środa, 30 stycznia 2008

Wpis,,,

            A teraz coś na wesoło. Poszłam dziś po wpis z egzaminu poniedziałkowego. Wchodzę do gabinetu, poważny prowadzący. Przedstawiam się, a on „Zabrakło Pani jednego punktu.” Nogi się pode mną ugięły, słowo, to miał być taki prosty egzamin, a tu punkt. Patrzę na niego przerażona, a on spokojnie mnie informuje, że brakło mi punktu, ale do maksymalnej liczby punktów. A ja prawie zawału dostałam. Oby więcej takich punktów było :)

poniedziałek, 28 stycznia 2008

Rok

Rok, jak chwila, jak wieczność. Jakby to było wczoraj, a jednocześnie, jakby nigdy nie było niczego innego, jakby tak było zawsze. O to chyba chodzi. To właśnie jest szczęście i własne miejsce na świecie. Nie tylko fizycznie, bardziej mentalnie, Wszystko na swoim miejscu. Dłoń w dłoni, bicie dwóch serc, równomierne, w ten sam rytm...
Dla niedowiarków to i tak będzie za mało. Dla mnie to początek pięknej drogi. Razem.

sobota, 26 stycznia 2008

Świat dziś

Nie ma nadziei

dla złudzeń złodziei,

złego kaznodziei,

na nic nie robienie,

na plackiem leżenie.

 

Nie ma miłości

dla ludzkiej złości,

dla wielkiej nicości.

 

Brak pozwolenia

na ludzkie cierpienia,

straszne objawienia.

 

Nie ma też wiary

w malutkie czary,

w marzeń bezmiary.



Czasem i mnie napada na rymy, bezrymy i wierszydła :)

środa, 23 stycznia 2008

ŚNIEG!!!! Jupi!!

            Śnieg! Wyjazd w góry na narty, zaplanowany jakiś czas temu i czekający na biały puch, coraz bardziej realny :) Śnieg :)))

            Szkoda tylko, że w moim mieście zima znów zaskoczyła drogowców, no ale i tak jest magicznie :)

wtorek, 22 stycznia 2008

Studia...

            Dopieszczamostatnie projekty, konspekty i prace, jestem w trakcie sesji… Ostatniej. Potemjuż tylko dopieścić pracę magisterską i obronić się. I co? I mi strasznie żal.Nie tylko lat na studiach, ludzi. Żal mi wszystkiego, w końcu to kawałek mojegożycia. Żal mi nawet przerw między zajęciami, gdzie nie miałam co z sobą zrobić.Brak mi będzie budynku, już coraz mniej naszego, idącego powoli na sprzedaż… Zadziwiającejest, jak te lata minęły szybko, najpierw strach, potem przyzwyczajenie, jednasesja za drugą, bez zastanowienia. A teraz? Jakaś taka pustka, a jednocześnieradość, że to było, że mogę to wpisać w swoje doświadczenia.

A przed oczami zapchany korytarz,drewniane schody i zapach papierosów w gabinecie promotora…

czwartek, 17 stycznia 2008

Informacja

Uprzejmie donoszę, że:

a) blog niniejszy jest osobisty, przedstawia moje poglądy, pod którymi się podpisuję i każdemu powtórzę;

b) autorka ma Kasia na imię i jakkolwiek chciałaby mieć inaczej, to w dowodzie tak widnieje i nic się z tym nie da zrobić;

c) blog Trzy Kobiety, jakkolwiek mi bliski, nie jest od początku mym dziełem, a podpis Grzesznica pochodzi od mojej poprzedniczki i został zaanektowany na potrzebę nie wprowadzania zamieszania;

d) czytanie ma w domyśle czytanie ze zrozumieniem, o co podejrzewam osoby powyżej 18 roku życia, a blog dla takich przeznaczony, więc upraszam o nie zanim mi ktoś błąd lub kłamstwo wytknie.

Dalsze litery na razie pozostają tajemnicą i mam nadzieję, że ich nie dopiszę.

środa, 16 stycznia 2008

Ciąża i kobiety

            Ostatnio dużo ludzi pyta mnie, czy nie jestem w ciąży. Nie wiem skąd im się to bierze,ale niech będzie. Jakby mieli rację, to sytuacja by się nam skomplikowała, ale jakiejś tragedii by nie było, wszak dorośli jesteśmy. Tak myślę ja. Niestety spotykam się z opiniami zgoła odmiennymi.

            Jedną z nich jest wstyd przed posiadaniem nieślubnego dziecka. Dzieciaka, jak niektórzy mówią, tonem przypominającym pogardliwe wspomnienia o bękartach. Owszem,nieplanowana ciąża komplikuje życie, ale czy to powód do zapadania się pod ziemię ze wstydu? Jeśli tak, to powinno się zastanowić nad rozpoczęciem współżycia przed ślubem albo lepszą formą zabezpieczenia. Absolutnie nie jestem zwolenniczką ślubów z powodu dziecka. Jeżeli para taki ślub planowała i chce go przyspieszyć z powodu ciąży, to proszę bardzo, ale w innych przypadkach nie rozumiem. „Dla dobra dziecka” jest dla mnie tylko wymówką, żeby ludzie nie gadali. Nie zabraniam nikomu zastanowienia się nad ślubem w takiej sytuacji, daleka od tego jestem, ale znam przypadki, gdzie rodziców przyszłych nic nie łączy prócz paru wspólnych nocy i tego nienarodzonego dziecka i ślub biorą dla jego dobra. To chyba nie tędy droga, bo można unieszczęśliwić masę osób za jednym zamachem li tylko dla spokoju w sąsiedztwie.

            Oczywiście część osób w takiej sytuacji zastanawia się nad usunięciem ciąży. Nie będę się wypowiadać na ten temat, ze względu na to, że uważam, że jest to sprawą sumienia każdej osoby i jakiekolwiek publiczne debaty na ten temat czy rozwiązania legislacyjne są nie na miejscu.
            Co dalej… Urodzenie dziecka i oddanie go pod opiekę babci, cioci, kuzynce lub komuś, kto odciążyć ma biedną młodą mamę, a faktycznie jest jedynym opiekunem. No ale to i tak lepsza sytuacja niż porzucenie dziecka na śmietniku…

            A teraz taka mała dygresja. Tyle kobiet nie chce dziecka, komplikuje im ono życie, jest ciężarem, najchętniej by się go pozbyły. A obok żyją kobiety, które za dziecko w ramionach oddałyby wszystko, a mieć go nie mogą…

poniedziałek, 14 stycznia 2008

My

Wyjątkowy, cudowny, osobisty,przepełniony czułością, intymnością, miłością, specyficzny…

Chciałam się pierwszy raz odnieśćtak bardzo do mojego życia osobistego. Chciałam napisać o moim, naszym,związku. Jest taki, jak w pierwszej linijce opisałam. Po prostu nasz, tworzonyprzez dwójkę ludzi. Czym jest dla mnie? Pewnością, bezpieczeństwem. Wiem, żejeżeli nie On, to żaden inny, bo po prostu nie będę umiała funkcjonować tak,jak teraz. Nie wyobrażam sobie kochać kogoś mniej. I wiem, że to, co mamy jestna wieczność. Moja miłość największa zawiera się w tej naszej relacji. Nie doporównania z niczym innym, bo wyjątkowa i nie potrzebująca porównań. Tak jakzwiązek. Napisałam, że jest specyficzny. A czy jakiś nie jest? Każdy ma swojezwyczaje, punkty jedynie jemu pasujące. To wspaniałe :).

Co mnie natchnęło? Wczorajszydzień, kiedy znów poczułam, że czując miłość się zakochuję, że to, costworzyliśmy jest najwspanialsze na świecie. Dla nas. I to jest ważne.

piątek, 11 stycznia 2008

Kobieta pracująca

            Nuda jestnajgorszym wrogiem człowieka. Każdy szuka sobie zajęć, by jej nie było, byzabić czas, choć, jak gdzieś przeczytałam, nikt nie wie jak go wskrzesić. Samaw pewnych okresach życia chciałam się po prostu ponudzić. Nie miałam kiedy. Mójczas podzielony był między studia i pracę w domu dziecka, potem między dwakierunki. Zawsze coś się działo. Do tego życie towarzyskie, (owszem, było :) ),no i domowe obowiązki. Czas się znajdował. Po prostu.

            Tymbardziej zastanawia mnie postawa życiowa, bo to już styl życia jest, niektórychosób. Nie pracują, w domu obowiązków nie mają, bo albo mają panienkę służebną,że się tak wyrażę, co posprząta, ugotuje, na zakupy pójdzie i dzieckaprzypilnuje, albo mają rodziców co za nich zrobią wszystko. Dziecko do pilnowaniaoczywiście w tych skrajnych przypadkach, gdy czas na to pozwala, a z reguły niepozwala. Bo… No właśnie, jakie „Bo”? Co można robić całymi dniami, jeżeli niema się obowiązków? Nawet malowanie paznokci odpada, bo od tego jest specjalnamanicurzystka. Często kobiety takie nawet telewizji nie oglądają, bo czasu imbrakuje. Mało tego, na koniec dnia są zmęczone. Nie ma mowy o wyjściu z kimś naplotki lub na kolację z ukochanym. Bo one są zmęczone. Czym pytam? Chyba pracąco się zowie „nic-nie-robiłam-cały-dzień”. Tylko, że nawet tej pracy częstonazwać nie umieją.

            U mężczyznta postawa rzadsza mi się wydaje, a jak już to oparta jest na lenistwie doktórego panowie z rozbrajającą szczerością potrafią się przyznać. W końcu nicnie robienie też jest sztuką. A kobiety takie co robią? Strzelają focha, gdy imsię zarzuci, że nic nie robią. Wszak to kobiety ciężko pracujące są. To jaknazwać w takim razie kobietę, co ma etat i jeszcze w domu pełno obowiązków? Ijeszcze czas ma na spotkanie z przyjaciółmi i życie prywatne, o dziecku niewspomnę.

środa, 9 stycznia 2008

Ocena

            Skąd uludzi rozpaczliwa chęć przyporządkowania wszystkiego do schematu? Gorzej, doschematu, którym oni żyją i według którego działają. Nie ma dwóch identycznychludzi, bo nie ma identycznych warunków rozwoju. Nie można ocenić kogoś własnąmiarą, bo będzie to niemiarodajne. A już ocena uczuć jest dla mnie zupełnieniezrozumiała. Każdy je okazuje na swój sposób i tylko na swój. Osobompostronnym nic do tego, nie muszą tego oceniać bo po co? Ich sposób jest inny,nie lepszy, nie gorszy, inny. W okazywaniu sobie uczuć nie ma nic złego.Nieprawdaż? Każda para, czy każda osoba bez pary ma swoje określenia na ludzidla niej znaczących. „Skarbie”, „kochanie”, „myszko”, „kotek” i wiele innychjest w porządku. Czemu to oceniać? Miłość nie potrzebuje wielkich słów, czasemstarczą gesty. Dla niektórych infantylne, tendencyjne czy tandetne, dla kogośsą po prostu wyrażeniem pełnym słów „kocham Cię”. A jak ktoś tego nie rozumieto chyba należy mu współczuć, że nie doznał kiedyś, że miłość staje sięnamacalna, choć niewidoczna, czuły gest wszystko potrafi odgonić, a miłe słoworozjaśnia dzień. To nie trudno zrozumieć, chyba…

            Każdyzwiązek jest inny, każda miłość inna i jej okazywanie też. I to jest piękne. Izależy od pary i jej koncepcji. I póki dla nich nie jest to sztuczne, bo wyrażaich to publice nic do tego. Bo i tak nie zrozumie specyfiki.

            A może tonie jest nie zrozumienie tylko zazdrość...... myśli 

Miłości naszej grzesznej...

Miłości naszejgrzesznej

Rozerwą nas sępy.

Rozedrą na kawałki-

Dwa, w ogniupiekielnym.

Jednością niebędziemy

Mogli stać się nigdy.

Mów do mnie szeptemcichym…

Niech nie usłyszy sęp

Miłości naszejgrzesznej…

niedziela, 6 stycznia 2008

Jestem zarażona

            Zostałam nosicielem wirusa zwanego pozytywnym myśleniem. Tak go sobie nazwałam. Nie chodzi o zwykłe siedzenie i modlenie się, że się uda. Od siedzenia nikomu nic nie wyszło, no może odciski na… fotelu ;). Przypomniał mi się pewien dowcip.

            „Facet od trzydziestu lat modli się, żeby wygrał w totka. Przy każdej kumulacji daje na mszę. W końcu Bóg nie wytrzymuje i mu się objawia przy kolejnej modlitwie o wygraną:

- Może byś mi tak pomógł i puścił los?”

            No więc prócz wiary, że się uda, nie że by się chciało, żeby się udało, bo wtedy mózg inaczej się nastawia, przydałoby się trochę działań. Ale z wiedzą, że te działania się powiodą idzie łatwiej. Uśmiecham się więc do Was i wracam do moich spraw, które przybierają najdoskonalszy obrót ;)

piątek, 4 stycznia 2008

Seks ----- miłość?

            W swej naiwności sądziłam, że seks jest pełny jedynie jak się kocha. Ale ostatnie obserwacje zaczynają mi chwiać tym przekonaniem, a na pewno zmuszają do przemyślenia sprawy na nowo.

Pierwszy raz. Z chłopakiem,który na pewno jest tym jedynym. Niestety prawda okazuje się inna, para rozstaje się. Dziewczyna szuka na nowo, pragnie miłości, oczywiste. Znajduje ją w ramionach następnego chłopaka. Po jakimś czasie idą do łóżka, ale znów niewypał. Historia się powtarza. Coraz to nowi chłopcy, czasem już mężczyźni,coraz szybciej zmieniani, czasem zaraz po pójściu do łóżka, które też następuje bardzo szybko po zaczęciu związku. A wcześniej zawsze powtarzały, że seks tylko z miłości. Tu jej raczej nie ma.

Więc co jest? Szukanie miłości? Może. Bo każda powie, że kocha kolejnego mężczyznę. Bo jak inaczej związek wyjaśnić, no i kocha się z nim, by ten związek umocnić. Nawet po tygodniu znajomości. Jednak pozostaje coś poza tą sferą, nawet poza świadomością takich kobiet często. W środowisku wieści się rozchodzą. Kobieta zyskuje opinię łatwej.Każdy ma szansę ją przelecieć. No więc kolejni „ukochani” mogą być tak naprawdę tylko łóżkiem zainteresowani, a od miłości dalecy. A kobieta… Kobieta pewnego dnia może zrozumie, że po prostu się puszcza i nazywa to szukaniem miłości. O ile do tego dojdzie, bo przecież ona jest uczciwa, kocha…

środa, 2 stycznia 2008

Do D...

            Jedno słowo, jeden gest. I wszystko pryska. Okazuje się, że przyjaźń była jednostronna. Dużo wiary a potem ból i zaskoczenie porównywalne z sobą. Utrata przyjaciela boli zawsze. Jak jest z zaskoczenia boli jeszcze bardziej.

            Znajomość jak wiele innych, poznanie się jako dzieci, kontakt pisemny, czasem telefoniczny, potem przerwa, odnowienie znajomości. I tak to trwało. Oboje wiedzieliśmy dużo, oboje wiedzieliśmy, że na to drugie można liczyć. Spotkanie po latach. Fala fascynacji, która po jakimś czasie mija. Smsy, rozmowy parogodzinne co jakiś czas. Przyjaźń. Bo jak to inaczej nazwać?

            Nagle brak kontaktu. Nic nadzwyczajnego, zdarzało się. Życzenia na święta, za nimi dziwny sms. Przychodzi zrozumienie, on wierzył w coś więcej, wycofał się po prostu, gdy dowiedział się, że mam kogoś, stąd brak kontaktu. Jak obuchem w łeb. A ja?... A mnie go brakuje, choć to dopiero wczoraj się stało. Bo czuję, że to koniec.

wtorek, 1 stycznia 2008

Konkurs

            Postanowiłamstanąć w szranki w konkursie na Blog Roku 2007. Owszem, początkująca jestem,ale kiedyś zacząć trzeba ;). Rywalizacja, byle zdrowa była, jest ogromniemobilizująca. Mam nadzieję więc, że moja decyzja wpłynie też na moją wenę i cościekawego znów się dowiecie. I może ktoś skusi się, by oddać na mnie swój głos :)