środa, 10 października 2012

Państwowe przedszkole dla wybranych

    Już któryś raz spotykam się z pewnym absurdem związanym z przedszkolami. Państwowymi, bo prywatne to zupełnie inna bajka. Aby się tam dostać, trzeba spełnić szereg kryteriów. Nic dziwnego, pięć godzin podstawy programowej ma być za darmo, za nadwyżkę płaci się nieporównywalnie mniej, niż w przedszkolach prywatnych. Jednym z nich jest to, że oboje rodzice muszą pracować. Z reguły, jak jedno nie pracuje, to do przedszkola dziecko się nie dostanie. I ja pytam, jak to zrobić. Mam dziecko, niedługo, bo czas pędzi, jak szalony, będę go chciała oddać do przedszkola. Załóżmy, że nie pracuję, bo nie mam z kim zostawić Córy. Przedszkole otworzyłoby mi drogę do pracy, bo dziecko byłoby pod opieką. Ale nie. Bo skoro nie pracuję, to mogę zostać z dzieckiem w domu. A skoro z nim siedzę, to nie pracuję. zamknięte koło. Absurd na najwyższym poziomie. Znam kilka osób, które chciałyby posłać dziecko do publicznego przedszkola, bo prywatne jest poza ich zasięgiem finansowym, by móc iść do pracy, ale nie mogą, bo nie pracują, więc mogą siedzieć z dzieckiem. To jest nie do wyjaśnienia, a co gorsze, w wielu przypadkach nie do przeskoczenia. I jak nie zacząć wierzyć, ze publiczne przedszkola są dla wybranych, bo jest jakaś umowa, by coraz więcej dzieci szło do prywatnych. A Córa pewnie i tak się nie dostanie, bo jeszcze jej nie zapisałam. Czemu. Ach, jeszcze jedna przeszkoda. Nie jesteśmy zameldowani w gminie, gdzie chcemy ją posłać. A czemu? Bo nie wolno się meldować w nieodebranym budynku, a dom jeszcze nie jest odebrany, bo być nie może, bo nie jest skończony. Po prostu urzędniczy raj.

15 komentarzy:

  1. Karuzela, chaos i masakra. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie, jak piszesz, o pieniądze. Nie dostaną się do państwowego, trzeba będzie wysupłać kasę na prywatne.

    Na pewno to zachęca do powiększania rodziny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście nie namawiam do naginania prawdy, ale prawda jest taka, że urzędników można nieco przechytrzyć... trzeba się zastanowić czy warto. Otóż mój brat cioteczny chciał zapisać dzieci do przedszkola i musiał wypełnić stos formularzy... jako pracodawcę wpisał ZUS (nic więcej). Rzeczywiście jest pracownikiem tej instytucji, ale jak wiadomo ZUS ma milion oddziałów w tym kraju, a On nie podał oddziału, numeru kontaktowego ani nic. Dzieci się dostały, więc wynika z tego, że nie zostało to zweryfikowane. Dlatego mój brat wpisał z bratowa fikcyjną nazwę i przeszło. Dziecko chodzi do przedszkola, a w między czasie oni znaleźli pracę i zaktualizowali dane. Teraz jest OK ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się coś da wykombinować, ale przerażające jest, że trzeba

      Usuń
    2. Wiec to oznacza, ze chodzi po prostu o to zeby rubryczka nie zostala pusta i tak naprawde mozna wpisac, ze pracuje sie w firmie "Kogucik"? :)

      Usuń
    3. Chyba mniej więcej tak... Oni tak właśnie zrobili... nikt nie prosił o kontakt do firmy, ani o potwierdzenie faktu zaświadczeniem... napisali, że pracują i OK.

      Usuń
  3. W przypadku mojej siostry też były takie schody. Ostatecznie moja mama znalazła pracę na pół etatu, wzięła nianię na kilka godzin dziennie. W rekrutacji wpisane były miejsca pracy obojga rodziców. Gdy siostra poszła do przedszkola, mama znalazła lepszą pracę.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko czasem nie ma takiej opcji i to jest problem... A pół etatu czasem nie starczy na nianię. Dobrze, że u Was się udało.

      Usuń
  4. Osobiście nie lubię urzędowych nakazów i zakazów, ale teraz muszę trochę obronić przedszkola. No bo wiadomym jest, że przedszkole jest potrzebne bardziej rodzicom pracującym, niż tym, którzy są w domu z dzieckiem. A jeśli nie ma opcji na publiczne, to nic innego jak trzeba najpierw znaleźć sobie pracę, a później szukać przedszkola. Wtedy szanse się ogromnie zwiększają. A co do zameldowania - też zrozumiałe, przynajmniej dla mnie. Bo jak mieszkać w nieodebranym budynku, nieskończonym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozumiałaś. Czasem zdarza się tak, że ktoś chce iść do pracy, nie stać go na prywatne przedszkole, bo nie pracuje, a do państwowego się dziecko nie dostanie, bo rodzic jest w domu. A jest w domu, bo nie ma z kim zostawić dziecka, więc nie pracuje. Zameldowanie też zrozumiałe. Ale dzięki temu sposobowi naliczania punktów nasza Córa prawdopodobnie będzie chodziła do jakiegoś przedszkola w piz... bardzo daleko, bo w publicznym braknie miejsc.

      Usuń
  5. A potem mnóstwo narzekań, że mamy niż demograficzny... A jak inaczej to wszystko pogodzić, skoro polityka prorodzinna w naszym kraju leży i kwiczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak możesz, przecież mamy taką wspaniałą politykę prorodzinną, becikowe, zaraz dla wybranych, zasiłki wychowawcze, dla ludzi zarabiających tak mało, że z reguły nie stać ich na dziecko lub kombinatorów, przedszkola, cała sieć nowych... prywatnych...

      Usuń
  6. U nas podobnie:( dziecka nie przyjmą jeśli choć jedno z rodziców nie pracuje. Tylko jak tę pracę znaleźć??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba na nocki. Gorzej, jak ktoś już pracę ma i do niej chce wrócić...

      Usuń
  7. Z pewnością wysłanie dzieci do przedszkola jest czymś ważnym i muszę przyznać, że ja również chętnie moje maluchy wysłałam. Wybrałam przedszkole http://przedszkole.warszawa.pl/ gdyż chcę, aby były one w dobrych rękach.

    OdpowiedzUsuń