Tak, tak,wszyscy wokół grzmią, jaki to piękny czas, gdy nosi się pod sercem nowe życie,błogosławieństwo, dar od Boga i tak dalej w ten deseń. No ja nie przeczę,fantastycznie jest wiedzieć, że rozwija się nowe życie, obserwować na kolejnychUSG, jak rośnie, czuć kopniaki, nie zamieniłabym się z nikim, ale generalnienikt nie wspomina o wszystkich czarnych chwilach tego stanu.
Ja oczywiście pominę wszelkiekonieczności leżenia i życia jak emeryt, które wyniknęły z mojej ciążyspecjalnej troski i specjalnego nadzoru. Zdarza się. Ale… Takie zwykłe, októrych się mówi, dolegliwości też jakoś są złagodzone. Na przykład osławionaporanne mdłości. Ten termin na pewno wymyślił facet, który nie miał kobiety wciąży no i na pewno sam tego stanu nie doświadczył. Bo poranne to one są. Taksamo jak południowe, popołudniowe i wieczorne. O, te są moje ulubione.Wieczorem dokuczają naprawdę bardzo mocno, ale o tym nikt nie mówi. Nikt niemówi, że człowieka oblewają zimne poty i marzy, by zwymiotować, a tu nic,paluchy do połowy gardła nie pomagają. W końcu, owszem, przychodzi upragnionaulga. Ale mnie się może raz to zdarzyło rano, najczęściej popołudniuwymiotowałam dalej, niż widziałam i zwracałam wszystko z mlekiem matkiwłącznie. Tak, wiem, niektórzy mieli gorzej, niż ja. Mnie chociaż kisiel iplacki ziemniaczane wchodziły. To tak w ramach rzucania się na wszystko, co sięnadaje to jedzenia, jak widać, kolejny mit.
Wspominasię o częstej konieczności odwiedzania toalety na siusiu. Jasne, sprawdziłosię, ale nikt nie mówił, że jak zaczyna się chcieć, to trzeba iść już teraznatychmiast, bo potem boli. A w nocy się idzie zwiniętym w pół, bo już tyle siętego nagromadziło. No cud miód i orzeszki normalnie. A noc to w ogóle jestosobna historia. Na którymś boku ciągnie wszystkie mięśnie, na plecachniewygodnie, bo część krzyżowa nie leży na łóżku, tylko unosi się w powietrzu,na drugim boku… no ileż można?... Oczywiście z poduszką pod brzuchem, boinaczej skóra ciągnie. Do tego trzeba dodać, owszem, fantastyczne, bo wreszciepełne i większe piersi, ale nikt jakoś nie zająknie się, że one przeszkadzają.No przeszkadzają mi i muszę je układać zanim zasnę. A w ogóle zanim zasnę to zpięć razy się kręcę i wiercę, a potem… Budzę się na siku.
Kopniaki.Naprawdę, bardzo przyjemne, ja się natychmiast uspokoiłam, że z dzieckiem wporządku i przestałam mieć ochotę na ciągłe siedzenie pod głowicą USG, co teżzaliczę do uciążliwych schizów ciążowych. Nadal uważam, że to świetne uczuciedopóki moja Dziecina nie postanowi poskakać sobie po moim pęcherzu. Albopowbijać paluszki weń. Słowo, że to jeden paluszek wkręcający się jakśrubokręt. Nic przyjemnego. Choć bolesne kopniaki przede mną na pewno, ale jużmam przedsmak.
Zgaga. Dośćpowiedzieć, że stałam się mlekoholikiem. Litr czy półtora to czasem mało. A razwyjęłam jedno z lodówki, kwaśne, drugie, kartonowe, ser mi się zrobił, trzecieśmierdzi… Przerażona sięgam po czwarte, bo wszystko wskazuje na to, że mam 12 litrów zepsutegomleka, koszmarną zgagę i zamknięte sklepy. Ale na szczęście okazało się, że itrzecie i czwarte były dobre.
Oczywiścienie ominęły mnie bóle pleców. Dokładnie jeden punkt pod łopatką, którego niebardzo mam jak się pozbyć bo wyginanie nie pomaga. No i puchnące kostki. Naszczęście tego zaszczytu doznałam dopiero raz i na razie, jak mogę, to japodziękuję. Do tego dochodzi szybsze zmęczenie i trasa, którą pokonywałam wdwanaście minut zajmuje mi dwadzieścia pięć.
Anajgorsze, na sam koniec. Nastroje. Teraz to już jakoś lepiej, ale początkowoto miałam ochotę sama siebie zamordować, taka byłam nieznośna i z tej chęcidoprowadzałam się do łez. Czasem pięć razy na godzinę. Nie, kobieta w ciąży niejest aniołem, nie jest uosobieniem spokoju. Jest demonem w ciele kobiety.Demonem, który potrafi się rozpłakać na „I żyli długo i było im zielono”,chlipać pól dnia za psem z „Jestem legendą”, a jednocześnie wywściekać się nawszystkich wokół, o taką pierdołę, że normalnie by na to nie zwróciła uwagi.
Ciąża jesttroszkę przereklamowana. Reklamy pokazują uśmiechnięte, radosne przyszłemamusie gładzące brzuszek, piękne niemowlaki, które chce się zacałować naśmierć. I jest to faktycznie najpiękniejszy okres w życiu. Najpiękniejszy,najgorszy okres, jaki mi przychodzi przeżywać.