niedziela, 31 stycznia 2010
Lekki dyskomfort odczuwam
Chciałam koleżance przegrać filmy. Wkładam czytnik kart... Pyk, komputer uruchamia się ponownie. Dwa razy tak zrobił, w końcu czytnik wyjęłam, zrestartowałam kompa i... To był jego koniec. Nie działa mi klawiatura, a bez niej niczego nie zrobię, bo mam hasło na komputerze. Odłączenie i podłączenie ponowne klawiatury nic nie dało. Prawdopodobnie uszkodziłam płytę główną.
Właśnie się zastanawiam, czy powinnam wychodzić dziś z domu, żeby sobie czegoś nie zrobić...
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Jak do pracy jechałam i o łabędziach słów kilka
Tytułemwstępu zaznaczę, że autko mi się przemalowało, a raczej przemalowano mi je. Nabiało. W drodze na narty. Sama osobiście mijałam kilka pługów, które radośniemi auto posoliły. Teraz radośnie udaje frytkę. Karoseria mi nie zamarznie, choćcierpię katusze, jak na nie patrzę. Myjni woła, a ja mu tego dać nie mogę, bozimno jak nie wiem co.
Wczorajwyjechałam z garażu metodą hopków, rzężeń i zgrzytów, ale w końcu się autkozagrzało. Chyba dzięki temu dziś rano spokojnie wyjechało, choć też ewidentniebyło mu zimno. Ale jakby nie ono, to nie dojechałbym do pracy, bo jedyny buschyba nawet hopka nie odstawił, bo zwyczajnie nie jechał. Lodowato. Tym, co niemają ogrzewania w aucie serdecznie współczuję. Mnie palce na kierownicyodmarzały, a grzałam porządnie.
Drzwi wpracy na szczęście się otworzyły, w środku też było ciepło, choć na wszelkiwypadek ubrałam się jak na Syberię. Za to w połowie dnia wody brakło. Teżniemiła perspektywa, jak ma się dwie łazienki i 22 osoby do tychże. To i takniewiele, zazwyczaj jest o 10 więcej. Dziś z powodu mrozu nie dojechały.Zazdroszczę takiej możliwości. Ale cóż… Co ja mogę…
Przyodwozie zobaczyłam łabędzie na Wiśle. Zamarzniętej Wiśle. Po wykonaniu milionai jednego telefonu jestem pewna, że ptaki są bezpieczne i nie przymarzły. Miłeuczucie. Jakby ktoś potrzebował wiedzy, jak ratować takiego przymarzniętegołabędzia, służę informacjami. Odnośnie Krakowa i jakichś tam okolic.
sobota, 23 stycznia 2010
"Chce mnie zdradzić", czyli co facet myśli, gdy do nas mówi
Czytałamostatnio w jakiejś starej gazecie wywiad z Grocholą. Wywiad niby też stary, alebardzo uniwersalny. O mężczyznach było. Że facet jest lepszy, bo prosty. Że jakcoś mówi, to ma właśnie to na myśli. I zgadzam się z tym. Nawet o tym pamiętam.Od czasu do czasu. Gorzej, bo w pozostały czas mi się zapomina. W efekcie oncoś powie, a ja wymyślę całą litanię tego, co on przez to miał na myśli.Nikogo, a na pewno mężczyzn, na pewno nie zdziwi, że on na połowę tychmożliwości nawet nie wpadnie, a druga połowa też jest nieprawdziwa. Bo jak onmówi „Poćwiczmy razem”, to nie znaczy „Jesteś gruba”, „Nie podobasz mi się”,„Chyba cię zostawię” itd. Oznacza tyle, że chce poćwiczyć i poruszać się. Znami. Tyle. I ani grama więcej.
Ta… Tylkojak się pozbyć dorabiania drugiego dna, nadinterpretowania i szukania dziury wcałym? Konia z rzędem komuś, kto wymyśli. Odpowiedzi „Po prostu” Zostaną uznaneza zbyt ogólne i nie będą brane pod uwagę. Bo tyle to ja też wiem i nic z tejwiedzy nie wynika. Wyjaśnienia od A do Z i łopatologię stosowaną poproszę.
czwartek, 21 stycznia 2010
Cisza nad Haiti... Krzyk o ludzi...
Jest w tymcoś z nadprzyrodzoności. Cud ocalenia graniczący z tragedią śmierci.Niemożliwe, a jednak dziejące się na naszych oczach. Za pomocą mediów pokazanew najdrobniejszych szczegółach. Pył, gruzy, ludzkie łzy, które są tak dalekie,a tak bliskie. Zatrważające.
Nie rozumiem. Wykracza to pozagranice mojego pojmowania. Mogę tylko milczeć, bo każde słowo jest brukaniemlosu tych ludzi. Gdy wyciągają kolejną żywą osobę, maleńkie dziecko, kobietę wciąży, serce zaczyna bić z dumy. Bo to nic innego jak eskalacjaczłowieczeństwa, gdy człowiek ratuje drugiego, zupełnie obcego, nie bacząc nawłasne życie.
I odrętwienie, bo wczoraj znówzatrzęsła się ziemia. To jak zabicie nadziei, pogrzebanie jej wraz z resztąocalałych, którzy wtedy tracą szansę.
I złość. Ogromna złość i niechęćdo ludzi, którzy mówią, że Polacy niepotrzebnie jadą ratować, niepotrzebniewysyłają pieniądze, niepotrzebnie ślą jedzenie, niepotrzebnie… Niepotrzebnie…Czy ludzie też są niepotrzebni? Skazani na śmierć, po tym, jak wygrali z losemnajtrudniejszą walkę. A przecież, jak powiedział jeden z naszych ratowników,dla jednego uratowanego warto. Dla jednego żywego. Bo to człowiek. A człowiekazawsze warto ratować.
poniedziałek, 18 stycznia 2010
Czasowo nie do pogodzenia
Chcę pojeździć na nartach. Bardzo chcę. Tylko ferie sięzaczęły i na stokach jest ogromny tłok. Zarówno w tygodniu, jak i w weekend.Pustawo jest jedynie bardzo rano i wieczorem. A ja nie bardzo mam jak wziąćwolne, bo go nie mam.
Mam też ochotę na łyżwy. Dziś nawet nastąpiła próba na nichjeżdżenia, ale w wypożyczalni łyżew brak. Pojeździsz, jak masz swoje. Paranoja.Albo jak przyjdziesz rano. A ja rano pracuję.
Na razie plan na narty opiewa, żeby jechać na wieczornykarnet i późno wracać. W tygodniu jakoś. Przy okazji będzie chrzest bojowy nazakopiance. Jazdy znaczy. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
niedziela, 10 stycznia 2010
Jasełka na wielkiej scenie
Wczorajwielki dzień. Byliśmy na przedstawieniu z podopiecznymi. Ale nie na takim, żerodzice i nikt więcej. To było przedstawienie w całej pełni. Sala teatralna,ogromna, światła, profesjonalny dźwiękowiec, nikogo znajomego I w tym my.Jeszcze na próbie mylący się, fatalni. Nawrzeszczałam się jak nigdy, a żejeszcze mikrofon miałam… Potem jeszcze kamera. Ich przerażenie, mojeniemniejsze, ale koniecznie ukryte, żeby ich nie stresować.
Pani Prezes daje znak, wchodzimy.
Bajka. Wszystko na miejscu.Magiczne Jasełka o największym cudzie. Jeszcze tylko chwila wahania oprzyjęcie, bo scenariusz niezwykły. Maryja i Józef we współczesnym świecie. Iowacje na stojąco. Brawa nie miały końca. Potem już tylko moje krzyki, że jestemz nich dumna, że byli wspaniali. Gratulacje na schodach, w korytarzach. I onipromieniujący takim szczęściem… Tym większym, że wygraliśmy pierwszą nagrodę zaSzopkę Bożonarodzeniową. Dawno nie widziałam takiego szczęścia w ich oczach.
piątek, 8 stycznia 2010
poniedziałek, 4 stycznia 2010
...
Nie chcę współczucia. Potrzebuję spokoju,. By ochłonąć. By uwierzyć. By pozbierać ją i siebie.
sobota, 2 stycznia 2010
Rosja walczy z alkoholizmem
W Rosjicena wódki wzrosła dwukrotnie. Prezydent ma nadzieję, że zmniejszy to problemalkoholizmu. Gratuluję wiary i naiwności. Po pierwsze to, że będzie drożej nietylko nie napędzi gospodarki, ale ją pogrąży, bo powstanie jeszcze więcejnielegalnych wytwórni. I pić będą, jak pili. A po drugie. Czy naprawdęwierzycie, że ktoś, kto pije całe życie zrezygnuje z picia, bo braknie mu nachleb? Ja nie. Ja natomiast podejrzewam, że będzie jeszcze więcej głodujących,brudnych dzieci z ulicy. Bezprizorni, o których nikt nie mówi, o których chcesię zapomnieć. A oni nadal są. I kiedyś historia za nich rozliczy.
piątek, 1 stycznia 2010
Podsumowanie
Przyszedłczas na podsumowanie. Zacznę od minusów, żeby pozytywami zakończyć:
- jestem pouszy zadłużona
- dlanaszego związku rok, który minął, był koszmarny
- odeszłamoja Bonnie
- skasowalimi lusterko
Plusy sąchyba jednak większe:
+ skończyłamstudia podyplomowe
+ zmieniłampracę na lepiej płatną i tak samo satysfakcjonującą
+rozkręciłam teatr w pracy
+ zdałamegzamin na prawo jazdy
+ kupiłamauto
+ jestem zmoim Osobistym Mężczyzną strasznie szczęśliwa
Inajważniejsze: to był najwspanialszy Sylwester w moim życiu. Przy kominku, zNim…
SzczęśliwegoNowego Roku :)