Płakałam postracie jednego przyjaciela. I tu chwała Jemu, że nie stracił cierpliwości, żeryczę tydzień po innym facecie, tylko pocieszał i tulił. Za resztą nie zdarzałomi się płakać. Teraz u mojego boku jest czwórka przyjaciół. Dwóch mężczyzn, wtym On, bo przyjaciółmi jesteśmy, choć ostatnimi czasy prawie się pozabijaliśmyi dwie kobiety. Jedna, z którą było różnie, masa pretensji, mało czasu, wielenieporozumień, ale wyszłyśmy z tego zwycięsko. Męska rozmowa pomogła. Męska wsensie wykrzyczenia wszystkiego co leży na sercu zamiast dania sobie pomordzie. Pomogło i nadal uważam ją za przyjaciółkę. Druga to kuzynka, widywanarzadko, rozmawiamy też rzadko, ale jak się wali to możemy się kontaktować okażdej porze dnia i nocy. O mężczyznach może zamilknę, może kiedyś, bo to tematna osobny post.
Był ktoś jeszcze, jeszcze jednakobieta. Poznana na studiach. Cały ten okres razem, bardzo blisko. A teraz…Teraz nie umiem z nią rozmawiać i nie chcę. Poleciało chyba w chwili, gdyznalazłam pracę w nieswoim zawodzie, bo musiałam opłacić studia, a od rodzicówbrać nie chciałam. Powiedziała mi wtedy, że ona jednak zaczeka bo woli lepsząpracę w zawodzie. Poczułam się mocno dziwnie i jakbym nie miała już na nicszans. Potem było już tylko gorzej, jej zaręczyny, potrzebna byłam tylko jakwybierała suknię i jak mówiła o tym wydarzeniu, które ma nastąpić w grudniu.Spotkać też się nie miała czasu, bo ona pracuje. Ja pracowałam, studiowałamtydzień w tydzień i robiłam prawo jazdy, ale czas miałam. Czarę goryczyprzechyliła wiadomość od niej, że jest chora i ma czas to się może spotkać. Niejestem na telefon, nie żebrzę o uwagę, nie lubię jak ktoś mi robi łaskę.
Chciała się spotkać, pogadać,może po raz ostatni. Nawet posłała mi grafik, kiedy może. Tylko ona może, jakja jestem w pracy. Weekendów nie zaproponowała. Widać nie zasłużyłam. Nieżałuję…