wtorek, 13 listopada 2012

Textmarket

     Z lewej strony pojawił się baner. To giełda, gdzie można sprzedawać swoje teksty. Po kliknięciu i zarejestrowaniu się można pisać teksty o tym, na czym się znacie, co lubicie i o czym lekko Wam się pisze. Serwis podaje słowa kluczowe, które najczęściej są wyszukiwane i kategorie, w których teksty się najczęściej sprzedają, ale niekoniecznie trzeba się tym sugerować. Ja osobiście czasem piszę teksty zupełnie inne i też się sprzedają. Artykuł musi mieć co najmniej 1000 znaków i liczy się każde słowo, za które w różnych kategoriach można uzyskać 2, 4 lub 8 groszy za słowo. Opłaca się więc pisać teksty naprawdę dobre jakościowo. Po dodaniu 100 tys znaków otwiera się opcja zleceń, które przynoszą szybki zysk.
     Jak ktoś ma ochotę dorobić, polecam. Nie jestem profesjonalnym copywriterem, Ken.G jest proszona o niekomentowanie ;) choć ja osobiście precli unikam, jak ognia i nie piszę dla pisania. Ale jakoś dorobić trzeba, a to mi daje elastyczność ogromną, bo jak nie mam czasu to i tydzień nie piszę, a wrzucone artykuły powoli przynoszą pieniążki.
     Ze swojej strony naprawdę polecam, a sama "idę" zlecić wypłatę tego, co zarobiłam ;)

8 komentarzy:

  1. Już za późno, już mi się otworzyło okienko ;P

    Ty polecasz, ja się miałam nie wypowiadać ;))) więc tylko zaznaczam, że jestem i nie piszę o Texmarkecie ani słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś nie krytykować mojej osoby, pisać możesz, nie zamykam nikomu klawiatury ;) moje zdanie jest jak najbardziej pozytywne, ale jak ktoś ma inne, proszę :) może czegoś nie wiem

      Usuń
    2. Ale czemu niby miałabym krytykować Ciebie? :)))
      Koleżanka tam siedziała, ale poddała się, bo nic nie sprzedała.

      Jeśli ktoś chce sobie dorobić, może i to dobry sposób. Ja wolę polować na zlecenia, tym bardziej, że to główne źródło moich dochodów - nie mogę sobie pozwolić na czekanie, aż ktoś kupi wiszący na portalu tekst. No i jeszcze stawki są maciupkie - aż chce się modlić, żeby jednak nie pisali tam dobrze, bo wtedy zaniżą rynek i nikt nie kupi artykułów ode mnie :)))

      Usuń
    3. Postaram się nie robić Ci konkurencji, ale nie ręczę ;) mnie się akurat udało, teraz sama piszę zlecenia i na moje potrzeby starcza. I właśnie pewnie tu różnica, bo to nie moje główne źródło utrzymania

      Usuń
    4. Póki co, takie osoby jak Ty są tam perełkami, więc się nie boję ;))) Z tego, co czytałam, zleceniodawcy skarżą się na poziom tekstów. Ponoć były jakieś zmiany z wypłacaniem i stawkami, z tym, że w regulaminie dalej jest 1,7/tys. zzs, więc nie wiem, co o tym myśleć. A właśnie, nie myślałaś o szukaniu zleceń? Mogłabyś pisać za 10zł/tys. zzs, a to jednak różnica :)))

      Postawiłam wszystko na jedną kartę po nudnej i żmudnej pracy kasjerki w firmie kurierskiej. Nie chcę mieć szefa i znosić jego fochów :))) Pieprznęłam robotą w najgorszym czasie, ale nawet wtedy tego nie żałowałam. I powiem Ci, że gdybym miała harować tak jak wtedy, ale niby na etacie, wolę zarobić tyle samo, siedząc w domu, mimo że ktoś nazwie to obijaniem się.

      Usuń
    5. Dziękuję za komplement. A pisanie nie jest obijaniem się, to ciężki kawałek chleba. O szukaniu zleceń nie myślałam, wpadłam na to, jakoś się kręci, a na zlecenia jako takie nie mam czasu, bo czasem jest tak, że tydzień nie mogę nic napisać, a terminy są terminami. Jak ja zaczynałam z TM było 2,7 za tysiąc znaków, teraz jest 2, 4 lub 8 groszy za słowo, na tysiąc wchodzi około 140 słów, więc dobre teksty faktycznie wchodzą w około 10 zł:)

      Usuń
  2. O, fajna sprawa:) Jako, że tworzę teksty nie tylko na blog, a także do szufladki "na kiedyś tam", zerknę bliżej:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia, artystyczne zlecenia też się zdarzają :)

      Usuń