Tak sobie pomyślałam, jak dziś tylko -8 zobaczyłam na termometrze. Bo wczoraj było -18 z lekkim hakiem, w związku z czym namówiłam Córę na nieruszanie się z domu. Zadowolona nie była, bo w przedszkolu była dzień przed Wigilią i jej się tęskniło, ale robienie pączków ją przekonało.
Powiem Wam, że po pierwsze to ja nie lubię mrozu, a po drugie to ja nie lubię zimy. Mrozu nie lubię, jak nie ma śniegu, a śniegu nie lubię, jak leży, więc no... Wniosek prosty jest jakby. Jedyny śnieg akceptowalny leży na stoku :P Przez te mrozy nie mogliśmy się wczoraj dogrzać. Uruchomiłam kominek od rana, żelazko (żeby nawilżyć, bo mamy 40% wilgotności i usychamy) i dogrzałam dopiero popołudniu. No i palić musimy codziennie. Tak, wiem, rok temu to paliliśmy dwa razy dziennie, a i tak było zimno, ale do dobrego to człowiek szybko się przyzwyczaja.
Dziś pojechaliśmy do przedszkola. Córa została, a my jeszcze do fotografa po zdjęcia, bo dzieciaki na dzień Babci i Dziadka coś będą w przedszkolu robić. Ślisko, kurteczka... Śniegu niby niewiele, ale... Kulturalniej na drodze się zrobiło od razu. Nikt mnie nie wyprzedzał, choć wlokłam się 40 na godzinę, a czasem i wolniej (no dobra, maks to 70 w niezabudowanym, czyli naprawdę się wlokłam). Z 4 razy potańczyłam sobie na drodze, ale na szczęście niegroźnie. I nikogo w rowie. Czyżby zima nie zaskoczyła drogowców, kierowców i tak dalej?
U nas nadal sypie, drewno w kominku strzela - kocham kominek - czekamy na jutro, może się uda zrobić bałwana, jak tak posypie jeszcze całą noc. Fajna taka zima, szkoda, że ten śnieg nie przyszedł parę dni temu. Martwię się o nasze drzewka. I o naszą choinkę, bo zmroziło, a chcemy ją wysadzić. Bo w tym roku żywa, w doniczce, od sprawdzonego faceta, z 70% na przyjęcie. Jeszcze z dwa lata tak, a potem kulturalnie sztuczna, bo nie zasadzimy sobie lasu, a żadne z nas nie lubi choinki uciętej. Bo to jak cięte kwiaty, piękne chwilę, a potem tylko do wyrzucenia. Ot, takie ekologiczne zboczenie, każdy jakieś ma, ja mam odnośnie choinek, a sztuczne też są piękne i też się sypią :P
Oj sypią się sypią. Ja od zawsze mam sztuczną, żywą po uschnięciu mogłabym napalić w piecu (Wy w kominku) ale mi żal tych żywych, chociaż to chyba bardziej ekologiczne rozwiązanie, bo nie ma śmieci. Śniegu u nas brak, bałwana mam drewnianego, chcesz to Ci wyślę fotkę na maila :)
OdpowiedzUsuńJasne, że chcę :) Szkoda palić taką zieloną panią :) piec też mamy, my nie gazowi
UsuńWysłałam :)
UsuńOj to mrozno... u nas mokro i troche sniegu i suchego mrozu chetnie przyjme :)
OdpowiedzUsuńTo zamieńmy się na pogody bo w domu wilgotność spadła do 36% :(
UsuńChetnie!
UsuńOdczytaj maile-masz zaproszenie na moj blog!
Dziękuję :)
UsuńA wiesz że pada ŚNIEG?!?!?!?!?;)))))))))) bo chyba ci o 5 rano zapomniałam ndpisac;)))
OdpowiedzUsuńWiem. I przez okno jest piękny a tak to białe ohydztwo :P
UsuńU nas wczoraj w nocy było -16 i wiatr... Brrr! Jak zima, to tylko pod kocykiem, z herbatą ;)
OdpowiedzUsuńI z książką :)
UsuńO,u nas -4 i chwała Bogu ;))
OdpowiedzUsuńDziś juz -2 :)
Usuń