Ludzie mówią, że są tolerancyjni. Tolerują pary homo, tolerują inną muzykę czy też inny wygląd. Pominę, że czasem ta ich tolerancja jest wybitnie na odległość, bo jak podmiot bądź przedmiot tolerancji jest bliżej to już inna bajka. Tylko jak ze zrozumieniem tego pojęcia? Bo tolerować wcale nie znaczy przyzwalać, czy akceptować, to po prostu szanować inność. Niby nic trudnego. Tylko czemu w praktyce wychodzi inaczej? Ja nie mówię, że jestem w pełni tolerancyjna, są rzeczy, których nie toleruję i tolerować nie będę. Mówię o tym wprost, nie ukrywam tego.
A wiecie co mnie najbardziej dziwi? Ludzie, którzy mówią, że nie mają tolerancji dla braku tolerancji. Nie mają jej, bo są tolerancyjni. Paradoks bije po oczach…
Poruszylas dosc ciekawe zagadnienie z tego co ja widze w moim otoczeniu i slysze w telewizji to my kochani rodacy jestesmy tolerancyjni tylko wtedy gdy widzimy czyjas krzywde jednak w innym przypadku odwracamy sie plecami do osob innych w sensie np inna orienatacja a toc to tez ludzie wiec dlaczego tak jest nie wiem
OdpowiedzUsuńparadoksu nie ma... są po prostu różne definicje tolerancji...
OdpowiedzUsuńnie ma ludzi którzy tolerują wszystko ... chyba że "rośliny" którym już wszystko jest obojętne ... :)
OdpowiedzUsuńAle nie można mówić, że jest się tolerancyjnym, prócz tego, że nie ma się tolerancji dla osób nietolerancyjnych. To wręcz znane nam: "Niecierpię niecierpieć"
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale kto się przyzna?
OdpowiedzUsuń