wtorek, 13 maja 2008

Czekanie

            Koniecstudiów zbliża się wielkimi krokami. Skończyłam dziś pracę magisterską, leżyprzede mną wydrukowana, czeka na poprawki promotora. Wczoraj, gdy do napisaniazostał tylko wstęp i zakończenie, poczułam ogromną ulgę, bo skończyłam, bo niemam tego w myślach. To naturalne. Czy aby na pewno?

            Na studiaprzeznaczone jest pięć, czasem sześć lat. W tym czasie zdobywa się wiedzę a nakoniec tego okresu broni się pracę dyplomową. Oczywistym jest więc, że jakiśczas wcześniej się tą pracę zaczyna pisać. Rozkłada się pracę na jakiś okresczasu, by potem nie mieć wrażenia, że się nie zdąży. No tak. Tylko nie każdytak robi. Czasem pracę pisze się, owszem, ale tak, by jej nie pisać. Nie bardzoumiem zrozumieć ludzi, którzy udają, że piszą a faktycznie nie robią nic. Po cokłamać i oszukiwać siebie i innych, że się pracuje? Przecież wiadomo, że jaksię nie robi nic, to nic nie przybywa. Nijak też nie rozumiem tych, którzy wefekcie przekładają obronę, bo się nie wyrobili. Przepraszam, nie rozumiem.Każdy ma tyle samo czasu na napisanie pracy, szanse są równe, więc jak to jest,że niektórzy zdążą, a niektórzy nie potrafią? Dla mnie bronienie się rok pofaktycznym terminie jest dziwne. Przecież cały czas coś nad tą osobą wisi,jakaś świadomość, że coś jest nieskończone, że się ma coś do zrobienia, coś cojakby się siadło nie zajmuje ogromu czasu.

            Pewniezostanie mi zarzucone, że się czepiam, że jestem niesprawiedliwa. Dobrze,przyjmuję. Tylko dla mnie postawa na studiach, jest przekładalna na postawężyciową. Jak się olewa studia, pracę, która w efekcie świadczy o nas to olejesię kiedyś inną ważną sprawę. Kiedyś ktoś mi zarzucił, że studia to nie życie,że dziwne mam spojrzenie. Może. Ale jak inaczej patrzeć? Wyrwać ten okres zżycia, bo się nie liczy? Bo to czas zabawy i nie powinno się do niegoprzykładać żadnej wagi? Bo wtedy przejdą kłamstwa i oszustwa? Może, ja tak nieumiem. Bo studia, to też część życia i nie można go wyłączyć, postawy, któreczłowiek przyjmuje są jego postawami i nie można tego zmienić, ważą na dalszymżyciu, ważą na ocenach innych ludzi. I pokazują jaki człowiek ma stosunek doważnych spraw. Pozwólcie, że nie skomentuję kupowania pracy dyplomowej…

6 komentarzy:

  1. Z pracą licencjacką było ciężko, bo pierwsza, bo nie było nacisków, a własnej motywacji brak. Ale w sumie rok to duzo czasu nawet jak dla leniwców (do których niechlubnie się zaliczam) Ale może wygrała u mnie i obowiązkowość (dziwne zestawienie z tym leniem ;)) Nie lubię nie wywiązywać się z obietnic, terminów i zadań.Więc jakoś sama siebie doprowadzałam do porządku.Z magisterską za to było już lepiej. Bo już człowiek wiedział jak się zabrać. Poza tym promotorzy widząc co sie dzieje co roku, zaprowadzili terror terminowy pod groźbą niezaliczeń na ostatnim roku i tak skończyłam pisanie długo przed terminem obrony, więc mogłam przed nia jeszcze odpocząć...Ech...studia... Chciałabym czasem cofnąć czas...

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Ta Agnieszka14 maja 2008 02:05

    hmmm, dziwnie sie poczulam. Na 5tym roku pracowalam na pelny etat w szkole, prace zaczelam pisac w styczniu i obronilam sie 13 maja. Praca badawcza w terenie, plus analizy w laboratorium i klasyfikacja gatunkowa roslin na wybranym terenie. Napisalm prace na 120 stron, musiala byc sensowna skoro obronila sie na 5.....mozna wiec zrobic dobra prace w 4 i pol miesiaca. Dlatego nie zgadzam sie z twierdzenem ze to trzeba pisac rok, ale przekladania nie popieram, i tez nie ma w tym zadnej filozofii - po prostu zycia szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję :) pewnie, ze nie trzeba roku, mówię wszak, że jakby siąść to w krótszym czasie można.

    OdpowiedzUsuń
  4. No a niektórzy nie potrafią...

    OdpowiedzUsuń
  5. ...spodziewałam się takiego posta...........chyba za dobrze cie znam.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja spodziewałam się wzięcia go do siebie, całkiem niesłusznie.

    OdpowiedzUsuń