Koniec kłopotów. Wpuszcza mnie na bloga w końcu bez proszenia się. Tak to jestunowocześnić oprogramowanie.
Od jutra wracam do życia, kaszle mnie nadal, ale ile można w domu siedzieć? Będzie dobrze, wiosną się cieszyć trzeba, bez zaciągania, ale i tak trzeba. No i muszę się wziąć za siebie, żeby nie chorować tak często.
Zbliża się koniec remontu, dom nie do poznania. Mam piękną lampę i ogólnie jestem zachwycona. Jeszcze kosmetyczne poprawki i będzie ślicznie.
Obejrzałam dziś trzy części Harrego Pottera, na raz, jedna za drugą i nawet mi się podoba, jak wcześniej zasypiałam już na pierwszej części. Choroba robi swoje jednak. Ale dzięki temu leżałam, co wyraźnie przyczyniło się do poprawy stanu zdrowia i zadowolenia pewnego Mężczyzny, bo inaczej uleżeć nie mogłam ;)
I jak już przy końcach i podsumowaniach jestem to wczorajszy humor też mi przeszedł.
wiem, że to mało odkrywcze, ale prawdziwe: wszystko JEST dotąd, aż przestanie BYĆ :))))
OdpowiedzUsuńja do Harrego jeszcze nie dotarłam:) zdrowka nadal zycze:))
OdpowiedzUsuńdbaj o siebie żebyż nie musiała długich godzin spedzać, leżąc bezczynnie w łożku:P co prawda pogoda narazie taka sobie (taka nie bardzo wiosenna), ale jednak trzeba się cieszyć każdym cieplutkim dniem a nie w domu siedzieć :P
OdpowiedzUsuńCzasem warto przypomnieć takie oczywistości :))
OdpowiedzUsuńJa szukałam czegoś, co mnie nie zdołuje i nie trzeba czytać ;)) Padło na Harrego :)Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńnie tak do końca bezczynnie leżałam ;) Ale dziękuję :)
OdpowiedzUsuń