sobota, 29 sierpnia 2015

Jedziemy! no i edit

Wczoraj miałam pisać notkę, jak to mi fajnie, bo jedno dziecko na wycieczce, drugie śpi, a ja grzeję stopy o deski tarasowe, płaszczę tyłek na stołku, a jutro będę grzać stopy na trawce, płaszczyć tyłek w wodzie i... Dziecko mi wstało :P
Piszę więc dziś. Na dłuższy wyjazd w czasie tego urlopu nie mamy co liczyć i finansowo i czasowo. Parapety trzeba kupić, a i kleju idzie w cholerę, więc kasa znika w tempie szybkim. Ale chcemy odpocząć, bardzo chcemy, a dzieciaki miały basen obiecany daaawno. Jedziemy więc na basen, ale termalny. Bilety kupione, stroje prawie spakowane. Czekam. Na pogodę też, oby była ładna. Dziś może padać, bo jeszcze dziś się urobiłam. Przeniosłam ogródek z końca ogródka bliżej domu. Wykopałam wszystkie truskawki i pędy młode też, poziomki i szczypiorek, Osobisty mi skopał i wybrał chwasty i sobie rośnie. To znaczy urośnie, jak deszcz spadnie, bo niby podlałam, ale...
Wiecie, ja generalnie to basenu nie znoszę, ale tam ma być taki płytki dla dzieci z ogromną piłko - zjeżdżalnią i trąbami słonia do zjeżdżania. Ktoś dzieci pilnować musi, nie? A może i zjechać się da :P Najpierw miały być Oravice, gdzie jeździliśmy zazwyczaj, ale wczoraj mnie ta piłka zauroczyła i padło na Szaflary. Oby było fajnie i była pogoda. Bo co prawda w bikini zapylałam już po śniegu w Oravicach, ale jednak deszcz to nie to samo.

Edit.
Przypomniałam sobie, że przecież ja się nawet nie przyznałam, albo nie pamiętam, że przecież my byliśmy w końcu w maju na urlopie. 5 cudownych dni w Krynicy Zdroju. Oczywiście w naszej ukochanej miejscówce, choć domek obok, niż zazwyczaj. Były lody, najcudowniejsze, najsmaczniejsze, była Jaworzyna - kolejką, we mgle, ale magiczna, a na szczycie lody, gofry i czekolada na gorąco. Góra Parkowa liźnięta ledwo, bo zaczął padać deszcz, ale deptak wzdłuż i wszerz. A jak padało cały dzień, zabraliśmy dzieciaki do kuleczkowa. Takiego trzypiętrowego, z klockami, domkami, pojazdami i papugami, żywymi, do tego. Bajka. Kosztowało nas to za oboje, za cały dzień 45 złotych, z możliwością wyjścia i wejścia, ile razy się chce. O 17 Córa prosiła, byśmy wracali do domu ;). A tam kominek, pyszne jedzenie, pies, który mnie adoptował, trampolina, huśtawki. Dwójka dzieci gospodarzy w zbliżonym wieku, rowerki i szaleństwo. Córze miejsce do spania chyba podobało się bardziej, niż cała Krynica. I jeden dzień na basenie spędziliśmy też, a co. Kocham Krynicę, coraz piękniejszą, cudownie powolną, relaksującą...

Poniżej podsumowanie, jak co miesiąc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz