piątek, 26 września 2008

Ślub?! Ja?!

            Dziwnie siętoczą ludzkie losy. Post o sukni ślubnej został polecony w kategorii Ślub i wesele i wylądował na głównejstronie pod ogólną nazwą „Relacje z przedślubnych przygotowań.” Rozśmieszyłomnie to. Ja i ślub? Czyste kpiny. Od zawsze niemalże powtarzałam, że ślubu niechcę. Powodów jest kilka, na czele z tym, że bez ślubu łatwiej się rozejść bezcałej szarpaniny, nieprzyjemnych sytuacji i całego cyrku rozwodowego. Po prosturozstajemy się i już. Podniesie się masa głosów za tym, że jak ma się ślub to gorzejodejść, łatwiej utrzymać związek w razie burz. Może i łatwiej, ale jak ktośchce odejść czy zdradzić to papier go nie powstrzyma. A można sobiezaoszczędzić bólu, jeżeli są dzieci to im też. Po co mają widzieć, że rodzicewalczą na wszystkie możliwe sposoby. Po co walką zabijać miłe wspomnienia.

            Czy wierzęw miłość na całe życie? Tak. Ale ona czasem nie starcza, żeby żyć razem, żebyze sobą wytrzymać, choć świadomość tego boli i chce się ją wyprzeć. Bo czasemlepiej odejść, by ta druga osoba miała szansę na szczęście. A jeśli było źle…Tym bardziej trzeba to szybko zakończyć. Ostre cięcia szybciej się goją.

            Widać niejestem romantyczką. Nie marzę o zaręczynach i białej sukni. Nie umieram ponocach z rozpaczy, że nie mam daty ślubu ustalonej od roku. Nie bawi mniewesele i cały ten komercyjny pic. Nie chcę welonu, ryżu i bukietu. Chcę miećkochający się dom, a ślub mi tego nie zapewni jeśli nie zrobię tego sama.

            Czy kiedyśpowiem „Tak”? Może… Kiedyś… Ale na to trzeba czasu, cierpliwości, pewności. Niejestem przeciw małżeństwu w ogóle. Jak ktoś chce, proszę bardzo. Ja po prostusię w tym nie widzę. I tyle. Ale jeżeli ślub, to na pewno bez wesela, w sukniprostej i na pewno nie białej. Po mojemu.

14 komentarzy:

  1. zapalka_na_zakrecie@op.pl27 września 2008 09:34

    Ciesze sie, ze to nie tylko ja glosze takie herezje ;-)) ale taka prawda, papierek nie zmieni niczego na lepsze, a wrecz nawet na gorsze moze, to jakas tajemnica psychologiczna chyba. Wiec niech zyje zycie na kocia lape!!

    OdpowiedzUsuń
  2. agatka1515@buziaczek.pl28 września 2008 14:26

    czasem wcale nie jest dobrze ' po mojemu' i nie jest tak, jak we wcześniejszym założeniu miało być.A ślub to nie papierek. To tworzenie jedności. To odpowiedzialność.I o to tu chodzi.pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego nie jest dobrze "po mojemu"? Czy mam robić pod publikę, żeby się ciotuchny nie poobrażały? To po co? A jeżeli nie ma jedności w związku to ślub tego nie stworzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~nigu.blog.onet.pl29 września 2008 09:16

    a kurde masz mieć lepiej niż ja? Nie ma tak:) Ech żebym miała więcej rozumu lat temu kilka Całuski

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby człowiek wiedział, że upadnie to by usiadł ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. ~http://carmelitana.blog.interia.pl/29 września 2008 23:59

    a ja marzę o ślubie :) dla mnie to mdląco romantyczne i piękne :) no ale przed trzydziestką chyba się nie uda wyrobić... ech... czasem mam ochotę wszystko rzucić i zostać kurą domową która dogadza swojemu mężowi i 5 dzieci :P

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja sie pod tym podpisuję:))) bo wbrew temu co zrobiłam, popieram taki sposób myślenia. my z moim tyle przeszliśmy, że gdybyśmy byli po ślubie to na pewno byśmy wzięli rozwód, a tak umówiliśmy sie na 60 lat narazie, potem sie zobaczy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. popatrz sie ile zamieszania ja potrafie narobic ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Byle nie kurą domową.... Błeee... A ślub... co za różnica czy kura z obrączką czy nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. 60 lat zawsze brzmi rozsądniej niż na zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. temat już był, jak pamiętam, więc być może się powtarzam, ale co ja zrobię, skoro poglądy w temacie mam stałe? :))... dla mnie obecne pojmowanie instytucji ślubu przez tak zwany "ogół", to po prostu wzajemna deklaracja nieufności, co zaprzecza sensowi związku... do tego ślub to przyzwolenie na ingerencję z zewnątrz w kwestii, która jest jedynie sprawą dwojga ludzi będących z sobą... sama przysięga małżeńska to kompletny nonsens, bo jak można przysięgać miłość?... jeśli jedna ze stron przestaje na miłość zasługiwać, to czy można się zmuszać do udawania jej dalej? to chore... sens ma jedynie wesele, które jest publicznym /nieobowiązkowym!!!/ poinformowaniem otoczenia o tym, co już i tak jest, niezależnie od woli tego otoczenia...

    OdpowiedzUsuń
  12. Był podobny, choć mniej osobisty, ale idea ta sama :) i tak samo się zgodzę, może bez tego wesela

    OdpowiedzUsuń