i dopiero w ciąży wychodzi, że coś będzie nie tak?
Tematbardzo kontrowersyjny, mający tylu przeciwników, co zwolenników. Chyba nigdynie znajdzie się złoty środek. Bo jak ktoś chce usunąć ciążę, to usunie i żadnaustawa go nie powstrzyma. A jak nie chce, to żaden wynik na badaniach tego niezmieni. Ciągłe wracanie do tematu nie zmieni nic w mentalności ludzkiej, wuczuciach. To sprawa sumienia, a sumienia nie reguluje żadne prawo ludzkie.