środa, 23 września 2015

Wyrodna matka...

...pojechała po dziecko do przedszkola. Na 12. Jak zazwyczaj. A dziecko zobaczyło auto i uderzyło w płacz. Ciocia mi otworzyła i ogłosiła tragedię. Bo matka paskudna za wcześnie przyjechała. No i co... Bardzo niepedagogicznie zostawiłam ją na obiedzie, o który to płakała. I na leżakowaniu też. Podobno po obiedzie zrzedła mina, bo ona chce jechać, ale cóż, decyzja podjęta, trzeba było zostać. Ciocia oczywiście "dzwoniła" do mamy :P
Ja wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten dzień, kiedy powie mi, że za wcześnie. Ale nie sądziłam, że w takim natężeniu, że taki płacz będzie. Ech. Czas co rano ustalać, kiedy po nią pojadę, bo dziś to miałam co robić, ale przecież nie będę na darmo 10 km w jedną stronę jeździć, bo panienka mi powie "nie", a ja ustąpię.

9 komentarzy:

  1. I tak sie dziwie ze tak pozno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu jej dobrze i mama dobrze gotuje :P

      Usuń
    2. Jezu coś Ty dziecku w domu robiła że się nie dziwisz że nie chce wracać :p

      Usuń
  2. Cóż, przyszedł ten czas... :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju. Mój już pierwszego dnia w przedszkolu jak był od 9.30 do 14 i Matka w czasie podwieczorku się zjawiła głośno i dobitnie znad kubka kawy zbożowej zakomunikował, że za wcześnie. Także ekhm, od drugiego dnia chodzi na 6 h ( bo tak mamy autobus) a od 2 tygodni nawet jeździ i wraca autobusem przedszkolnym. Tylko u nas leżakowania nie ma.
    Dzieci szybko rosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest o tyle łatwiej, że odkąd Córa skończyła dwa lata, są we dwójkę, więc kontakt społeczny mają zapewniony. To na pewno przekłada się później na to, czy rówieśnicy są potrzebni bardziej, czy mniej

      Usuń
  4. Milcia mi ostatnio macha, gdy po nią przychodzę. Zastanawiam się, kiedy usłyszę sławetne "nie chcę" :)

    OdpowiedzUsuń