sobota, 1 sierpnia 2015

1 VIII 1944

Mój śp. Dziadek urodził się 18 listopada 1918 roku. Tydzień po odzyskaniu niepodległości, tydzień po skończeniu zawieruchy wojennej. Dorósł i przyszła druga wojna. Wojna, która naszą miejscowość dotknęła niewiele. Niemcy weszli i zostali. Zmusili Dziadka do robót, zbudowali kopalnię, która działa po dziś dzień i drogę, która została poprawiona, bo była brukowa, potem Polacy wylali na nią asfalt i się rozsypała. Bruk był nienaruszony. Dziadek nie mówił o nich źle. Cenił ich za solidność, porządek, zorganizowanie. O ile dobrze pamiętam, to nawet pieniądze za to jakieś dostawał. U nas nie było źle - mówił. Pewnie za sprawą tego, że w pobliżu była letnia siedziba Generalnego Gubernatora Hansa Franka. Opowiadał o balach w pałacu, o podchodzeniu pod mur, bo zawsze ktoś rzucił pomarańcze, mięso, pieczywo...
A w zimie jedli nawet obierki z ziemniaków, bo pałac był nieczynny. Jadł wszystko, nie wybrzydzał. Był pokorny, pracowity, z podziwem mówił o tych, co walczyli. Czy był tchórzem, bo nie chwycił za broń? Nie. Czy źle robił, bo dobrze wykonywał swoją pracę, jak wielu innych, bez sabotaży? Nie. Rodzina przetrwała, nikt nie zginął, kopalnia pracuje nadal, Niemca nie ma. Tylko czasem w uszach brzmi jego zdanie, że nie o taką Polskę tamci walczyli... A dziś? Co by było? Ilu byłoby wśród nas tchórzy? Ile by powstało powiedzieć, stop, nie zgadzam się, walczę. Boję się myśleć, bo sama nie wiem, czy miałabym tyle odwagi w sercu co warszawiacy i wielu innych, bezimiennych żołnierzy i zwykłych ludzi tułających się po lasach, walczących o to, by jutro obudzić się bez świstu w uszach i strachu w sercu. Tylko, że teraz wojna wyglądałaby zupełnie inaczej...

Chwała Bohaterom!

2 komentarze:

  1. Optymistycznie zakładam, że więcej byłoby tych, którzy poszliby bić się za Polskę. Sama bym chwyciła za broń. Nie zniosłabym myśli, że ktoś zasadza się na wolność, za którą walczyli moi dziadkowie i w której zostałam wychowana. Moja buntownicza natura zrobiłaby swoje :)
    Cieszę się bardzo, że i u Ciebie dziś mogę przeczytać notkę na temat Powstania. Pamięć o Bohaterach tamtych dni trzeba pielęgnować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudny temat, na który chyba każdy ma swoje zdanie. Moje skrzypi w uszach wszystkim głośno wrzeszczącym "patriotom", którzy wycierają sobie gębę polską flagą po fejsikach i dyktują jedyną słuszną definicję Polaka. Najczęściej to szczyle, których dziadkowie urodzili się po wojnach, ale co tam. Kim jest tchórz w opisywanym kontekście? Kimś, kto nie chwyta gorączkowo za broń i nie leci w pierwszym szeregu tylko po to, żeby zginąć? Kimś, kto woli walkę na lisa, a nie na lwa, bo liczy się wygrana, a wie, że drogą otwartą jedyne co ugra, to szybką kulkę? Czy może kimś, kto zastanawia się do której strony się uśmiechnąć, do kogo donosić na sąsiadów? Historię opowiadają ci, co przeżyli - i jest to ich wersja. Jak dojść do prawdy, kto był bohaterem, a kto przeżył, bo szedł po trupach? Większość chciała po prostu przetrwać. Ich bohaterstwo polegało na wzajemnej pomocy w najbliższych kręgach, w rodzinie i nie śmiem na żadną taką osobą powiedzieć złego słowa, bo nie walczyła z bronią w ręku.

    OdpowiedzUsuń