piątek, 30 października 2015

Bo męska rzecz być daleko, czyli czemu nie mogłabym być żoną marynarza i o ćwiczeniach ciut

Nie lubię takich dni, jak wczoraj. A pech chciał, że zdarzył się takie dwa czwartki pod rząd. W tamtym tygodniu Osobisty był u dentysty, a potem zapytać mechanika, co z moim autem (zapomniałam napisać, że nie zapłaciłam ani grosza, bo belka pewnie tak, ale jeszcze nie teraz, a to co stuka też jeszcze nie na już). Wpadł do domu tuż przed tym, jak ja miałam ruszać na zajęcia. Wczoraj powtórka, czyli dentysta, a potem zakładanie sterownika w piecu moich rodziców. Znowu wpadł, a ja wychodziłam. W takich chwilach chce mi się rzucić te ćwiczenia i nie jechać, ale wiem, że dostałabym opierdziel od co najmniej dwóch facetów. To znaczy to są pewne osoby. Duża doza pewności jest jeszcze na Panti, ale faceci krzyczą mocniej, a kobieta wie, że czasem się nie chce :P A ja chcę. Mimo tego, że sala jest nieogrzewana, że jednak te 6 km trzeba pojechać, wychodząc z ciepłego domku, a auto do tego czasu nie zdąży grzać. Ale lubię to. Lubię, jak potem boli mnie wszystko. I efekty też lubię. Ale jak Osobisty dopiero co wrócił to mi się naprawdę nie chcę. Nie lubię takich dni. Nie mogłabym być z facetem, którego wiecznie nie ma. Z takim, co to w domu gościem. Wiązałam się z kimś, by z nim być, a nie na niego czekać. Osobisty czasem wyjeżdża służbowo. Najdłużej nie było go tydzień, a tak to są parodniowe, czasem nawet tylko dwudniowe wyjazdy. I co? No i znoszę. Bo wiem, że wróci i że nie często. Ale jak się zdarzyło tak, że musiał wyjechać w odstępie dwutygodniowym to było mi już strasznie źle. I nie chodzi nawet o obowiązki domowe, bo to ogarniam bez problemu. Wszak przez dzień też go nie ma. Najgorzej z obowiązków to usypianie dzieciaków wieczorne, jak się rozszaleją, ale to też do opanowania. Mnie najbardziej brakuje obecności. Potrzebuję wtulić plecki w kogoś, by zasnąć, mieć wokół siebie ramiona, by lepiej spać i się wyspać. Muszę mieć, i to naprawdę muszę, chwilę z kimś bliskim sam na sam, nie od święta, na co dzień. Konieczne mi, jak tlen, posiedzenia rodzinne z przytulaniem, śmiechem i wygłupami. Wypadł nam jeden wieczór w tygodniu, na takie siedzenie rodzinne, a mnie już było smutno. Na szczęście pilates podniósł poziom endorfin, a potem sobie siadłam choć z Osobistym. Byle następny czwartek był spokojny.

Kto ma ochotę na imprezę w sobotę? Przyjmujemy osoby w przebraniach (mogą być tylko dzieci przebrane), oferujemy słodycze, a jak nie będą smakować, możecie zrobić psikusa ;)

10 komentarzy:

  1. ....ty chyba zaomniałaś jak ja krzycze....
    Hmm...nie, masz racje, ja już nie krzycze, ja zniżam ton do lodowatego szeptu....;))) po co krzyczeć skoro wystarczy raz zapytac...;)

    Wiesz..do wszystkiego można przywyknąć...do 8 samotnych nocy w msc też....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie zapomniałam, że sama nie chodzisz i byłoby Ci głupio krzyczeć na mnie :P
      Wiem...

      Usuń
  2. Ja mam ochotę na imprezę ;p Korniszon bylby zachwycony tym, ze ma towarzystwo do zabawy :) Ale niestety jesteśmy w ten weekend bez samochodu więc odpada :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nawet wygodne ;) nie ma problemy gdzie jechać najpierw ;)

      Usuń
  3. Jaaa bym chętnie się wprosiła :D :D :D
    Skąd Ty w ogóle jesteś człowieku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam identycznie :) On musi byc.... przy mnie :) bo tesknie nawet po 25 wspolnych latach :)

    OdpowiedzUsuń