niedziela, 29 czerwca 2008

Spotkanie i piknik

            W piątek odbyłosię klasowe spotkanie, z Liceum. Spodziewałam się tłumów w liczbie osóbczterech, a tu niespodzianka, pojawiło się nas trzynaścioro. I o ile w Liceumbyliśmy raczej towarzyscy w gronie dwuosobowym, czyli w ławkach, to znaleźliśmywspólny język. Było naprawdę sympatycznie.

            W sobotęnatomiast wybraliśmy się na Piknik Lotniczy. Piękne maszyny pod niebem.Akrobacje. Dech w piersiach zapiera i zostaje tylko chęć wzniesienia się wchmury. Prócz ogromnych maszyn, w powietrzu wyprawiających takie cuda, jakbynic nie ważyły, były grupy rekonstrukcyjne. Odbyła się bitwa, dzieciaki miały radochęzbierając łuski od pocisków. A ja miałam radochę widząc bardzo epokowegożołnierza Wermachtu z lustrzanką w dłoniach.

czwartek, 26 czerwca 2008

[*]

Może jak to napiszę, to zrobi mi się lżej. Nie mam kota, wczoraj... umarł. Zostańmy przy tej wersji, bo prawdziwa jest za okropna i wolę ją wymazać sprzed oczu.
Proszę o niekomentowanie. Bo dla Was to pewnie tylko kot. Dla mnie AŻ Kot. I mam złamane serduszko.

wtorek, 24 czerwca 2008

Sprawdzanie

            Telefon leży na stole, każdy ma do niego dostęp. Przychodzi sms. Właściciela nie ma w pobliżu za to jest jego dziewczyna (bądź mężczyzna, bo sytuacja ma dwa oblicza). I co się dzieje? W normalnej sytuacji dokładnie nic. W gorszej, ona sprawdza co przyszło, przy okazji przepatruje całą komórkę, wszystkie połączenia i smsy, zarówno przychodzące jak i wychodzące. Bo a nóż widelec do niego jakaś napisała, albo on do jakiejś. Nawet jak nic nie znajdzie i obieca sobie, że to raz ostatni, że nigdy, to nie oszukujmy się, jak telefon został sprawdzony raz to zostanie drugi, trzeci i nty.

            Telefon, poczta, zarówno mailowa jak i tradycyjna, archiwum komunikatora jest sferą prywatną i nikt do niego wstępu nie ma. Jedynym odstępstwem jest pozwolenie, wyraźne na przeczytanie przychodzącej wiadomości, jeżeli druga strona ma zajęte ręce na ten przykład. W innym wypadku może dzwonić, może wyskakiwać kolejne powiadomienie, nie ma opcji sprawdzania kto, po co i dlaczego.

Nie ma czegoś takiego jak zaufanie w takim związku. Po prostu nie ma. Zabiło go sięgnięcie po telefon, bez pozwolenia. Zabiło go przeczytanie maila, cień podejrzenia, chęci sprawdzenia. I po co? Żeby uchronić od zdrady? To ja już chyba wolę zdradę prawdziwą, niż powstałą w umyśle, po przeczytaniu fragmentu wypowiedzi, wyimaginowaną i niszczącą całość, od podstaw.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Ech...

            Stało się. Dokonało. Nic tego nie zmieni. Przed nazwiskiem pojawiły się literki. W związku z tym zakończyłam edukację. Studia się zakończyły. Dziwna sprawa, przecież uczyłam się przez osiemnaście lat życia a teraz nagle nie.

            Stanęłam dziś w Instytucie i poczułam żal, bo to ostatni raz. Te tablice, ogłoszenia… Ludzie… I trzeba znaleźć pracę. Jak dobrze, że w zawodzie, który kocham.

            Potem wspaniały czas w ZOO, odbiór moich cudownych, niebieskich nart. Niestety przyjemności się skończyły, grad spadł, zalało nam ganek, Skarbowi porysowało autko.

            Dużo emocji. Tych in plus i in minus. Życie.

piątek, 20 czerwca 2008

Tolerancja

            Ludzie mówią, że są tolerancyjni. Tolerują pary homo, tolerują inną muzykę czy też inny wygląd. Pominę, że czasem ta ich tolerancja jest wybitnie na odległość, bo jak podmiot bądź przedmiot tolerancji jest bliżej to już inna bajka. Tylko jak ze zrozumieniem tego pojęcia? Bo tolerować wcale nie znaczy przyzwalać, czy akceptować, to po prostu szanować inność. Niby nic trudnego. Tylko czemu w praktyce wychodzi inaczej? Ja nie mówię, że jestem w pełni tolerancyjna, są rzeczy, których nie toleruję i tolerować nie będę. Mówię o tym wprost, nie ukrywam tego.

A wiecie co mnie najbardziej dziwi? Ludzie, którzy mówią, że nie mają tolerancji dla braku tolerancji. Nie mają jej, bo są tolerancyjni. Paradoks bije po oczach…

środa, 18 czerwca 2008

Dotyk

Jak już pisałam nie znoszęzdrobnień, spieszczeń... Nie lubię też, co pewnie spotka się z dość dużymniezrozumieniem, jak się mnie dotyka. Bardzo mało osób ma ten przywilej. Jakdotknie mnie ktoś niepowołany, to robi mi się wręcz zimno, czasem bardziej, czasemmniej. Jest to dla mnie bardzo nieprzyjemne i z reguły o tym informuję, gdyktoś mnie dotknie, żeby uniknąć nieporozumień. Poklepywania, głaskania i tegotypu rzeczy doprowadzają mnie do szału, bo tego nie lubię, po prostu. Czasemjestem mile zaskoczona, gdy ktoś mnie dotknie, a zimno mi się nie robi i nietowarzyszy temu inne nieprzyjemne uczucie. Jednak takie przypadki są rzadkie.Tłum jest dla mnie koszmarem, ale jakoś się uodporniłam. Moja strefa intymnajest moją i tyle.

W związku z powyższym denerwująmnie przesyłane buziaki, przytulania i tego typu rzeczy, na przykład wkomentarzach. Nie jest moim celem nikogo urazić, chcę poinformować, by uniknąćnerwów. Swoich i tych osób.

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Współczesna dewotka

Przedstawiam szanownemu gronu czytaczy mój opis. Tak mi się wcieliło w rolę... Efekt? Oceńcie sami.

Taknaprawdę jestem kompletnie zacofana w sprawach damsko-męskich, seks tylko wsobotę, przy zgaszonym świetle, pod kołderką, w pozycji klasycznej :)

Choć wsumie… Toż to nieprzyzwoite.. I przed ślubem? Nie ma mowy.

Jak sięubieram? Bielizna po pępek, jedynie bawełniana, na zimę flanelowa. Stanikbardzo zabudowany. Koszulki luźne, tak samo spodnie, by nie budzić zbereźnych myśliu facetów. Najkrótsza sukienka to taka do kostek. Spać śpię w piżamie flanelowej,luźne spodnie i koszula, zapięta pod szyję.

Międzynogami kobiety mieszka diabeł i trzeba go poskromić*. W wyniku tego uważam, żepończochy są wymysłem demona, by dostał się do swego mieszkania. Nie wolnona  to pozwolić. Szanująca się kobietatakich rzeczy nie nosi. Najbardziej lubię czarne kryjące rajstopy. Szkoda, żeczas pasów cnoty minął...

Kręcenietyłkiem, fuj, jak można tak poniżać swoją kobiecość, kuszenie mężczyzn, toż topodłe, to spłycanie roli kobiety tylko do dania upustowi zwykłej chuci. Kobietato dawca życia i trzeba szanować jej ciało, a nie wystawiać na wzrok mężczyzn iich pożądliwości. Kobieta ma być zakryta a nie zachowywać się jak zwierzę wrui. Czarne stroje, po szyję, och, marzenie. No i spowiedź co dzień, z grzechówpodłej ludzkiej natury. To przepis na jedyne słuszne i święte życie, wstydźciesię kobiety co tak nie robicie.

 

 

*Dopisek Grzesznej Duszy w UpadłymAniele: oj mocno poskromić :D

piątek, 13 czerwca 2008

Dziewczynka staje się kobietą

Wygrzebane w sieci:

„Dziewczynka, gdy stanie się kobietą, będzie wiedziała, jak poruszać się w świecie. A w szczególności zrozumie, że gdy ją boli, to tak naprawdę nie boli. Gdy jej się chce, to tak naprawdę jej się nie chce, a gdy nie chce, to właśnie chce. Gdy płacze, to histeryzuje i jest niewdzięczna. Gdy się na coś nie zgadza, to jest wredna i cyniczna. Gdy się cieszy, to się wygłupia albo jest pijana. Gdy chce ładnie wyglądać, to się mizdrzy, a gdy kimś się zainteresuje, to się puszcza. Gdy się wstydzi, to jest głupia, a gdy się nie wstydzi, to jest bezwstydna. Gdy się przy czymś upiera, to przesadza, a gdy się nie upiera, to nie wie, czego chce. Jak kocha, to jest naiwna, a jak nie kocha, to jest zimna. Gdy ma ochotę na seks, to jest suką, a gdy nie ma ochoty na seks, to też jest suką. Jeśli chce być kimś - to znaczy, że przewróciło się jej w głowie, a jak nie chce być kimś,to jest głupią kurą. Jeśli jest sama, to znaczy, że nikt jej nie chciał, a jeśli jest z kimś, to znaczy, że cwana. Wtedy też będzie wiedzieć, że gdy dostaje furii - to jej się tylko tak zdaje. W każdym razie, może być pewna, że nie ma żadnych prawdziwych powodów do gniewu i powinna udać się po poradę do psychoterapeuty.”

Wniosek: szukam psychoterapeuty, bo lubię ładnie wyglądać, interesuję się kimś, czasem coś boli, wiem kiedy chcę, a kiedy nie chcę, nie wstydzę się, potrafię się upierać, kocham, mam zamiar być kimś, byłam sama a nie jestem, miewam napady złości i furii też. Co do seksu – tu zasłona milczenia, sprawy alkowy są sprawami prywatnymi (...) Poleci mi ktoś dobrego specjalistę?

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Ona i On to była miłość?

„Ona i On to była miłość prosta.

Złączył Ich los…” (Love Story, Z. Sośnicka)

 

Idą ulicą, dyskutują zawzięcie,podniesione głosy, natarczywe, gwałtowne gesty. Kłótnia. Ona jemu macha przedoczami rękami, krzyczy na niego, ciągnie za koszulę, bije go. On schodzi jej zdrogi, grozi palcem, odpycha, wręcz popycha ją. Ona zastępuje mu drogę w wynikuczego on się zamierza. Nie uderza, bo ona chwyta jego rękę, chce go całować,rzuca mu się na szyję. Zostaje odepchnięta, sytuacja się powtarza. W końcukrzyczy na niego, ciągnie go za koszulę, bo nie wywołuje reakcji. On znów sięzamierza, ona chce go całować… Idą wolno, przez cały czas powtarzają się takiesytuacje. To nie fikcja, to zdarzenie autentyczne. Widzę je co jakiś czas.

            Ona i On tobyła miłość? W „czułym” geście zamierzenia się na kobietę? W popychaniu? A możekrzyku? To czym jest nienawiść?

niedziela, 8 czerwca 2008

Niedzielny wypad

            Wycieczka zaplanowana, wczoraj trochę strachu o plany. Miało padać, ale na szczęście się udało i nie padało. Spotkanie rano, potem wizyta na zamku. Brak ludzi, cudownie, cicho. Następnie kolejny punkt programu, padło na Dolinki. Dobrze, tylko droga mało znana i znów zaliczyliśmy pobłądzenie. Jest jakaś droga, no to jedziemy. Tylko… Asfalt zwinęli, ale chłopaki uznali, że jadą… Tak… Droga polna, ze specyfikacją polna, łamane przez polna, czyli koleiny i w środku garb. No brawo, prawie się zawiesiliśmy, w końcu spotkani rowerzyści mówią, że dalej jest lepiej, no to jedziemy dalej, bo cofnąć się nie da bez nawrotki. Mili rowerzyści nie dodali, że po drodze jest kawałek koszmarny wręcz  bardzo smutny  Przejechaliśmy, już dawno nie cieszył mnie tak widok cywilizacji. W końcu dotarliśmy do Dolinki. W całości, ale ja się prowadzenia już nie podejmę, czas kupić dokładną mapę tych terenów.

            Piękne widoczki, czyste powietrze, sporo śmiechu i radości. Oby to nie było tylko moje wrażenie. Jeszcze obiad, lody, spacer. Było bajecznie :)

sobota, 7 czerwca 2008

Wyprawa

            Dwiekobiety poszły na miasto. Rzecz o tyle normalna co, jak się później okazałoniebezpieczna. W celu zaoszczędzenia sobie czasu i pieniędzy postanowiłyśmyjechać pociągiem tą jedną stacją dalej, wiązało się to z przesiadką, ale cotam. Pociąg A za ponad pół godziny, nie, tyle czekać nie będziemy, idziemy napociąg B. Ma być za 10 minut. Taaak. Ma być, ale czeka na inny, 25 minutspóźnienia. Ale to i tak daje mu przewagę nad A i na pewno pojedzie wcześniejniż A, skoro już opóźniony. Błędne myślenie. Zaowocowało wyjazdem ze stacji 45minut później.

            Wysiadłyśmy,z peronu w lewo. Idziemy.

            - Gdzieteraz? – pytam.

            - Idź zatłumem.

            Patrzęprzed siebie, no tłum jest. Jednoosobowy. Dobra, zawsze to więcej niż zero. Noale wyminęłyśmy tą panią.

            - No iskończył nam się tłum – dokonuję odkrycia. Dalej jest prościej. Budynekpotrzebny znaleziony bez problemu, ogólnie wyprawa udana.

            Gorzej byłopopołudniu, kiedy zamiast w lewo skręca się w prawo. Ale jak już zauważyłampilotem nie jestem. Nie mam guziczków ;)



p.s. Mam nowe książeczki :)

środa, 4 czerwca 2008

Facet po przejściach...

Facet po przejściach, kobieta zprzeszłością, słowem, rozwód. Dla obojga ludzi rzecz straszna, w końcu coś, naczym chcieli budować całe życie minęło. Zawsze patrzy się na kobietę, żezostała sama, że biedna, że porzucona, może zdradzona, a jak jeszcze jestdziecko, oczywiście pozostające z matką to już w ogóle ochy i achy jaka onabiedna i nieszczęśliwa a facet jakim jest draniem. Ale co z facetem właśnie?

Miało być pięknie, na zawsze, wmiłości i szczęściu. Stało się inaczej, przyszły papiery rozwodowe, ona już gonie chce. Nie ważne stało się ich życie, ich dziecko, ich miłość i starania outrzymanie związku i małżeństwa. Wszystko runęło, rozbiło się, nie tylkozwiązek ale i nadzieje. Na dziś i na jutro, bo skoro jedna kobieta odeszła toczemu ma być następna, czemu ma uwierzyć i czemu ma być dobrze? Do tegopoczucia samotności i opuszczenia dochodzi lęk o kontakty z dzieckiem. Ono napewno zostanie z matką, to logiczne, nawet prawnie trudno by było przeprowadzićcoś innego. Co za tym idzie? Dziecko widziane od czasu do czasu, czasem raz natydzień, czasem rzadziej, może częściej. Tęsknota, stracenie pierwszego słowa,wielu uśmiechów, radości i smuteczków, utrata tulenia w nocy, gdy śni siękoszmar, nie ma możliwości bycia zawsze obok. W przypadku dziecka i jegorozwoju nie ma dnia czy tygodnia, to cała wieczność. Kontakty, nawet tecodzienne, są mimo wszystko ograniczone. Co dalej? Pojawia się mężczyzna wżyciu byłej żony, przecież ma prawo. Masa obaw, czy spotkania nie będą rzadsze,czy on pokocha jego dziecko, czy będzie dobry, czy…

Kobieta w jego życiu. Musi siępogodzić, że jest przeszłość, że jest dziecko, najważniejsze, że są rany, jesttęsknota.

Czy każdy rozwód jest z winymężczyzny? Bo niedojrzały, bo uciekł, bo zdradził, bo… Powodów może byćtysiące, zawsze przychodzą do głowy, gdy widzi się kobietę z dzieckiem, atatusia nie ma w pobliżu. A czy ktoś pomyślał o tatusiu? Co czuje i gdzie jesti czemu jest tam, a nie gdzie indziej? I kto sprawił, że jest mężczyzną po przejściach.

wtorek, 3 czerwca 2008

Zagubiony Książę

    Jak dodać skrzydeł osobie, której je podcięto. Jak zapewnić, że jest coś warta, gdy jej wiara tak daleko nie sięga, a słowa są niczym. Kiedy przeszłość warunkuje przyszłość i każdemu krokowi towarzyszy strach, że znów będzie coś nie tak. Pełni obaw, nadziei i strachu przed tym, że marzenia się nie spełnią, albo wręcz przeciwnie, spełnią się a potem... Ciągłe wątpliwości, analiza faktów, nawet tych, które jeszcze się nie zdarzyły. Wciąż od nowa zapytanie siebie samego "Co będzie jak..." Czasem zostaje tylko wiara ludzi z otoczenia. Czy starczy? Przekonam się.

"Więc dalej idź, mój zagubiony książę.
Szukaj szczęścia, ja wiem, że odnajdziesz je.
I odzyskasz swe zagubione sny,
Bo nie jesteś sam ... i nie jesteś zły..."
Farba Zagubiony Książę