piątek, 31 maja 2019

O hodowli ryżu i wypadku, który spowodowałam

W piątek woda w Wiśle zaczęła opadać. Za to u nas zaczęła się pojawiać woda na działce, tak powoli, powoli, aż doszła do takiego stanu:




Wszystko zalane, cały sad w wodzie, rozważałam hodowlę ryżu, ale chyba za zimno. W końcu przedwczoraj woda zaczęła opadać, dziś jest tylko lekko grząsko.

A w środę miałam fatalny dzień. Raz, że dużo jazd, bo musiałam zawieźć tatę na zabieg usunięcia zaćmy, a dwa, że szybko, bo on miał na 10, a w przedszkolu był Dzień Mamy o 10.30. 30 km dalej. Potem odbiór taty o 15, a w tym czasie Córa zaczyna tańce. Na szczęście mama obiecała ją odebrać. Zawiozłam go, porzuciłam w szpitalu i jazda do przedszkola. I już był w ogródku, już witał się z gąską, a raczej już miałam skręcać na drogę wewnętrzną, przy której jest przedszkole, włączam kierunkowskaz, zwalniam, w końcu staję, bo to główna droga, dość ruchliwa, a od Krakowa jechały samochody, a ja muszę w lewo. Nagle patrzę w lusterko, a jakiś idiota wychyla łeb. Chce mnie mijać, myślę sobie, a niech mija, jedź w cholerę, byle dalej ode mnie. I nagle huk. Odwracam się przez ramię, auto w rowie, drugie w poprzek drogi. Na miękkich kołach zjechałam w tę drogę i biegiem na miejsce wypadku, z telefonem w ręce. Zgięta maska, zgięte drzwi, na drodze czworo aut, troje ludzi. Bardzo dużo siły i odwagi wymaga zajrzenie do takiego auta, ale trzeba. Okazało się, że kierowca wyszedł o własnych siłach, tylko dym z poduszek zobaczyłam. Kobieta z drugiego auta poprosiła, bym zadzwoniła na policję, więc trochę mi zeszło.
A teraz po kolei. Ten, co mi się wychylił uciekał przed następnym, który prawie w niego wjechał, a potem się wypierał, że nieprawda, choć stał na poboczu, więc też musiał manewrować. Od Krakowa jechały auta. I tu już zaczynają się moje podejrzenia, bo w lusterku miałam tylko tego gościa, że sprawca wypadku musiał chcieć wyprzedzić mnie i dwóch panów, którzy się kłócili, czy jeden chciał drugiemu zaparkować w tyłku. Podwójna ciągła, skrzyżowanie, ja już nie wspomnę o mnie, chcącej skręcić w lewo. Inaczej nie umiem wyjaśnić czołówki niż próbą takiego manewru. I ja wiem, że to nie moja wina, to znaczy, że ja nie zrobiłam nic złego, poza staniem na drodze kilku debilom, którym się spieszyło, ale moja obecność tam spowodowała ten wypadek. Inna sprawa, że jakby ten gość się nie wychylił na środek, uciekając przed zderzeniem to ja bym skręciła i prawdopodobnie też bym dostała. Prosto w drzwi kierowcy. Na szczęście ten gość miał wszystko nagrane, ale i tak zostawiłam mu numer telefonu i kazałam robić zdjęcia, bo ten, co prawie w niego wjechał po prostu się zabrał i pojechał.

Po takiej sprawie bardzo źle się jeździ. Ograniczone zaufanie do innych uczestników ruchu drogowego spada praktycznie do zera, a ostrożność nabiera znamion paranoi.
A wczoraj był wypadek niedaleko nas. Ludzie, gdzie Wam się tak spieszy?

czwartek, 23 maja 2019

Ciągle pada

Znów z drżeniem patrzę na wskazania stanu rzek. Dziś byłam nad Wisłą. Nie jest źle, się już zaczyna wychodzić z brzegów, a od przedwczoraj poziom wzrósł o trzy metry. W rozmowach w szkole, czy sklepie słychać już strach. I ciągle pytania o prognozę. Czego nie zniszczyła susza, nie dobił grad z niedzieli to teraz zniszczy woda.

wtorek, 21 maja 2019

Wcześniejszy koniec roku

Koniec roku ma być w środę, choć kilka dni temu czytałam, że zrobienie go w ten dzień jest łamaniem prawa oświatowego. Ale znowu zrobi się nowelkę, jakiś dokument, na szybko i będzie. I to "na szybko" mnie strasznie denerwuje. Jakby to miało być za rok to niech będzie, a nie miesiąc przed. Ale ten rząd tak ma. I wkurza mnie to, bo na środę Córa miała zaplanowany dzień z nauczycielem, wycieczka po okolicy, pizza czy lody, taki luźny dzień. A we wtorek mieli jechać na wycieczkę na górę Żar. I w związku z pomysłami władzy obie te rzeczy prawdopodobnie się nie wydarzą, bo przecież program zrobić trzeba. Ja jeszcze jestem w tej komfortowej sytuacji, że nie muszę brać dodatkowego dnia wolnego, ale jak ludzie mają problem z urlopem to im nie zazdroszczę.
Władza chce być dobra, wychodzić do ludzi. Wszak będą dodatkowe cztery dni wolne w wakacje. Naprawdę? Byłam przekonana, że czwartek, sobota i niedziela będą wolne bez względu na to, w jaki dzień będzie zakończenie szkoły. Z kolei pójście po świadectwo dla mnie zawsze już było jak wakacje, bo zaraz po szło się na lody, spacer, czy po prostu się siedziało z kolegami. Choćby i na murze przy szkole. Jednak cztery dodatkowe wolne dni zawsze brzmią lepiej, niż jeden. Choćby były kreatywną księgowością.
Mnie generalnie nie zależy, kiedy to zakończenie będzie. Ale nie róbcie z ludzi kretynów, nie uszczęśliwiajcie na siłę, dajcie czas. Bo na razie robicie po łebkach i ludzie w końcu to dostrzegą, nawet ci, co was jeszcze kochają.

środa, 15 maja 2019

Zaczyna się

Zaczynają się próby. Dwa razy w tygodniu po dwie, trzy godziny. I paradoksalnie nie to mnie martwi. Nie martwi mnie też to, że do tego dochodzi piłka dwa razy w tygodniu po przeszło godzinę. Ja martwię się, że oni na tej scenie zamarzną. Body z krótkim rękawem, rajstopki, spódnica i jazda. I trzeba się uśmiechać. Z tym mają najwięcej problemu, bo bardzo się skupiają, by dobrze tańczyć i na twarzy widać tylko to. Mają dwa tygodnie. Nadrobią. Oby pogoda też nadrobiła.

poniedziałek, 6 maja 2019

Bardzo dobry weekend

To był bardzo udany weekend. Po pierwsze udało się sporo zrobić, na czele ze skoszeniem trawy, spryskaniem drzewek owocowych i położeniem kostki na tarasie. To mi sen z powiek spędzało, bo miałam kostką obłożony ogródek kwiatowy, ale mi się nie podobało i wymyśliłam, żeby położyć to na tarasie. Ale wiadomo, ciężko. Dzieciaki pakowały an taczki, Osobisty mi przywoził, a ja układałam. Jak się zmęczyłam, brałam kosiarkę i obkaszałam wokoło krzaczków. Wieczorem nie miałam sił już na nic, ale namówili mnie na grilla. Parę kiełbasek i chlebek i świat od razu piękniejszy. Osobisty też porobił mnóstwo czarów marów w kotłowni, z rurami, otuliną, kabelkami i innymi cudami. Byliśmy też u mamy, złożył nową ławkę i niestety dokonać sekcji zwłok pralki. Na szczęście już w sobotę udało się wybrać nową.
3 maja plątaliśmy się do popołudnia, bo wtedy trzeba się było zebrać na trening piłki nożnej, na który to uczęszczają oboje. A z treningu dzieci do mojej mamy, a my do kina. Endgame trochę mnie rozczarował, chyba za dużo się spodziewałam i choć podobał mi się, to jednak uważam, że poprzednia część była lepsza. Jednak doceniam wyjście tylko z Osobistym, choć w planach mieliśmy kolację przed, a otwarte były tylko lody. I wróciliśmy głodni. Z tym głodem to w ogóle masakra, bo u nas 2 maja nie było chleba, a w mieście rodzinnym 4 też nie było co kupić i skończyliśmy na tostowym i jakimś okropnym krojonym. Nie pamiętam takich pustek na półkach.
Weekend zakończyliśmy posiadówką u przyjaciół. To był naprawdę dobry weekend i nawet zimno tam bardzo nie przeszkadzało.
Za to teraz zaczyna się zabawa, bo pod koniec maja występ Córy, zaczynają się prób po dwie, trzy godziny w środy, i ciut mniej w soboty. Do tego wspomniana już piłka we wtorki i piątki. I choć to będzie piękny czas, znów zgłosiłam się do pomocy tancerkom i baletnicom, to jednak będzie czasem wytężonej pracy. Odliczamy dni do Majówki Hrabiny, potem do połowy czerwca, a na pod koniec do morza. Już tylko 7 tygodni.