poniedziałek, 26 sierpnia 2013

20 + edit sklerotyka

Córa dziś skończyła 20 miesięcy i czas na kolejne podsumowanie.

Po pierwsze i najważniejsze:
- woła siku, sama biegnie na nocnik, nie ma wpadek, pieluszka tylko na noc. Spacery bez pieluchy, woła. Jestem z tego niesamowicie dumna, bo nauka trwała zaledwie tydzień. Czyli tydzień od zdjęcia pieluchy do wołania.

Dalej:
- sama się ubiera. Czasem lepiej, czasem gorzej;
- sama się sobą zajmuje, rysuje, ogląda książeczki, układa klocki...
- z klocków potrafi ułożyć wieżę z 6, nawet 8 klocków;
- chodzi na palcach, z upodobaniem;
- plac zabaw nie stanowi tajemnic, nie korzysta tylko z rurek, po których trzeba się przemieszać rękami i z małej zjeżdżalni - od razu idzie na dużą, sama na nią wchodzi i sama zjeżdża;
- chowa po sobie zabawki, zanim wyjmie następne;
- zaczyna składać równoważniki zdań;
- co rano całuje brzuszek, a potem mnie;
- zasypia bez problemów, w około pół godziny;
- wie, jak zrobić pranie, gdzie się wsypuje proszek, leje płyny, gdzie się włącza i jak zamknąć drzwi;
- na pytanie, na budowie będąc, czyj to domek, odpowiada, że jej, taty i mamy;
- umie sama wejść i wyjść z wózka;
- sama wchodzi i schodzi po schodach;
- wie, jak pompować baloniki, ale jeszcze nie umie trzymać, by cel doprowadzić do końca;
- pomaga mi:
* wkłada pranie do pralki;
* wrzuca owoce na ciasto;
* odnosi brudne rzeczy do kosza;
* wyrzuca śmieci;
* odnosi piżamę na łóżko;
* przynosi koc do ścielenia;

EDIT:
- sama wchodzi i schodzi z bujanego konia;
- pięknie trzyma długopis, zarówno w prawej, jak w lewej ręce;
- bawi się w udawanie, to znaczy na obrazku jest jedzenie, ona zabiera i nam daje, a jak kogoś nie ma, to mu tam odkłada;

Ma nadal 16 zębów, choć sądząc po zachowaniu, ten stan rzeczy się zmieni w najbliższym czasie. Waży 12.6 i ma 86 centymetrów.

sobota, 24 sierpnia 2013

Tia...

Skończyłam dziś 25 tydzień ciąży. Dumna chodzę, jak paw, bo brzuch się pokazał i już nie jestem w urojonej. A na mój widok kuzynka:
- No brzucha to Ty nie masz. To już 6 tak?
- 2 września 7 zaczynam.
- Wcale nie masz brzucha.
Tia...

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zagubiona

Czuję się zagubiona w blogowisku. Nie rozumiem ludzi, denerwują mnie, nie chcę ich zrozumieć. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale drażni mnie ten stan rzeczy. Coraz częściej czytam i nie zostawiam śladów, bo... nie chce mi się, albo mam ochotę kogoś walnąć po łbie, a po co... W trolla się nie bawię...
I pisać też mi się nie chce...
Chyba naszło mnie wypalenie blogowe...

piątek, 16 sierpnia 2013

100 rzeczy o mnie

Zgapiłam od Idy, ale strasznie mi się spodobało. Nie wiem, na ile rat przyjdzie mi pisać, ale może nie na dużo.

1. Nigdy się nie odchudzałam. Żadnej diety cud, czy ćwiczeń. Oczywiście narzekam, żem za gruba itp, ale jakoś nic z tym nie robię.
2. Nie mogę uwierzyć, że podobam się facetom. Zauroczenie Osobistego nadal stanowi dla mnie tajemnicę.
3. Jestem zwierzolubem. Posiadałam papugi, chomika, świnki morskie, szczury (oczywiście albinosy), mysz wyrwaną kotu z paszczy (mógł nie przynosić żywej) i karasie, które przetrwały do czasu wyłowienia ich przez kota, oczywiście kota i psa, a jednej zimy nawet ślimaka, który "przyszedł" na doniczce z kwiatami. Nie wszystko na raz rzecz jasna.
4. Boję się pająków.
5. Siwieję od 16 roku życia i od tego czasu się farbuję (z przerwą na teraz).
6. Dbam o książki i wymagam tego od innych. Po przeczytaniu nadal nadają się na półkę księgarni.
7. Spóźniam się. 3 minuty, ale zawsze.
8. Mam wykształcenie pozwalające mi na pracę w przedszkolu i nigdy z tego nie skorzystam, chyba, że przyjdzie mi głodować. Nie chcę tam pracować.
9. Za to bardzo chciałabym pracować w więzieniu.
10. Nie chciałam ślubu, nawet już po zaręczynach chciałam dla Osobistego, bo jemu zależało. Z czasem sama zaczęłam się cieszyć i chcieć.
11. Zaręczyny były dla mnie ostatnim stopniem pewności, nie potrzebowałam niczego więcej.
12. Od zaręczyn do ślubu minęło ciut ponad 4 miesiące. Szybkość spowodowana chceniem (patrz wyżej), a nie koniecznością. Nigdy nie poszłabym do ślubu z powodu ciąży.
13. Zbierałam porcelanowe słonie (teraz nie zbieram, bo nie mam na nie miejsca).
14. Jestem puzzlomaniakiem.
15. Nie znoszę, jak mnie ktoś dotyka. Mało osób ma ten przywilej, że może. Najlżejszy dotyk "niechcianej" osoby poczuję.
16. Kocham koronkową bieliznę.
17. Bardzo nie lubię białych staników i kupienie takowego to kara za grzechy.
18. Moja suknia ślubna nadal wisi w szafie w celu kontrolnego mierzenia co rok. (drugi raz na trzy się nie mieszczę ;) )
19. Bardzo lubię niebieski kolor.
20.  Nie lubię żółtego złota. Osobisty przekonał mnie do połączenia białego z żółtym.
21. Pisałam do szuflady. Teraz nie piszę, bo... nie mam czasu i czasem pomysłu, jak ubrać ideę w słowa.
22. Lubię zeszyty z ładną okładką. 100 kartkowe.
23. Prowadzę Córze pamiętnik ważnych wydarzeń. Dam jej na 18 urodziny.
24. Nie znałam płci Córy przed urodzeniem, tego Dzieciątka też nie chcę poznać.
25. Mam dużo starszych braci. Boli mnie myśl, że szybko ich braknie.
26. Pranie wieszam systemem. Małe przypinki na bieliznę i ubranka Córy, duże na resztę. I jednorodne np bluzki są razem, potem spodnie itd...
27. Nienawidzę prasować, a szczególnie pościeli.
28. Pościel musi być wykrochmalona na sztywno.
29. Na Wielkanoc stoi u mnie drzewko wielkanocne ozdobione w pisanki.
30. Lubie piec i gotować, ale tak "niezwykle" zupy np mnie nudzą. Lubie tego dodać, tamtego dodać i tworzyć nowe smaki.
31. Kocham buty na obcasach. Ładny but musi być na obcasie.
32. Lubię eleganckie bluzki, raczej nie na sportowo.
33. W górach robi mi się słabo, mimo to bardzo lubię po nich chodzić.
34. Plaszczenie się na plaży mnie nudzi i truchleję, bo Osobisty coś wspomina o takiej formie odpoczynku (pewnie dlatego, że ma za dużo ruchu na budowie).
35. Przeraża mnie wizja wykańczania naszego domu.
36. Bardzo rzadko się maluję.
37. Wkurza mnie, jak ludzie dają mi 17 lat.
38. Wierzę w przyjaźń damsko-męską. Nadal i pomimo.
39. Złoszczę się na siebie, bo wiem, że kiedyś przyjdzie dzień, że złamię obietnicę daną sobie i ulegnę, choć nie powinnam i wybaczę.
40. Mam ogromny zegarek na bangli w niebieskie kwiaty.
41. Jestem uczulona na żółte złoto w uszach, nie mogę nosić takich kolczyków.
42. Lubię delikatną biżuterię.
43. Pierogi z borówkami, leczo z cukinii i fasolkę szparagową mogłabym jeść na zmianę. A i jeszcze bób.
44. Lubię światło. Nie znoszę, jak ktoś go przytłumia (Osobisty jest typem kreta).
45. Nadal znam na pamięć wyrywki z rozmów, jakie prowadziłam z Osobistym tam hen, na początku naszej znajomości.
46. Mieszkam w drewnianym domu, w którym znam każde skrzypnięcie.
47. Posiadam dwa komputery, stacjonarny do niedawna z dwoma monitorami, ale zamierzam drugi dokupić jak najszybciej i netbooka.
48. Lubię mieć długie paznokcie. Nawet do pielęgnacji noworodka nie obcinałam i nie zrobiłam Córze krzywdy.
49. Jestem uczulona na komary, po ugryzieniu wyskakuje mi ogromny, twardy bąbel i swędzi, póki nie rozdrapię.
50. Boję się głębokiej wody. Muszę mieć się czego chwycić, lub czuć dno pod nogami.
51. Zawsze wiem w przybliżeniu do złotówki, ile mam pieniędzy na koncie.
52. Mam osobne konto, niż Osobisty i bardzo bolało mnie, kiedy mnie "utrzymywał".
53. Lubię moją pracę.
54. Kocham czekoladę. Najlepiej fioletową Goplanę, albo z okienkiem i dużymi orzechami.
55. Nie lubię marmolady w pączkach.
56. Nie piję kawy, nigdy nie piłam. Teraz jedynie Inkę i to z mlekiem.
57. Nie palę. Brat dał mi pociągnąć, jak miałam 4 lata. Kuracja na całe życie.
58. Piwem i szampanem się upijam w lot.
59. Nie popijam wódki.
60. Nie mam kaca.
61. Muszę mieć przy sobie pomadkę ochronną albo błyszczyk. Używam nałogowo.
62. Gadam do kota i do psa. Wiem, że mnie rozumieją.
63. Zawsze mam bałagan na biurku. Przepraszam, artystyczny nieład.
64. Mam bardzo zdrowe zęby. Mam może 5 plomb i jeszcze jednego mleczaka.
65. Ukruszyłam zęba na płatkach kukurydzianych.
66. Wizytę u ginekologa traktuję normalnie, ot taka praca jego.
67. Boję się każdej wizyty u kardiologa, że coś wyjdzie nie tak i trafię do szpitala.
68. Jak byłam pierwszy raz w Prokocimiu poznałam pewną osobę i ta znajomość z przerwami trwa 19 lat.
69. Jak jestem chora lub zmęczona to strasznie marudzę i robię się okropna.
70. Nadinterpretuję wypowiedzi i zachowania innych.
71. Nie czytam gazet, staram się nie oglądać wiadomości. Dla własnego zdrowia.
72. Nie znoszę soku marchewkowego i pomidorowego.
73. Nie lubię też marchewki gotowanej, jedynie na surowo.
74. Mam 4 adresy mailowe, z 3 korzystam, na 4 boję się wejść z uwagi na znajdujący się tam spam.
75. Przeraża mnie wizja jeżdżenia dużym, rodzinnym samochodem.
76. Często zapominam wziąć ze sobą komórkę.
77. Czarne winogrona rosnące u mnie pod domem zawsze obieram ze skórki. Tak samo agrest. Inaczej staną mi w gardle.
78. Muszę codziennie umyć włosy, inaczej nie wyjdę z domu.
79. Staram się nie prostować włosów, ale jak wychodzę, to choć grzywkę przeciągnę.
80. Jak byłam mała, nosiłam okulary, teraz zostały mi do czytania, ale rzadko używam.
81. Wiedziałam podczas matury z polskiego, że jak nie napiszę wypracowania na 5, to nie zdam ustnej (stara matura).
82. Lubię ssać czekoladę, by powoli się rozpuszczała.
83. Staram się nie używać leków przeciwbólowych. W ogóle mało leków zażywam.
84. Nie stosuję hormonalnej antykoncepcji.
85. Odrzucam też kalendarzyk, jako mało miarodajny.
86. Nie lubię zlotów rodzinnych.
87. Lubię, jak facet ma gładką klatę, ale naturalnie, a nie wygoloną.
88. Nie porównuję mojego dziecka do innych i drażni mnie, jak ktoś tak robi. Szczególnie, jak porównuje do mojego.
89. Dużo emocji chowam w sobie, a potem wybucham...
90. Nie lubię ciszy w domu, zawsze coś chodzi w tle.
91. Jestem uzależniona od herbaty.
92. Strasznie mnie denerwuje, jak złoszczę się na Osobistego, a on mnie rozśmiesza. Staram się złościć nadal, ale się nie da...
93. Żal mi wyrzucać ciuchów, bo jeszcze kiedyś... I potem się zbierają całe wory.
94. Na ślubie miałam wiązankę z fioletowymi eustomami. Podobno, jak na pogrzeb. Mnie się podobały.
95. Lubię jeździć samochodem, czasem za szybko. Tylko ostatnio koncentracja mi padła, więc unikam.
96. Nie tęskniłam za brzuszkiem ciążowym, choć podobno to standard.
97. Nie ubieram Córy tylko na różowo. Moje dziecko żyje w kolorowym świecie.
98. Lubię seks. I nie boję się do tego przyznać.
99. Czuję się spełniona jako kobieta, matka i żona.
100. Nie mogę się doczekać bycia na swoim.

Udało się za jednym zamachem.

środa, 14 sierpnia 2013

3 lata

Od trzech lat tworzymy nierozerwalny związek. Pełen burz i spokoju. Miłości i zrozumienia. Pełen nas. Od trzech lat tworzymy własne niebo, pogodne i zachmurzone, którego nie zamieniłabym na nic innego.


A w uszach wciąż brzmi "...dziś wiem, że to miłość, na pewno to wiem..."

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Jak to nam urlop mijał

Na miejsce dojechaliśmy w czwartek o 9. Od razu poszliśmy do miejsca noclegu, bo pani obiecała nam, że będziemy mieć wcześniej pokoik. Ja wchodzę z Córą, Osobisty za nami, nagle słyszę:
- Skarb... - oglądam się, a on stoi z walizą, a za nim... Piesek, no psiaczek maleńki...
Zdjęcie z dnia przedostatniego. Za nami Cadillac, bo pani prowadzi też wynajem limuzyn do ślubu :)







Na szczęście pani wyszła i nas uratowała. Na pokoik musieliśmy czekać, co umilaliśmy sobie rozpieszczaniem psiaczka. Zostało to nam do końca, bo zwierzak przekochany.
Po ulokowaniu się i odświeżeniu poszliśmy zwiedzać najbliższą okolicę w celu nabycia kosmetyków i czegoś do jedzenia. A po południu plaża i słoneczko.
Do Szczecina centrum dotarliśmy dopiero następnego dnia rano, bez problemów komunikacyjnych. Na Wałach (jak to nie Wały, to wybaczcie, ja to tak nazywam) przywitał nas taki widok.



 I oczywiście pojawiające się powoli żaglowce.
W sobotę żar z nieba, a my na Łasztowni. Na szczęście panowie od wodociągów rozłożyli kurtyny wodne, bo inaczej byśmy się usmażyli. Córa zaliczyła basen z piłkami, dmuchany zamek i całą strefę eko. Zachwycona była. My z powodu żaglowców też. Wieczorem tylko był zgrzyt, bo jak ktoś sobie zajął miejsce pod sceną, to się nie ruszył na milimetr i nie mogliśmy wyjść. Córa płacze, ja klnę, nikt się nie ruszy. Dopiero za jakimś mięśniakiem udało mi się przepchać. Wtedy też złapał nas ten deszcz nieszczęsny, ale ludzie w tramwaju przemili, ustąpili miejsca Osobistemu tulącemu Córę i jakoś niemiłe wrażenie się starło.

W niedzielę mieliśmy nigdzie nie jechać, ale wybraliśmy się na spotkanie kolegi Osobistego. To znaczy teoretycznie, bo spotkanie trwało krótko. Najpierw poszedł na nie tylko Osobisty z Córą, ja zostałam na Łasztowni. No jak mogło być inaczej, jak Mechanicy Szanty wyszli na scenę, no jak mogłam ich opuścić? Na spotkanie dotarłam zziajana, lekko zachrypnięta i zachwycona. W tym dniu też Córa zaliczyła basen z kulkami i strefę eko po raz drugi. Woda, eksperymenty i takie tam przypadły jej do gustu.
Poniedziałek to zwiedzanie największego żaglowca i takie łażenie tu i tam.

A we wtorek... Morze. Bo żaglowce w Świnoujściu wypływają, więc postanowiliśmy pojechać. Całkowity spontan, całkiem nawet udany, choć do plaży 5 km, jakbyśmy się kapli wcześniej, to byśmy pojechali, wracaliśmy już autobusem. Jeszcze nas burza złapała, ale przeczekaliśmy i wróciliśmy na najlepsze.

A tu jeszcze troszkę zdjęć:

Statki w kupie :) czyli ile tego tu...



Jedna z niewielu figur dziobowych:



piątek, 9 sierpnia 2013

Kilka wpadek małych i dużych, obcych i cudzych....

Urlop bez wpadek odbyć się chyba nie może, nasz też w takie obfitował. Na szczęście trafiliśmy na dobry pociąg, nie pobłądziliśmy i tak dalej, ale...
Pewnego dnia zanosiło się na burzę. Postanowiłam więc zabrać ze sobą peleryny. Były zapakowane w folię jeszcze. Szukam w walizce, nie ma, no to szafa, znalazłam dwa foliowe opakowania, wsadziłam do plecaka z aparatem. Na dole zdecydowaliśmy, że aparatu nie bierzemy, przepakowałam do wózka. Oczywiście wieczorem zaczęło padać, ludzie uciekać z imprezy też zaczęli, więc ja sięgam po peleryny, żeby uciec do tramwaju przed tym tłumem. Osobisty tak na mnie patrzy, co ja mu daję... Oprócz peleryn mieliśmy też piłkę plażową i jednorazowe śliniaki zapakowane też jeszcze w folię. I wzięłam to. I najgorsze jest to, że nie kapnęłam się dwa razy przepakowując. W wyniku czego wróciliśmy mokrzy, dobrze, że Córa miała rzeczy na przebranie.
Chcieliśmy zobaczyć Kruzenshterna. I szukamy, szukamy, no nie ma. Przy Wałach nie ma, przy Łasztowni też nie... Dopiero potem znaleźliśmy plan i okazało się, że był przy Łasztowni, ale z drugiej strony, gdzie się nie spodziewaliśmy żadnego statku. A na plan wcześniej patrzyliśmy ze sto razy. Grunt to przegapić największy żaglowiec.
Zwiedzamy Kruzenshterna. Wszyscy twardo robią sobie zdjęcia przy wyciągarce i naciągarce, czy jak to się nazywa. Takie metalowe koło z zębatkami z boku do naciągania lin. I tak się zastanawiam, czy oni sądzili, że to koło sterowe?
Koło sterowe, stare, stało gdzieś tak na środku, też koniecznie do obfotografowania, zresztą, też go mamy uwiecznione. A koło używane jak to koło sterowe na rufie, czyli z tyłu, dla niezorientowanych. I taki pan podchodzi, patrzy i mówi: "Acha, to tym steruje, jak jedzie do tyłu". Tak, jedzie, to raz, do tyłu to dwa... To naprawdę wiedza tajemna, że koło sterowe jest na rufie?
I kolejna wpadka. Idziemy sobie Wałami Chrobrego, oglądamy jeszcze statki i słyszę jakiegoś chłopaka: "Proponowali mi rejs i udział w regatach, ale to trzy tygodnie wyjęte z życia i 4 tysiące z kieszeni". No 4 tysiące to rozumiem, sporo, ale te trzy tygodnie? Niech mi ktoś zaproponuje to podwijam kiecę i lecę. I gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?

Możecie wybrać największą wpadkę regat. Ja stawiam na siebie i na pana z wyciętym życiorysem.

A na koniec parę fotek, wybrałam kilka, zresztą, sami nie mamy dużo :) zaledwie 140 ;)


Piątek, kiedy jeszcze ich mało było, ale flagi łopocące musiałam uwiecznić:


Widok z Łasztowni na Wały Chrobrego i Szczecin



Mój urojono - ciążowy brzuch. 22 tygodnie plus dwa dni, czyli 6 miesiąc. Tak było fajnie na Kruzenshternie.

zdjęcie usunięte

Flagi z poniedziałku. Nie inne, więcej


Świnoujście, bo we wtorek pojechaliśmy nad morze, żeby zobaczyć, jak wypływają, szkoda tylko, że burza była i nas przegnała z plaży, ale przeczekaliśmy i zobaczyliśmy między innymi to:



czwartek, 8 sierpnia 2013

Powróciliśmy

Wczoraj przed 22 stanęliśmy w domu.
Zacznę od peanów pochwalnych na cześć mojego dziecka cudownego. Ze Szczecina wyruszyliśmy o 9.45. Do Krakowa dotarliśmy 20.10. 9 godzin, 45 minut nominalnej jazdy i 50 minut opóźnienia. Potem jeszcze ponad pół godziny do domu, też pociągiem. A Córa byłą tak grzeczna, że współpasażerowie, jadący dokładnie tyle, ile my, byli w szoku. nie marudziła, przespała się półtorej godziny, a poza tym wyglądała przez okno, bawiła się, troszkę zwiedzała pociąg.
Mam złote dziecko. Jestem z niej tak dumna, że wczoraj aż mnie ścisnęło w gardle ze wzruszenia.
Dla niedowiarków. Da się z dzieckiem jechać pociągiem i nie jest to straszne. Kuszetki to w ogóle bajka, obudziliśmy się prawie na miejscu, spać nie chciała iść, bo za szybko była stacja, a bum bum ma jechać. Ale poza tym spała całą noc, a my z nią. Powrotny, pospieszny, siedzący też super.
Dalsza relacja potem, może ze zdjęciami, jak Osobisty zgra.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Pozdrawiamy znad wody :)


Pachnące słońcem, wodą i piaskiem pozdrowienia spod żagli. Nie naszych, ale pięknych, zniewalających, najcudowniejszych.