piątek, 3 października 2008

Grzybobranie

            Jakiś czastemu sezon grzybowy został rozpoczęty, a w niedzielę dokonała się drugaodsłona. Grzybów przywlekłyśmy całą masę, co potem niestety odczułam dośćgłęboko przy ich obieraniu, ale frajda niesamowita była. Dziś wyprawa zostałapowielona, słoneczko cudne, wiaterek porusza drzewami, trzeba iść w las. Iniech mi tu nikt nie mówi, że na grzyby się popołudniu nie chodzi, bo sięchodzi i znów koszyk maślaków i kozaczków przyniesiony został. Oczywiściemiejsce zbioru jest nad skarpą. Gdzie polazłam? Brawo, wygrywają państwoherbatę we własnej kuchni samodzielnie zrobioną. Poniosło mnie na rzeczonąskarpę. Sport ekstremalny. Nie żartuję. Skarpa bowiem jest usypiskiem gliny ikamieni porośniętych wysoką trawą, ale do tego przetykają ją swobodnie latającekamienie z pobliskiej kopalni. Więc czasem stawiałam nogę dwa centymetry niżej,a lądowała ona pół metra dalej. Uskuteczniłam więc sporo szpagatów podpartych zostami kłującymi nie tam gdzie trzeba. Ale pokłuty tyłek się opłacił, pięknemaślaki znalazłam, wzbogacając kolekcję. I sztuki do obrania.

            Wracającszłyśmy obok naszego byłego starego domu. Dom został sprzedany nie tak dawno,nawet przeoczyłam moment sprzedaży, bo najpierw było załatwianie, a potem bachdom nie nasz. I sentyment poczułam. Płot lekko czas nadszarpnął i zaprosił mniedo wejścia. Tak samo jak otwarte okno w domu, a nawet dwa okna. No jak mogłamtam nie wleźć? No nie mogłam. I umówmy się, włam to nie był, bo otwarte było,na oścież prawie, to tylko sprawdziłam czy wszystko jest jak należy. Połaziłam,powspominałam, kurz z parapetu starłam i wyskoczyłam z powrotem na ogród. Żeprosto w dziką różę, to pominę, coś miałam talent do kłujących rzeczy poprostu.

            Bo ktopowiedział, że ma być zawsze jak ustawa przewiduje?

8 komentarzy:

  1. zapalka_na_zakrecie@op.pl3 października 2008 11:21

    Nie znam sie na grzybach i nieodmiennie podziwiam wszystkich, ktorzy grzyby jadalne odrozniaja od muchomorow. A ten Wasz dom to ktos kupil i tak zostawil na zniszczenie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam tylko maślaki i prawdziwki. A ten dom, dworek de facto już był mocno zniszczony. Został sprzedany, żeby nie zniszczał do końca, ale na to trzeba czasu, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak sentymentalne z nas bestie.....ja tez mam pikanie jak widze kazdy poprzedni dom, mieszkanie.....nawet jesli nie bylo moje a wynajete. W kazdym zostawiamy czesc siebie. No i te wspomnienia ;))Grzybow zazdroszcze piekielnie...a u nas ani na lekarstwo. Co za poganski kraj heheheheh. Sciskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. zapalka_na_zakrecie@op.pl3 października 2008 11:58

    Hm ... czyli najpierw musi zniszczec zeby nie niszczal? Interesujace ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No prawie... Najpierw ci od zabytków muszą powystawiać papiery, a to w Polsce trwa... I trwa... A zabytek klasy "0" chyli się ku upadkowi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sentymenty dobre są... Świadczą o pewnej wrażliwości. No u mnie zatrzęsienie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~http://carmelitana.blog.interia.pl/3 października 2008 23:42

    ale bym poszła na grzyby.. ech

    OdpowiedzUsuń
  8. No to już :) Wypad za miasto :)

    OdpowiedzUsuń