środa, 18 stycznia 2012

Głodówka?

Diesel po 6.34. Czyli osiągnęłam etap, że stać mnie na auto, a nie stać mnie na jeżdżenie nim. Najlepiej byłoby go sprzedać, bo ktoś zapyta po co nam dwa auta. Ano potrzebne, bo jak wrócę do pracy to jakoś muszę do niej dojechać. A opcja przez miasto mnie jakoś nie interesuje, bo to wyjdzie gdzieś 3 godziny w jedną stronę. Można niby sprzedać na ten czas, ale potem szukać na nowo i kupować to też bez sensu.
A nawiązując do tytułu, to zastanawiam się z czego zrezygnować, bo jak benzyna idzie w górę, to zaraz podrożeje wszystko. Co może stanowić problem, bo nasze wydatki są wyliczone prawie do złotówki, z małym zapasem. Na szczęście mamy prywatne ubezpieczenie zdrowotne, bo przy tych przewrotach w służbie zdrowia, to całkiem byśmy polecieli na prywatnych lekarzach, jak przyszłoby co do czego.

Dziś Tata wraca do pracy. Ogarniamy, jak widać, skoro tu jestem.

12 komentarzy:

  1. Czyli diesel w Polsce kosztuje tyle co w Norwegii ... a porównując zarobki pozostaje jedynie współczuć :(( oszczędzanie wcale proste nie jest, bo z kości na ości się nie przejdzie .. ech ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba było zainwestować w instalacje na gaz. Tak, to spory wydatek, ale przy tych cenach bardzo szybko się zwraca.My, gdybyśmy mieli teraz kupić samochód, to obowiązkowo na gaz. Ale póki co jeszcze nie ma takiej potrzeby no i nie wiem gdzie byśmy go trzymali ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę gazować samochodu nie przez wydatek, ale z przekonania. Nie potrafiłabym jeździć na butli z gazem. Jakoś się boję i już. Benzyna też wybucha itd, ale zawsze tylko ona jedna, a nie jeszcze gaz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, zarobki troszkę inne. A w tle budowa i każdy grosz ważny. Ale przynajmniej mogę na rząd narzekać, bo nie taki wybierałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, śledząc sytuacje finansowo-gospodarczą w naszym kraju można się załamać i nie mieć ochoty na nic. Ja jednak wierzę w młodą rodzinę, bo w niej siła! :) Jeśli my (jakoś) nie damy rady, to co to będzie?Jak Maluszek? Zdrowo rośnie? Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. marta.ja1@onet.eu18 stycznia 2012 14:53

    My mamy na gaz, ale jak porównuję ile płaciłam trzy lata temu gdy kupiliśmy samochód, a ile płacę teraz to aż głowa boli.Ten kraj nas wykończy.Wcale nie jest tak ciężko ogarnąć to wszystko z małym dzieckiem, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana jak miło czytać, że ogarniacie:)I z poprzedniej notki jeszcze ekspresowy powrót do formy sprzed ciąży - super:):) Oby tak dalej:)Co do cen aż mi się nie chce w tym temacie wypowiadać, bo zaraz się denerwuje - no cóż nasza Polska:(:(:( Ale autka nie opłaca się teraz sprzedawać, bo przynajmniej sprawdzone i wiecie co w nim siedzi, a później kupować nowe i się zastanawiać czy będzie dobre - nie warto. Lepiej niech sobie stoi i czeka:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie, cena zawrotna, zupełnie nieadekwatna do polskich płac. Ech, te nasze realia... Ręce opadają, dosłownie.Super, że ogarniacie:)Mam nadzieję, że czujecie się dobrze i wszystko jest OK:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ochotę to ja mam... Na nowe wybory, choć jakoś nie widzę kandydatów...

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety gaz też zdrożał i różnica niestety coraz mniejsza. A opłaca się założyć, jak dużo się jeździ, wtedy się jako tako zwraca. O ile się ktoś nie boi, jak ja...A ogarnianie jest kwestią organizacji, pewnie, bywa ciężko, ale.. same chciałyśmy, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie opłaca się też z innego powodu. Jak mi mąż zabierze swoje, to ja z Małą w razie W się nie ruszę, bo z wózkiem mamy jednak wszędzie daleko, a i pogoda nie rozpieszcza.Powrót do formy niejako wymuszony przeze mnie samą, bo się zaparlam, że dam radę. Pierwsze dni troszkę mnie pokonały i musiałam prosić o pomoc, przez krocze, ale teraz już jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie to już wszystko opadło. A opada bardziej, jak na zakupy się wybieram i znów coś droższe, nie o grosze, a o złotówki

    OdpowiedzUsuń