poniedziałek, 15 września 2008

Jak zrobić dziecku krzywdę

            Nie miała prawa mieć plamki na bluzeczce, czy spodenkach. Każdy owoc miał być wymyty w gorącej wodzie i obrany. Pokrojony na najdrobniejsze kawałeczki. Winogrona na pół, borówki na ćwiartki (też nie wiem jak, ale słyszałam na uszy własne). Ziemniaczki w zupie rozmamłane na miazgę, drugie najlepiej zmiksowane. Trzeba ją było karmić, bo a nóż się udławi, lub poplami spodenki. Dziecko aż się rwało do samodzielnego jedzenia, pozwolenie dostała, a raczej widelec w rączkę. Radziła sobie jak mogła. Ale wprawne oko rodzica zobaczyło plamę. Była afera, bo dziecko się ubrudziło. Na gwałt przebierać, bo zarazki, bo będzie chora. Od jednej plamki.

            Nawilżane chusteczki są złe, bo szkodzą dziecku, bo są chemiczne, najlepsza jest czysta woda. Deserki ze słoiczków już chemiczne nie były, nie szkodziły…

            Dzieciaczek pojechał z rodzicami nad morze. Pewnie został zamknięty w plastikowej, wyjałowionej kuli. Bo przecież piasek się nie spierze, plam na nowych spodenkach narobi, zarazki zaatakują całą chmarą i dziecko ani chybi umrze od nich.

            A tak przyszłościowo. Czasem nie ma gdzie umyć jabłka tak dokładnie, włożone do torebki ma styczność z brudem niejednokrotnie. Plamy się zdarzają. Zarazki? Wystarczy, że ktoś kichnie w autobusie. Normalny człowiek prawie nie zauważy, zarejestruje tylko. A takie dorosłe już dziecko? Po prostu odchoruje nadopiekuńczość rodziców, którzy chroniąc pozbawili odporności. Zrobili krzywdę, pozbawili nie tylko radości z dzieciństwa, gdzie można pobiegać za piłką i mieć zielone kolana, ale też możliwości cieszenia się z dorosłego życia. Bo jak się potem z kimś przywitać? Może być brudny, może mieć katar…Jedzenie w restauracji nie jest tak sterylne, nie jest wyparzone, nie jest poćwiartowane…

            To życie jak w szpitalu, sterylne, w maseczkach na twarzy i białych, nieskazitelnych kitlach. Tylko czy to życie?

17 komentarzy:

  1. ~http://carmelitana.blog.interia.pl/15 września 2008 23:52

    jak mawia moja mama - dziecko brudne dziecko szczęśliwe :) taka jest prawda - dzieci cięgnie do kałuż, błota czy innych takich rzeczy które brudzą - no ale w dzisiejszych czasach jest coś takiego jak PRALKA, wiec czemu taka wszech obecna panika z powodu odrobiny brudu?

    OdpowiedzUsuń
  2. to dotyczy również nie tylko higieny... ileż rodziców usuwa dzieciom przysłowiowe kamienie spod nóg, potem się dziwiąc, że rozkraczają się w życiu... mój Ojciec nie zachęcał mnie do podwórkowych bójek, ale również nie zabraniał...

    OdpowiedzUsuń
  3. ~nigu.blog.onet.pl16 września 2008 09:50

    Zachowanie kompletnie idiotyczne, dziecko wyrośnie na dziwaka, i będzie jak Pan Detektyw Monk, z mnóstwem natręctw i dziwact. Współczuję

    OdpowiedzUsuń
  4. zapalka_na_zakrecie@op.pl16 września 2008 10:35

    Mialam taka sasiadke, sterylnie wychowywala swoje dziecko do 6-ciu lat. A pozniej wybuchla bomba, bo dziecko poszlo do zerowki i okazalo sie, ze lapie wszystkie, doslownie wszystki infekcje i to jeszcze najciezej jak mozna je przechodzi ... dziecko ma zdrowie uszkodzone, a to dzieki wlasnej bezrozumnej mamusi ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo to trzeba wyprać, zająć się, a nagle się okazało, że dziecko nie jest niewidzialne i bezwonne. Bo to tylko dziecko, więc nie umie, nie da rady itd, a brud to zło w czystej postaci, zabrudzi wymuskany dom...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziecko poznaje świat całym sobą, nie wolno mu tego zabraniać (chyba, że lezie do ogniska to można przestrzec). A wyręczanie jest też krzywdą, ale na inny temat, zresztą, kolejny temat rzeka

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem podejrzewam, że na bycie rodzicem trzeba by było wprowadzić licencję...

    OdpowiedzUsuń
  8. To niestety tak działa, a im dalej tym gorzej, bo odporności nijakiej się nie nabiera, a jeszcze antybiotyki do tego dochodzą...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty wiesz co ja o tym myślę, prawda? :))))ja bym umarła jakbym miała pamiętać o tych wszystkich myciach i przebieraniach:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem :) a potem te góry prania.. Brrr.. I dziecko nie wiedzące jakie jest w dotyku ciasto na ten przykład

    OdpowiedzUsuń
  11. ciasto jak ciasto, ale nie wiem jak smakują babki z piasku:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż mi zgrzyta w zębach na samą myśl.. I dotyk kleju, plasteliny i innych fajnych rzeczy :) mokre buty uklejone błotem... ech :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ~http://carmelitana.blog.interia.pl/16 września 2008 14:53

    Nie koniecznie wyrastają na dziwaków - ja znam dużo ludzi tak wychowywanych (np. mój kuzyn) no i są normalni. On nawet twierdzi że był szczęśliwy jako dziecko... co z niego wyrosło? No lubi porządek i to za bardzo :P Jak na faceta to trochę dziwne - ale dziewczyna ma z nim dobrze bo on sprząta, zmywa itp xD No ale wg. mnie takie ograniczanie zabaw tylko do tych "czystych" zabija w dziecku kreatywność... dziecko nie czuje się szczęśliwe - no bo chce wszystkiego spróbować, nawet tego co brudzi a tu mu tego nie wolno...

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Maturzystka2oo916 września 2008 16:08

    O masakra... No bez przesady. Co to w ogóle za wychowanie. o dziecko nigdy nie nauczy się samodzielności, będzie się tylko trzymało spódnicu mamusi :/ a potem? Nie no ludzie czasami po prostu nie myślą co robią... Pozdrawiam (maturzystka2009)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wchodząc głębiej... pewnie jeszcze przestawia masę rzeczy, wynajduje niedoskonałości i pyłki... Dla mnie masakra

    OdpowiedzUsuń
  16. Może i samodzielne będzie, ale na pewno złapie każdą infekcję i ograniczy sobie życie do prania i sprzątania na sterylno

    OdpowiedzUsuń
  17. nie ma to jak szczęśliwe wspomnienia z dzieciństwa, współczujemy sterylnym dzieciom....

    OdpowiedzUsuń