Dziwnie siętoczą ludzkie losy. Post o sukni ślubnej został polecony w kategorii Ślub i wesele i wylądował na głównejstronie pod ogólną nazwą „Relacje z przedślubnych przygotowań.” Rozśmieszyłomnie to. Ja i ślub? Czyste kpiny. Od zawsze niemalże powtarzałam, że ślubu niechcę. Powodów jest kilka, na czele z tym, że bez ślubu łatwiej się rozejść bezcałej szarpaniny, nieprzyjemnych sytuacji i całego cyrku rozwodowego. Po prosturozstajemy się i już. Podniesie się masa głosów za tym, że jak ma się ślub to gorzejodejść, łatwiej utrzymać związek w razie burz. Może i łatwiej, ale jak ktośchce odejść czy zdradzić to papier go nie powstrzyma. A można sobiezaoszczędzić bólu, jeżeli są dzieci to im też. Po co mają widzieć, że rodzicewalczą na wszystkie możliwe sposoby. Po co walką zabijać miłe wspomnienia.
Czy wierzęw miłość na całe życie? Tak. Ale ona czasem nie starcza, żeby żyć razem, żebyze sobą wytrzymać, choć świadomość tego boli i chce się ją wyprzeć. Bo czasemlepiej odejść, by ta druga osoba miała szansę na szczęście. A jeśli było źle…Tym bardziej trzeba to szybko zakończyć. Ostre cięcia szybciej się goją.
Widać niejestem romantyczką. Nie marzę o zaręczynach i białej sukni. Nie umieram ponocach z rozpaczy, że nie mam daty ślubu ustalonej od roku. Nie bawi mniewesele i cały ten komercyjny pic. Nie chcę welonu, ryżu i bukietu. Chcę miećkochający się dom, a ślub mi tego nie zapewni jeśli nie zrobię tego sama.
Czy kiedyśpowiem „Tak”? Może… Kiedyś… Ale na to trzeba czasu, cierpliwości, pewności. Niejestem przeciw małżeństwu w ogóle. Jak ktoś chce, proszę bardzo. Ja po prostusię w tym nie widzę. I tyle. Ale jeżeli ślub, to na pewno bez wesela, w sukniprostej i na pewno nie białej. Po mojemu.
Kończę o 16.30 i idę na busa, by na 18 wrócić do domu. Szybko jedzonko, trochę odpoczynku. W busie książka, by nie skretynieć na starość. Nie jestem zmęczona, wkręciłam się w to nadzwyczaj szybko. I tak sobie pomyślałam, że przecież powinnam, bo wcześnie wstaję, w pracy raczej nie mogę liczyć na dłuższy odpoczynek, wciąż w ruchu. A jednak nie. Ale doszłam do tego, czemu się tak dzieje. Jak jeździłam na studia to cały dzień spędzałam na uczelni, do tego przerwy, wciąż na wysokich obrotach zarówno fizycznie jak i umysłowo, a tu mogę odsapnąć. No i mi ciepło, mogę sobie zrobić herbatki itd. Prawie jak w domu, tylko z troszkę liczniejszą rodziną