wtorek, 27 maja 2008

Odjazd

Dwa cudownie spędzone dni, odniedzieli rana do dziś. Dużo śmiechu, radości, czułości i dotyku. Miłość, którastawała się chwilami namacalna.

5:55. Odjazd. Pojechał. Zeszłam zperonu, kupiłam bilet, wsiadłam do pociągu i… prawie się popłakałam. Tęsknotauderzyła mnie z ogromną siłą, zaatakowała, obezwładniła. Owszem, zdarzało się,że nie widzieliśmy się cztery dni, nawet dłużej, ale teraz jest inaczej, innajakość. Teraz wyjechał na drugi koniec Polski…

Z jednej strony się cieszę,pojechał na konferencję, docenili, pokaże się i tak dalej. A z drugiej czujętak ogromną pustkę i tęsknotę. Tak bardzo chciałabym być blisko niego, poczuć ciepłociała, zobaczyć blask w oczach spowodowany uśmiechem, usłyszećcharakterystyczne „Skarbek” jak coś wymyślę… I nie pomaga, że to tylko czterydni.

4 komentarze:

  1. ~takapoprostu28 maja 2008 01:22

    Hej ja gdy nie widze Marcina pare godzin to juz nie wyrabiam nawet dwie godziny to juz wiecznosc a przed Toba 4 dlugie dni ale wytrzymasz bo kochasz i on kocha ciebie wiec byle te 4 dni caluski

    OdpowiedzUsuń
  2. Morze smsów trochę pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Ta Agnieszka28 maja 2008 10:53

    Dlaczego bije sie mlotkiem w glowe? Bo to takie przyjemne kiedy przestaje...

    OdpowiedzUsuń
  4. :* niech sie laczal slomiane wdowy...ja rozumiec co piszesz,,ja czuc to samo..a za niedlugo wiecej liczyc dnii bez niz z...oj rozumiec...rozumiec...buziaki ...jak juz skoncze ta ....pi...to napewno nie pozwole ci tak plakac :*

    OdpowiedzUsuń