piątek, 7 sierpnia 2015

Przedszkolne dylematy

Wczoraj Córa pojechała w końcu do przedszkola. Matka chora to i dziecko klapen pupen siedziało i już tęskniła strasznie. Rano to jeszcze jakoś poszło. Córa się rozbierać nie musiała, bo szli od razu na spacer, póki chłodno. Zabrałam Syna, który w aucie zdjął buty, więc tylko na rękach i pojechałam. Popołudniu musiałam zapłacić za czesne, wyżywienie z tamtego miesiąca i wyprawkę (co za cudny pomysł, że oni to kupią, oszczędność czasu i pieniędzy). Jestem w biurze, Córa ubiera buty, a Syn... Trzeci raz go nie zauważyłam i nie zwołałam. Poszedł na salę i się bawił. Trudno mi go było zabrać.
Zrobiło mi się tak koszmarnie przykro, że szok. Bo ja widzę, jak on chce. Już, teraz. A jeszcze przecież dwóch lat nie skończył. Córa poszła, jak miała dwa i pół i to już mi się wydawało, że wcześnie. Chcemy go posłać, ale na wiosnę, jak będzie miał te dwa i pół, bo po pierwsze niech będzie większy, a po drugie teraz nie jest dotowany, Córa wychodzi na całkiem płatne, on też by musiał, sporo tych wydatków by było. Tylko co z zimą, dom nam rozniesie. Chciałam go też posłać na najmniejszy pakiet godzin, ten 35 na miesiąc, a Córa 70 na miesiąc, ale... Kurczę, czy on będzie chciał wyjść, jak ona będzie zostawać? A na tyle nie chcę go posyłać, nie chcę go wciskać w instytucję, choćby najlepszą, tak wcześnie.
Moim warunkiem było, by zrobił się komunikatywny i odpieluchował się. Dla mnie posłanie do przedszkola dziecka, która ma powyżej półtora toku i siura do majtek jest niedopuszczalne. Jakim prawem mam kazać obcej osobie czyścić zasrany po pachy tyłek mojego dziecka? Toaleta, rach ciach, moment, a pielucha... Nie, nie i nie. Odpieluchował się, zdarzają się wpadki, ale generalnie działa, a zanim skończy dwa lata będzie działać świetnie. Komunikuje się też coraz lepiej. Więc pod tym względem jest gotowy, do dzieci chce iść. Ciekawe, czy mu się utrzyma, czy jak zajarzy, że to na dłużej, to uderzy w ryk. Nie muszę się kierować kontaktem z dziećmi, bo mimo wszystko ma siostrę i coraz fajniej się razem bawią. Więc czekamy. Miejsce ma zapewnione, od nas zależy decyzja kiedy je zajmie. Chciałabym, by dotrwał choć do kwietnia...

4 komentarze:

  1. Myśl pozytywnie :) A nuż Syn będzie zachwycony perspektywą dłuższego pobytu w przedszkolu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie chce, żeby on chodził na długo i dość wyraźnie to napisałam. Nawet, jeśli on będzie chciał.

      Usuń
    2. Znasz moje zdanie. Wychowanie to podążanie za dzieckiem. I wychowujemy dla świata. Obojetne jak bardzo to boli.
      I ja szanuje Twoje zdanie. Tylko teraz zaczynasz zaprzeczac sama sobie:*

      Usuń
    3. Nie zaprzeczam. NIGDY nie chciałam poslac małego dziecka do instytucji io tym wiesz. Zdania nie zmieniłam, nawet jak krzywdę dziecko. Oby tylko taka krzywda go spotkała w życiu

      Usuń