piątek, 28 lutego 2014

Zabawa

Nominowała mnie Moniqa, a ja chętnie odpowiem. Czyli dziś dwie notki.

1. Wierzysz w związki na odległość?‎
Nie. Przynajmniej nie wierzę, że ja bym mogła. Wystarczy, że Osobisty wyjedzie na delegację i mi źle. A jakby go nie było dłużej, to pewnie któreś by nie wytrzymało. I nie byłoby to tak do końca wina tej strony.

2. Co sądzisz o robieniu sobie tatuaży z imieniem ukochanej osoby?‎
Głupota, miłość przechodzi, tatuaż zostaje.

3. Co byś zrobiła gdyby ostatnimi ludźmi na świecie byłabyś Ty i osoba, której strasznie nie lubisz bądź Cię wkurza?‎
Dobrze, że świat jest duży ;)

4. Co daje Ci największe szczęście w życiu? Dlaczego?‎
Dzieciaki, bo są przekochane, Osobisty, bo jest i książki, bo to mój za każdym razem nowy osobisty świat.

5. Na co czekasz w tym momencie?
Aż mnie Córa wypuści i będę mogła ściągnąć mleko :P

6. Jest rzecz, która jest dla Ciebie niewybaczalna ?‎
Tak. Sporo takich rzeczy. Jedną z nich jest uderzenie przez faceta.

7. Czy samotność ma jakieś dobre strony ?‎
Tak, nie trzeba się tłumaczyć nikomu.

8. Wierzysz w istoty pozaziemskie ?‎
Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Nie zaprzeczam, że są, ale nie propaguję idei o ich istnieniu.

9. Jak myślisz, dlaczego ludzie tak często siebie nienawidzą?
Bo za mało rozmawiają, a za dużo myślą o sobie. A potem to już leci spiralą.

10. W jaki sposób udało Ci się zarobić swoje pierwsze pieniądze?
Rozdawałam Metro w wakacje.

11. Kiedy ostatnio zdarzyło Ci się złamać jakiś przepis lub prawo?
Za każdym razem, jak jadę samochodem, czyli ostatnio przedwczoraj. A tak poważnie to 30 grudnia, gdy dostałam mandat za parkowanie.

Nowy telefon...

... to nie lada problem. Muszę sobie kupić nowy telefon, ale nie wiem jaki. To znaczy już wiem, ale droga do tej wiedzy była bardzo długa i trudna. Po pierwsze ja nadal uważam, że klapki są seksowne, ale się psują cholery. Więc muszę emanować większą ilością seksu gdzie indziej (mam nadzieję na skończenie antybiotyku i lecenie z wagi, bo ja na antybiotykach tyję i od porodu schudłam tylko kilogram). Spodobał mi się Samsung Galaxy Young. Ale on trzyma na baterii dwa dni góra, a ja potrzebuję mobilnego telefonu, a nie stacjonarnego. Inne tego typu to samo. Asha ma za ubogi interfejs, jakby komputer bez myszy, bez sensu. I padło w końcu na Nokię Lumię 710. Jako tako cena nie zabija. Teraz jeszcze muszę go kupić, a potem opanować. A zarzekałam się, że dotykowca nie chcę. Ale innych fajnych nie ma, ech...

Dziś ostatni dzień ściągania. Tak, czy inaczej. Jeśli Syn nie chwyci cycka, po prostu pozbędę się mleka i będę karmić mlekiem z puszki. Jak chwyci, to siłą rzeczy nie będę ściągać.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Sposób na marudę, o antybiotyku i domu jeszcze troszkę

Córa ma ciężki okres ostatnio. Bunt dwulatka, brat, który zabiera uwagę mamy. W wyniku tego zaczęłyśmy chodzić na zajęcia z tańcem i dźwiękiem. Kilkoro dzieci, mamy i fantastyczna prowadząca. Zajęcia mają jeden minus, są za krótkie, bo tylko 45 minut raz w tygodniu. Ale po nich Córa jest nie do poznania. Pole działa podobnie, więc też korzustamy, ile możemy.

Ale dziś się zabawimy na całego, bo mamy bal karnawałowy. Osobisty zostaje z Synem, my idziemy balować.

Od soboty biorę antybiotyk. Kolejny, ale tym razem Syn musiał być odstawiony. Więc ściągam mleko, by utrzymać laktację. Ciężki czas mam teraz i ja, bo Syna nakarmić, ściągnąć, a to trwa, a obok tego normalne zajęcia. Na szczęście Córa rozumie, że "nie wystarczy", jak usiłuje mnie odłączyć od laktatora. W nocy lecę na dwa, w dzień nie daję rady. Byle do piątku.

Pod postem o domu wywiązała siędyskusja o tym, jak to zrobiliśmy, że bez kredytu na co ja odparłam, że oszczędzamy, co wzbudziło kolejne pytania. Tak więc zamieszczam komentarz, który jest odpowiedzią na jeden z wpisów. Od razu zaznaczę, że nie jestem urażona, zła, ani nic takiego. Chcę dać Wam obraz sytuacji i poznać Wasze zdanie też, jak zawsze.

"Szczerze mówiąc nie rozumiem Twojej wypowiedzi, bo to chyba u Ciebie na blogu czytałam o schodzeniu z wydatkami na jedzenie do 500 złotych. Nas też jest dwoje dorosłych i jedno jedzące dziecko. Syn dokłada tylko pieluchy. Ta kwota nie jest więc wiele większa. To ze spraw jedzeniowo - chemicznych. Moje dzieci nie chodzą nago, nie chodzą głodne, zabawek mają tyle, że są pochowane, bo się nie mieszczą i nie tylko przez wzgląd na mało miejsca. 1200jest kwotą ramową, zauważ, że napisałam o paliwie z włansych funduszy, książki też idą z własnej kasy."


Czym jest normalne życie? Kinem, teatrem? Fakt, nie ma na to czasu, bo pieniądze by się znalazły. A głównie to nie mamy jak pojechać do kina, bo nie mamy z kim zostawić dzieciaków. I to nie są ograniczenia wynikające z budowy. I nigdzie nie powiedziałam, że dzieciaki na wycieczkę, czy kino nie dostaną, to jest zupełnie coś innego. Można oszczędzać, a żyć normalnie. Nigdzie nie napisałam, że ważny jest tylko dom, więc naprawdę nie rozumiem.
A poza wszystkim. Dom kosztuje. Fakt, i to kosztuje sporo kasy. Na etapie budowy, wykańczania i potem utrzymania. Ale mieszkanie też kosztuje. Remont, zmiana, coś się zepsuło. Wszędzie są koszty. Naszym wyborem był ten koszt.
I na końcu pytanie. Sądzisz, że porwalibyśmy się na to, mając dwójkę dzieci, mój wychowawczy w planach, niepłatny, gdyby Osobisty nie zarabiał na tyle, by to udźwignąć?


Dodam jeszcze, że planuję być kiedyś pełnoetatową kurą domową, która będzie pracować tylko charytatywnie, jeśli będzie mieć na to ochotę.

piątek, 21 lutego 2014

Dla ciekawskich

W sumie to przecież te zdjęcia były na poprzednim blogu, tu też je gdzieś przeniosłam, ale właśnie gdzieś... Ale znalazłam tam. I jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wyglądam w ciemnych włosach, to KLIK.

czwartek, 20 lutego 2014

O domu

Pod jednym z postów niżej Kocia Dama pytała, jaki kolor ścian zrobimy. Jakoś mi umknęło, więc napiszę teraz coś więcej o domu.
W tej chwili mamy stan surowy zamknięty, czyli mamy wszystkie zewnętrzne drzwi i okna. Teraz Osobisty kuje i wierci pod instalację, następnie będzie robił instalację pod ogrzewanie podłogowe, tynki, wylewki. Dopiero wtedy można myśleć o czymś dalej.
Na dzień dzisiejszy cały dom będzie pomalowany na biało. Dlaczego? Powód jest prosty. tak jest taniej, kupuje się ileś tam białej farby i się ją wykorzystuje, nie zostają resztki kolorowych puszek. Poza tym potem łatwiej to przykryć kolorem, niż kolor białym. Jak będzie docelowo, się zobaczy.
Sen z powiek za to spędza nam kolor płytek na dole. Cały dół będzie w płytkach, bo będzie podłogówka. I najgorzej w salonie. Południowa strona, a tak są tylko okna, od dołu do góry, wszystkie 4 ściany mamy oszklone. Jasne płytki odpadają, oślepniemy w jasny, słoneczny dzień. Osobistemu podobają się czarne, ale z czarnymi i w ogóle z ciemnymi płytkami jest jak z czarnym samochodem. Albo się go myje pięć razy na dzień, albo się go nie używa. Inaczej to nie wygląda. Na razie wiemy, że nie chcemy gładkich, tylko maziate, bo na nich nie widać tak smug, czy okruszków, żeby nie sprzątać non stop. A poza tym nie wiemy, czy cały dół chcemy w takich samych, czy oddzielić korytarz,a może jakieś przejścia jeszcze do kuchni (otwarta na salon) i łazienki. Stanęło ostatnio na takich piaskowo - rudych, ale co się okaże, nie wiadomo. No i schody będą drewniane, z podświetlanymi stopniami, by nie trzeba było zawsze świecić głównego światła, ale w jakim kolorze też nie wiemy.
Wiadomo na pewno to, że na początku będzie minimum do mieszkania. Czyli wykończona łazienka, jakaś kuchnia i podłogi.
Sprzęty obowiązkowe to płyta, lodówka, pralka. Sobie kupimy docelowy materac, dzieciaki mają na czym spać. Dużo pracy nas czeka, ale coraz bliżej.

środa, 19 lutego 2014

Dalsza zmiana

Nieustannie dążę do blondu, ostatnio poczyniłam kolejny krok. I no po prostu muszę się Wam pochwalić, a co, kobietą jestem i komplementów oczekuję :P Spokojnie, zjechać też mnie możecie :P


Zdjęcia dzieci powisiały, kto widział, ten ma :)

dziękuję za każde słowo pod notką, ciekawa jestem, ile lat byście mi dały ;)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Stwierdzenia, których nie znoszę

Jest kilka takich zdań, które doprowadzają mnie do białej gorączki. Nie wiem, czy wszystkie pamiętam teraz.
1. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Bzdura. Co nas nie zabije, to nas sponiewiera, jak mówi Jacek Walkiewicz. Nie ma w tym zdaniu dla mnie nic z motywacji.
2. Bóg tak chciał. Większego zrzucania winy na kogoś nie widziałam. Przecież nic nie można zrobić, bo jakiś Absolut tak chciał i tak zrobił, a człowiek nie może nic. Wymówka dla braku zdecydowania i działania, nic więcej, albo tłumaczenie sobie rzeczy niewyjaśnialnych.
3. Kiedyś zrozumiesz. Skoro pytam, to chcę zrozumieć już, a nie za jakiś czas, kiedyś. Jak ktoś nie umie mi wyjaśnić, to niech to powie, zrozumiem, nie wszystko da się opisać słowami.
4. Nie wypada... - a to różnych rzeczy nie wypada i w różnych sytuacjach. Ale czasem warto i już.
5. Jak dożyję, to jutro/pojutrze/za ileś tam powtarzane przy każdej okazji. Ileż można myśleć o śmierci?

Macie jakieś swoje typy?

piątek, 14 lutego 2014

Justyna nie jest wielka, jest głupia

Wszędzie piszą, że Justyna wielka, niesamowita i tak dalej. A ja uważam, że jest głupia, zwyczajnie głupia. Może ja nie rozumiem istoty rzeczy. Jednak startowanie w zawodach ze zgruchotaną stopą jest wyrazem skrajnego nieposiadania mózgu i instynktu samozachowawczego. Złoto. Ok. Po trupach do celu. Po własnym też. Krótka droga do zostania kaleką. Osobisty idzie dalej, on uważa, że każdy sport wyczynowy to głupota, bo w efekcie prowadzi do kalectwa. Oboje jesteśmy bardzo niepopularni z tymi stwierdzeniami. Ja tak radykalna nie jestem, ale to, co zrobiła Justyna nie jest dla mnie w żaden sposób wielkie, nie ma czego podziwiać. Osobisty bowiem podziwia determinację.
Dla mnie również głupie i egoistyczne było to, co zrobiła Agata Mróz. Brawo, wiedząc, że ma małe szanse zdecydowała się na dziecko. Grunt to osierocić malutkie dziecko i zostawić je pod opieką załamanego męża. Obie te panie zrobiły coś, "bo chcę". W przypadku Justyny cierpieć będzie ona, choć tyle.
Sól? Pieprz? Sosik? Czy może zjecie mnie soute?

czwartek, 13 lutego 2014

Pudełko pełne skarbów

Moje dzieci mają dwa pudełka. Każde swoje. Pudełka pełne skarbów. W każdym znajduje się test ciążowy. Identyfikatory ze szpitala i zdjęcia USG są w Albumach Maluszka, bo też oboje mają, oboje dostali od Matek Chrzestnych. Te Albumy będą obok pudełek, bo do nich się nie zmieszczą. Oprócz tego znajdują się tam pamiątki Chrztu, świece, szatki. Włożę tam też ubranka ze Chrztu i pierwsze buciki, może jeszcze jakieś ubranko im zachowam. Córa ma tam też kartki z pierwszych urodzin, do pudła Syna to dojdzie. Chcę im tam chować ważne rzeczy. W dniu ich 18 urodzin dołożę do tego jeszcze ich pamiętniki. Tak, piszę dzieciom pamiętniki. Córa ma już drugi, pierwszy dostała od położnej, pierwszy roczek tam pisałam dzień po dniu. Syn ma pierwszy, piszę w nim ważne rzeczy, bo dzień po dniu był trudny do wypełnienia. Tylko pierwszy rok jest jakby oni pisali, a kolejne planuję im pisać, znaczy Córze już piszę, jako ja, z komentarzem ode mnie dotyczący moich uczuć z tym związanych, czy uczuć Osobistego.
Mam nadzieję, że po skończeniu 18 lat oboje będą kontynuować zapełnianie swoich pudełek ze skarbami.

wtorek, 11 lutego 2014

Kiedy dzieścia zmienia się w dzieści

Wczoraj licznik zamienił się z liczby dzieścia na dzieści, czyli skończyłam lat 30. Poważna data to i czas na poważne podsumowanie. Moje będzie tylko na plus.
W wieku lat trzydziestu mam:
- własny dom, nieobciążony kredytem, który to dom jest nasz już, a nie za lat 30
- dwoje fantastycznych dzieciaków, które są zdrowe, rozwijają się prawidłowo i są moją radością
- fajnego męża, który właśnie gotuje mi obiad
- mam też 9 kilo ponad stan, ale niewątpliwie to są kilogramy in plus ;)
- własny samochód, a więc jakąś niezależność
- trzy zawody: pedagoga resocjalizacji, przedszkolnego i wczesnoszkolnego
- stałą pracę, która na mnie czeka i sprawia mi radość oraz przynosi satysfakcję

sobota, 8 lutego 2014

Choroba nieuleczalna

Za każdym razem, jak Osobisty jedzie gdzieś w delegację, uświadamiam sobie różne rzeczy. Jak był w Langenlonsheim (chyba tak to się pisze) to odkryłam, że jakbym nie podkręciła grzejników, bez niego pokój jest zimny. A tym razem dotarło do mnie, że to, na co często na niego narzekam, czyli herbatki, kanapeczki, sałateczki i galareteczki to nic strasznego, a wręcz przeciwnie, że ja to lubię robić. Lubię, bo robię to dla niego.
Jestem nieuleczalną kurą domową.
I dobrze mi z tym.


p.s. dziś montaż drzwi. Czyli mamy stan surowy zamknięty!!!

środa, 5 lutego 2014

Awans, czyli po G mi mąż światowiec

Żeby było chronologicznie:
W Święta Osobisty odebrał telefon, czy chciałby do innego działu. Wracał w styczniu już na nowe, wyższe stanowisko. I z tym wiążą się wyjazdy służbowe. Z ostatniego wrócił 23 stycznia. Dziś pojechał znów. Wraca w piątek. I git, można powiedzieć, niech się obędzie, super, że awansował i docenili, ale...
Dzieciarnia chora. Syn znosi katar, jak prawdziwy mężczyzna, Córa niewiele lepiej. A ja... Ja skończyłam w poniedziałek antybiotyk i chyba tylko to mnie trzymało w całości. Dziś się rozłożyłam. Głowa mi pęka, uszy bolą niemiłosiernie, z nosa się leje, kaszel dusi. Umieram, a z dzieciakami trzeba powalczyć. A Osobisty właśnie śmiga do Wawy, a stamtąd do Anglii. Jakby nie mógł być teraz tu... Ech.
A poza tym, że dziś mi to nie pasuje, to jestem z niego szalenie dumna.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Szpital... no, prawie

Osobisty w środę był u zakładowego lekarza. Dostał L4 do jutra. Mama też w środę była u lekarza. Antybiotyk. Ja Syna do lekarza zabrałam w piątek, bo katar po pas. Do obserwacji i obowiązkowej kontroli dziś. W nocy Córa zaczęła tak kaszleć, że pojechali dziś oboje.
Lekarstw tona, rozpiska kto, co i kiedy. No i... Problem. Bo Syn ma dwa miesiące i nikt mu nie da antybiotyku, bańki też średnio. Walczymy, by mu ten katar nie zszedł niżej, bo jak będzie gorzej, to faktycznie czeka nas szpital. Takiemu maluszkowi niewiele można podać. Mamy psikacz do noska i nacieranie, do obserwacji, czy nic się nie dzieje. Masakra. Do kontroli mam z nim iść w środę, jak będzie gorzej, to przed kontrolą badania krwi. Żeby nie było, Osobisty w środę wraca do pracy i od razu leci do Anglii. Wróci w piątek. Jupijupijej... Zaczynam nie ogarniać tej kuwety...

Ze złotych myśli Osobistego: "Bałagan robi krzywdę na poziomie podświadomości". Zdecydowanie ma rację. Jak patrzę na pokój, w którym coś wybuchło, to coś mi się robi w głowie.
A ja zaczynam mieć alergię na słowo: "porządek" w ustach Córy. Wiąże się ono z wywalaniem wszystkiego, co jej wpada w łapki na podłogę.

niedziela, 2 lutego 2014

Unormowałam laktację!!!

Dwa tygodnie temu Syn jadł co godzinę, co dwie, przez godzinę... Córa czuła się odrzucona, bo mama wiecznie z bratem, chodziła smutna, a ja padałam. I niecierpliwiłam się też. W końcu podjęliśmy decyzję o regulowaniu inaczej. Czyli pierś plus butla po każdym karmieniu, a nie tylko wieczorem. I tak tydzień temu dzień wyglądał tak:
8 - piersi obie, zmiana i znów obie plus 60 ml modyfikowanego
11 - jak wyżej i kolejno tak samo o 17
19 - tak samo, tylko mleka 120
W nocy jadł bez butelki.
A dzisiaj to wygląda tak:
8 - jedna pierś
11 - obie
14 obie plus 60
17 - obie
19 - obie plus 50 mleka
1.30 - jedno
około 4 - 5 - jedna
6.30 - jedna.

Co pomogło? Tona wody i herbatka na laktację. Jednak to nie jest taki pic na wodę fotomontaż, jak uznałam. A czemu się zawzięłam? Bo Synowi szkodzi modyfikowane i jedynie po Nutramigenie nie ma problemów brzuszkowych. Co jest kompletnie bez sensu, bo ja jem wszystko i mu nie szkodzi (dziś zamierzam zjeść gołąbka, czyli kapuchę), a modyfikowane powoduje problemy. Więc się zawzięłam, że tego sztucznego będzie jak najmniej, bo puszka Nutramigenu kosztuje majątek, a refundacji nie dostaniemy, bo to nie alergia.
Jak widać da się. A co najlepsze, Syn jest teraz w trakcie skoku rozwojowego, więc potrzebuje więcej. Tym bardziej jestem dumna, że z braków prawie wyszłam i prawie udało się nadrobić tą nadwyżkę, której mu teraz trzeba.
Odetchnęłam, czasu mam więcej, Syn najedzony, a nie wyciumkany tylko, Córa szczęśliwa. A wystarczyło 12 złotych wydanych na herbatkę.