Na wspomnianym już cudownym spotkaniu w Wadowicach przyszedł czas się żegnać. Syn usnął na kolanach Osobistego, więc ja postanowiłam pozanosić wszystko do samochodu. I tu trzeba kluczyki. Kluczyki, które chwilę wcześniej położyłam na stoliku przed nami, a których jak przyszło co do czego tam nie było. Pytam Osobistego, nie ma, nie brał, nie widział. No to szukam w torebce, raz, drugi, bo torebka to pożeracz kluczy jest. Nie ma. W torbie z rzeczami dzieciaków. Nie ma. Pewnie zostawiłam w aucie - myślę sobie i radośnie zbiegam po schodach do... zamkniętego samochodu.
Osobisty nadal twierdzi, że nie ma.
Idę na górę, bo może Syn zabrał i gdzieś wcisnął. Świadek naoczny twierdzi, że Osobisty wsadził do kieszeni.
Osobisty obmacuje kieszenie i... nie ma.
Robi się nerwowo, torebka przerzucona znów, kieszenie mojej kurtki i dzieciakowe sprawdzone, nawet śmieci pod kurtkami ustawione przetrzepane. Nie dzwoni. A powinno, bo tam i klucze do auta i do domu i do skrzynki na listy.
Burczę na tego mojego Osobistego, że ma sprawdzić porządnie. No to wstaje, wciąż z dzieckiem na rękach, i grzebie.
- O, są....
Jeeeeesoooo, myślałam, że utłukę na miejscu. No ale co ja mogę? Podeszłam, przytuliłam...
- Ja to cię chyba muszę kochać, co?
Pół godziny szukałam tych kluczy, które on miał w kieszeni. Nie, nie zrobił tego specjalnie, jakoś tak mu się ułożyły, że nie mógł ich namacać. Czemu je schował? Bo bał się, że je Syn wyniesie i nie znajdziemy... Tia..
Podobno zaimponowałam spokojem. A co mi przyjdzie z zabicia go? Po pierwsze pójdę siedzieć, jak za człowieka, a po drugie, gdzie ja znajdę drugiego, co ze mną wytrzyma? ;)
wszyscy szukali we wszystkich pomieszczeniach łącznie z łazienkami, ja już miałam przeglądać klocek po klocku to wielkie pudło stojące za mną bo wiadomo - dziecko potrafi ;))
OdpowiedzUsuńJa się szykowałam do przeglądania ogródka pod schodami do pensjonatu ;) bo wiadomo, mogło mi wypaść :)
UsuńMy kobiety jesteśmy bardzo cierpliwe względem tych, co to ich kochamy :)
OdpowiedzUsuńTeż z granicami, ale jednak bardzo :)
UsuńWykazałaś się opanowaniem, ja bym chyba jednak utłukła w domu, albo na miejscu - ciężko powiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńW domu to tuż za drzwiami mnie przytulił i szepnął, że pięknie wyglądałam... I co ja mogę? No nic :)
Usuńno to faktycznie dobrze że jesteś tak opanowana:*
OdpowiedzUsuńOn miał prowadzić :P bo ja piłam :P
Usuńpowiem Ci, ze ja też podziwiam Twój spokój;) ale strachu było, nie powiem, ja też nasz pokój przeszukałam, łącznie z zaglądaniem pod materac;-)
OdpowiedzUsuńOj, zostalibyśmy na noc i już :P Wśród przyjaciół nic nie ginie
UsuńJa bym wrzeszczała na pewno. Ty to jesteś oazą spokoju. Mężczyźni... Nie Twój jeden... uwierz.
OdpowiedzUsuńNa pewnie nie mój jeden ;) a mnie się z wiekiem zmieniło :P stara już jestem to i mi się nie chce
Usuń