czwartek, 28 stycznia 2016

9

Plus minus 9 lat temu rzuciłam studia. Po prostu pewnego dnia, jak pani mnie zaczęła poprawiać odnośnie przypisów do jakiejś pracy, wyszłam i już nie wróciłam. (Ja już miałam licencjat na koncie, więc przypisy umiałam robić) Nie poszłam nawet na sesję, a po dokumenty dopiero wtedy, jak mnie wywalili. Romans ten trwał od października i nie pozostawił po sobie żadnych tęsknot. Nigdy nie żałowałam tej decyzji. Przygoda była fajna, szczególnie literatura starożytna, dyskusje z prowadzącym podobały się mnie i całej reszcie, bo nie musieli się produkować i historia, na której siedziałam na podłodze, bo wcześniej miałam inne zajęcia i nigdy nie zdążyłam sobie zająć miejsca siedzącego. Takie miał facet obłożenie. Nauczyłam się wtedy, że zawsze należy próbować. Zawsze.
9 lat i 5 dni temu zakończyłam jeszcze inny romans. Może powinnam napisać związek, ale... Kurczę, od początku mu powtarzałam, że całowanie nie oznacza, że jesteśmy w związku. Ten trwał od listopada, a jego agonia była przedłużana od końca grudnia, bo... Bo facet, z którym chciałam się przyjaźnić namawiał, pytał, jak jest i próbował ratować coś, co nigdy nie miało sensu. Trzeba było się przyjaźnić. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nie znoszę kłamstwa i kombinowania, a ktoś, kto nie chce mi dać wolności w związku nigdy w tym związku ze mną być nie może.
9 lat temu pojechałam do kina. Z wyżej wymienionym facetem, z którym miałam się przyjaźnić. Oboje wiedzieliśmy, że założenia o przyjaźni to mrzonki, gdzieś tak koło Sylwestra to już wiedzieliśmy. To kino było oficjalnym początkiem, choć już w jego urodziny, 4 dni wcześniej było trzymanie za rękę, przerwane przez moje potknięcie... On myślał, że się wyrwałam i nie chwycił raz jeszcze, ja też się nie odważyłam.
Wielka miłość nie wybiera, czy jej chcemy nie pyta nas wcale... Do nas przyszła ponad 9 lat temu i tak sobie trwa do dziś. Inna, zmieniona przez burze, wichry i spokój, ale nadal na zawsze. Cokolwiek by się nie działo. Z nami to jak z bohaterami książki Gromyko:
"jeśli nie potrafią wykonać tego kroku razem, to dalej będą musieli iść samotnie. Do końca życia, ponieważ nic podobnego już im się nie przydarzy, a na mniej się nie zgodzą."
I tak od 9 lat, każdy krok razem.

14 komentarzy:

  1. Dziwnym zbiegiem okoliczności ostatnio czytalam Waszą historię w zakładce "O nas". Wszystko jak z dobrego romansu :) Gratuluję i kolejnych lat razem. My w związku jesteśmy od 2001 roku, czyli 15 lat, a w tym roku we wrześniu będziemy obchodzić "Cynowe Gody" (nazwa po prostu z kosmosu :D). Jeszcze raz gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się śmiejemy, że my to jak z telenoweli brazylijskiej ;)

      Usuń
    2. U nas była komedia romantyczna zdecydowanie. Ale uświadomiłaś mi, że kurcze niby tak dawno ( u nas 6 lat z hakiem), a wydaje się, że niby wczoraj.

      I Wam i Nam oby trwało do przysłowiowej grobowej deski!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. I przy okazji do księgi rekordów za długowieczność :P

      Usuń
  3. Kolejnych dziewiątek życzę! :) I to jak najwięcej :) To podobno szczęśliwa liczba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to faktycznie dziękuję za kolejne dziewiątki :)

      Usuń
  4. Kurczę, każdorazowo wydaje mi się, że Wasz związek jest o wiele dłuższy niż nasz. Pewnie przez dzieci ;)))

    Życzę kolejnych udanych lat, kolejnych dziewiątek, okrągłych rocznic, z których każda jest lepsza od poprzedniej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ślub. Ślub dodaje z 10 do stażu ;) na pewno pod względem cierpliwości

      Usuń