sobota, 6 stycznia 2018

Trzej królowie jadą

Wczorajsza kolęda tak nas zdenerwowała, że nie mieliśmy ochoty dziś do kościoła iść. A ksiądz zapraszał na wspólne kolędowanie i jakby mogło nas nie być. Argument, że nie wiemy, bo Córa kończy antybiotyk nie trafił do niego wcale, bo może się ciepło ubrać.
Obudziliśmy się dziś po 7, więc zdecydowaliśmy, że faktycznie ubierzemy się ciepło i pojedziemy do Krakowa na Orszak Trzech Króli. Wybraliśmy zielonego, co miał z placu Sikorskiego startować, wcześniej msza u Sercanek (lub saracenek, jak czasem mówi Osobisty). Nie tylko my daliśmy się oszukać informacji, bo orszak startował z Dębnik, ale poczekaliśmy na niego i już razem z nimi z placu Sikorskiego szliśmy na Rynek. Naprawdę świetnie się bawiliśmy przy wtórze orkiestry, idąc za rycerstwem i pod flagami. Owszem, kadzidło, które nieśli trochę mi przeszkadzało, mnie się słabo robi od tego zapachu, ale wiatr dawał radę. Atmosfera cudowna, naprawdę gorąca, musiałam rozpiąć kurtkę. A łzy w oczach stanęły, jak ludzie z oddziału onkologii nam machali z okien. Niech im Jezus narodzony przyniesie nadzieję i zdrowie.
Dzieciaki dzielnie maszerowały z koronami na głowach, my dostaliśmy po drodze i też założyliśmy. Dostaliśmy się prawie pod scenę, nie wpuścili nas tylko za ostatnią linię, gdzie wchodziła tylko ścisła obstawa króla, ale widzieliśmy sporo, również Lajkonika, a to w Krakowie nie jest częsty widok. Na czerwony orszak, który szedł z Wawelu czekaliśmy naprawdę długo, ale dzieci wytrzymały i mogliśmy zobaczyć coś z jasełek. Widzielibyśmy więcej, ale ważny pan ratownik nie raczył nawet ukucnąć i dzieciom zasłaniał strasznie, a prosiliśmy go parę razy. Rozumiem, że miał pewnie jakieś wytyczne, ale mógłby okazać się ciut bardziej ludzki. Poszedł, jak występ się skończył. To taki zgrzyt w tym wszystkim, ale ogólnie bardzo mi się podobało. Radośnie, podniośle, naprawdę niesamowite przeżycie. Za rok wybieramy się kolejny raz. Pewnie bardziej przygotowani, bardziej pod kolor królewskiego orszaku.







12 komentarzy:

  1. fajna atrakcja. U nas też był taki mini orszak w porównaniu do Waszego ale był i to się liczy:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wiosce obok też był, też mały, wszyscy szli razem, też fajna sprawa, bo nie trzeba wybierać króla

      Usuń
  2. A z mych czasow tego nie znam...nie bylo wolnego, nie bylo orszakow i nie bylo swietowania....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten jest ósmy w Krakowie, dziesiąty w ogóle, a pierwszy raz usłyszałam o tym rok temu, więc to nowość przez to wolne.

      Usuń
    2. Uspokoilas mnie, po 25 latach w Niemcowie wyszlo cos "nowego" ;) Wczesniejsze nie byly moze na taka skale, wiec znowu sie douczylam :)

      Usuń
    3. Podobno rekordowa ilość osób, ponad 600 miast i miasteczek w Polsce i 10 w Europie, więc to gdzieś się zaczyna dopiero. Ale miło żyć w kraju, w którym jeszcze wolno coś takiego zorganizować.

      Usuń
  3. U nas też był Orszak ale dziewczyny chore, więc byliśmy w domu ale takiego jak w Krakowie to pewnie w całej Polsce nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warszawa pewnie też zgromadziła wielu ludzi. Wiadomo, większe miasto, większy orszak. Koło nas też był, wszyscy szli razem, więc siłą rzeczy malutki.

      Usuń
  4. Szkoda, że w mojej miejscowości nie ma takich atrakcji.

    OdpowiedzUsuń
  5. I u nas był Orszak, miałam nawet pojechać robić foty, ale ostatecznie Małżon mnie wyciągnął na długi spacer :)

    OdpowiedzUsuń