poniedziałek, 30 listopada 2015

Urodziny = tort i impreza? NIE

Wczoraj Syn obchodził urodziny. Akurat się tak złożyło, że to była niedziela i mieliśmy duuużo czasu. Nie, nie zrobiliśmy imprezy, nie było tortu i balonów. Paskudni rodzice? Może. My zrobiliśmy inaczej. Poszliśmy do kościoła, nie, nie było mszy za Syna. A potem na Kraków. Cel: Galeria Kazimierz i plac zabaw obok. Po drodze obiad w ulubionej pizzerii. Dzieciaki bardzo lubią ten plac, więc postanowiliśmy im zrobić przyjemność i ich tam zabrać. W międzyczasie zrobiliśmy z Osobistym wymiankę i ja do Empiku (twarda byłam, nic nie kupiłam), a on się tak przeszedł i odkrył taką bawialnią. Tam też poszliśmy. Jak się wybawili, pojechaliśmy jeszcze do Bronowickiej, na tamtejszą bawialnię. Klocki, zjeżdżalnia, kręciołki. A na koniec jeszcze przedstawienie w ramach bajkowych niedziel. Do domu wróciliśmy po 20, Syn padł tuż pod domem, więc tylko do łóżka go zanieśliśmy, Córa niewiele potem.
Nasz Syn nie miał tortu, będzie miał 13, razem z Córą, zaproszenia już gotowe, robiliśmy razem z sobotę, świetnie się przy okazji bawiąc. Miał za to nasz czas, tylko nasz. Bez pośpiechu, telefonu... Chcemy ich nauczyć, że urodziny to niekoniecznie drogie prezenty, że to może być super spędzony czas. Że to takie święto nas wszystkich. Drugi rok nam się udaje robić takie kameralne urodzinki, na pewno nie ostatni.

4 komentarze:

  1. No i fajne urodziny ;)
    My teraz chyba częściej będziemy jeździć do krakowskiej, Mili się tam spodobało. Troszkę mamy gorzej, bo jesteśmy uzależnieni gdzie jeździ pociąg. Ale tak myślę, że na Kazimierz nie jest daleko na nogach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Kazimierz też ;) trzeba na zabłociu wysiąść :)

      Usuń
  2. Fajny pomysl :) Taki WASZ wspolny dzien :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich jest dużo, ale takie intensywne dwa w roku :)

      Usuń