poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Pracowito leniwy weekend

Sobota w domu, który wymaga dokończenia leniwa być nie może. Cały dzień mieszania kleju, przyklejania, docinania i ... część elewacji zrobiona. Oczywiście pracował Osobisty i Przyjaciel, a ja robiłam za kurę domową. Kawka, herbatka, obiadek, wiecie ;)
Ale niedziela dla nas. Rano kościół, potem obiad i jazda do Krakowa. Parkowanie to istny koszmar, ale w końcu znaleźliśmy miejsce. Potem bulwary, piknik przy łabędziu i kaczkach, gołębie to jakby standard w Królewskim mieście, karmienie tychże, a potem spacerkiem na Wawel. Dzieciaki szczęśliwe, wygoniły się na całego. Oczywiście Wawel nie byłby Wawelem, jakby się jakaś para na zdjęcia ślubne nie przyplątała. Wczoraj akurat trzy. Powspominaliśmy przy okazji nasze zdjęcia i doszliśmy do wniosku, że Wawel fajny, ale tłoczny i nasze są i tak super i już.
Fajny czas razem, bez pośpiechu, bez spinki, że coś gdzieś. Pogoda cudowna, słońce grzało, wiaterek wiał i było naprawdę przyjemnie, choć już mocno pachnie jesienią. Ale jeszcze taką cudną, złotą...

4 komentarze: