Plan to coś, co wygląda zupełnie inaczej, czyli w nocy Syn dostał gorączki. 38 ze sporym hakiem, w piątek, to nie przelewki, wzięłam do lekarza. Po drodze desant Córy do przedszkola. Miasteczko, gdzie lekarz przyjmuje, a gdzie jeszcze rok temu mieszkałam zakorkowane, po brzegi, miejsca parkingowego w bliższej i mocno dalszej okolicy biblioteki brak, Syn śpi, więc zostawić go nijak... Pojechałam pod ośrodek, z korkiem, bo panowie drogowcy zebrali asfalt z jednego pasa. Dobrze niby, bo koleiny były tam takie, że jeździć się na moim rozstawie opon nie dało rozsądnie, ale... Wjazdu do ośrodka, jakby nie ma. To znaczy jest, ale zaczyna się dziurą pionowo w dół na 15 cm i kończy także samo. Tia... Syn leci przez ręce, nie pójdzie, daleko z nim nie dojdę, swoje jednak waży. Wjeżdżam. Bam, nie wjedzie, jedynka nie wskakuje. Jakoś się w końcu wyczołgałam, jedynkę na siłę wrzuciłam, poszłam do lekarza, bo Syn się obudził, dostałam diagnozę (na szczęście to tylko gardło, bez antybiotyku, chyba, że się z gorączką pogorszy, to mam receptę). Wyjeżdżam, a raczej próbuję, bo jedynka znowu nie chce wskoczyć. Jakoś mi się udało i się czołgam do domu. Dzwonię do Osobistego, że taki i taki problem mam i że zepsułam auto... Wiecie, ja jeżdżę Lwem, Francuzem. Toto się kocha, albo się tym nie jeździ. Ja kocham, ale do mechanika boję się jechać, bo albo sprzęgło, albo skrzynia biegów. Oba pewnie skubną kieszeń.
Pod przedszkolem zaparkowałam tak, żeby móc się stoczyć i wrzucić od razu trójkę, bo to wchodziło. Na szczęście odkryłam, że jak nie jest zapalony, to wrzuca biegi. I dobrze, bo po drodze skrzyżowanie, gdzie ja podporządkowana, a tam się nie da przeciąć na "jakoś przejadę". Zgasiłam, wrzuciłam jedynkę i pojechałam. Rondo, skręt w prawo i pod dom robiłam na trójce, bo dwójka i jedynka już nie wchodziły. Powoooooliiii. Osobisty wrócił, wsiadł, wysiadł i oświadczył, że już nic nie wchodzi... Booooskoooo... Raz w życiu chciałam pojechać wolno, żeby się ze mnie nie nabijał, że ja nawet na parkingu piracę i jeżdżę za szybko, to zepsułam auto. Podobno jest szansa, że akurat tam się zepsuło, co zepsuć się miało, ale no... Nie lubię drogowców. A wczoraj żartowałam, że Lewka na żyletki oddam :( Niech on jeszcze trochę pojeździ...
Poszłam dziś na darmowe zajęcia zumby u nas w klubie i... wyszłam po pół godziny. Naprawdę. Tak mi się nie podobało. Ja rozumiem, że instruktor nie pokazuje, co robi, tylko robi, ale niech choć mówi, że zmienia ruch, a nie na migi. Patrzenie ciągle na instruktora odbiera całą radość. Dziewczyna jest świetna technicznie, jest dobra w tym, co robi, ale... no nie wywołała u mnie fali sympatii. Na moich ukochanych latino i pilatesie ze wzmacnianiem ciśniemy czasem tak, że mam ochotę wyjść z siebie, jak przy -ntym powtórzeniu mi mięśnie odmeldowują "ej, nie przesadzasz trochę?", ale nigdy nie chciałam wyjść. Dziś wyszłam, bo szkoda czasu mojego i czasu instruktora. Niech się bawi tym, co robi, bo o to chodzi, a niech nie patrzy na moją niezadowoloną minę. Ja zostaję przy moich dwóch godzinkach z instruktorem, który jest chodzącą energią i sympatycznością (jest takie słowo? bo mi nie podkreśla, a zgrzyta w uszach). I wiecie co? Nie jest mi źle z tym, że wyszłam. Do tego się chyba dorasta. Żeby bez żalu do kogokolwiek po prostu zrezygnować, jak coś nie leży. Natomiast do zumby nie dorosnę już chyba nigdy, nie mój klimat, nie moja bajka.
Tak to wlasnie z ta milosca do lwow jest :) Wygodna kanapa i zawodnosc... zaprogramowana od urodzenia ;) a serio mowiac- szkoda, bo wydatek i nerwy naprawde niepotrzebn...
OdpowiedzUsuńZummba- temat rzeka- uwielbiam podrygi, ruch i muzyke ale instruktorzy zummby to jacys "nadludzie", ktorzy moim zdaniem maja za zadanie wykazac sie WLASNYMI umiejetnosciami zostawiajac kursanta w jakism poplochu i wstydzie. Zdecydowanie wole pilates!!
Madra, zdrowa decyzja!
Pozdrawiam!
Jak dobrze, że nie jestem jedyna bo odnosiłam wrażenie że każdy kocha zumbę i odchylenia w stronę nie lubię są zboczeniem ;)
UsuńA ja nie wiem, ani jaki Lew, ani jak wygląda zumba, ani pilates. Ale czasem tańczę do latino przy sprzątaniu :P
OdpowiedzUsuńLew to mój peugeot. Niestety zepsuty. Zumba to trochę takie rob co chcesz i dobrze się baw, a pilates to rozciąganie. Odkąd chodzę to podryguję zawsze ;)
UsuńJa tak mialam z moim oplem, nie wchodziła mi jedynka i dwójka, pozostałe tak i powód był prozaiczny (i naprawiony w domu we własnym zakresie) - wystarczyło zdjąć obudowę skrzyni tą co jest w środku w aucie i wrzucić bieg spowrotem na ząbek, z którego wypadł - 10 min i po kłopocie :) Nie wiem czy wszystkie auta tak mają, ale może u Ciebie też tak jest?
OdpowiedzUsuńNiestety nie. U mnie poszło sprzęgło i 5 godzin i 500 zl
Usuń