Wiele razy żałowałam. A dziś kot większy, dzieciaki nadal go tulą, mogą z nim zrobić wszystko, na czele z wożeniem w wózku. Noszą go do jedzenia i kuwety, usypiają, śpiewają mu i głaskają. Nie wolno siąść na stołku, bo Kiciuś śpi. Owszem, chodzą podrapane i pogryzione. Jasne, że tak. Kot też czasem ucierpi, bo to noga, czy ręka zrobi coś, co zaboli. Ale parówki ze stołu spadają. I makaron. I buła wpychana do pyszczka. Tak. Moje dzieci czasem jedzą z kotem. Pilnuję, by im pyska do jedzenia nie wtykał, ale czasem mu dadzą ciacho, a potem same ugryzą.
Czasem to wygląda tak: (obraz z sieci)
Wszyscy żyją, dzieciaki kochają kota miłością ogromną. I wzajemnie zresztą. Jak mi go psy sąsiada napadły, znaczy może nie napadły, sam polazł, bawić się chciały, a że on malutki, a to dwa labradory, to mi go sąsiad oddał w kategorii małej mokrej kupki nieszczęścia, to go potem badali i opiekowali się nim. Są mali, Córa ma przecież 3 i pół roku, Syn 19 miesięcy, ale umieją mądrze kochać to małe stworzenie. Nie będę się bała wziąć im psa.
I jeszcze, oboje mają AZS, w różnym nasileniu. I nic im nie jest. Ja wiem, że istnieje alergia na sierść kota stricte, ale znam przypadek, gdzie kot hamował rozwój alergii. Moja Przyjaciółka miała alergię i kota. Owszem, głaskanie nie wchodziło w grę, ale obecność jej nie zabijała. Kot niestety odszedł do Krainy Wiecznych Łowów, a alergia się rozszalała tak, że do mnie bez tony tabletek nie ma po co przychodzić. Więc może czasem warto dać szansę zwierzakowi i tu?
Wspaniale, że dzieci się wychowują ze zwierzętami :) Ja sama jestem przykładem, że alergia i posiadanie kota mogą razem iść w parze. Zawsze miałam łzy w oczach i gigantyczny katar, kiedy przebywałam z kotami,ale nie umiałam tego zrezygnować, nawet za cenę złego samopoczucia i obecnie bawiąc się z kotem, nawet oczy mnie nie swędzą :) :) W dzieciństwie zawsze miałam jakieś zwierzątko i nie wyobrażam sobie życia bez futrzaków :) Teraz mam psa, który kocha koty i papugi :) i dobrze mi z tym inwentarzem. Serdeczne pozdrowienie dla Waszej Rodzinki i futrzaków :)
OdpowiedzUsuńNaturalne odczulanie, jakby nie patrzeć. Może ekstremalne, ale działa, jak widać :)
UsuńPopieram! Sama wychowałam się z psem i kotem, po drodze były jeszcze rybki i świnka morska ;) Efekt? Nie tylko kocham i szanuję zwierzęta, ale nie wyobrażam sobie bez nich życia;)
OdpowiedzUsuńJa miałam na stanie papugi, rybki, chomika i służbowego też, wycyganionego przeze mnie w innej placówce, świnki morskie, szczura... hm.. mysz wyrwaną kotu z pyska, ślimaka na przechowanie w zimie... no i pies i kot oczywiście :)
Usuń